Nie chodzi tym razem o ludzi, których z miesiąca na miesiąc w gminie Czarne ubywa. Ale o zgrozo jest tu mowa o gryzoniach i to w centrum miasta przy ulicy Moniuszki. Jak wiadomo w pobliżu tejże ulicy znajduje się budynek Poczty, niedaleko stoi budynek Przedszkola Gminnego i nowo wybudowana siedziba miejscowej Policji.
Może dlatego szczury, bo o nich mowa upodobały sobie to miejsce, gdyż bliskość stróżów prawa gwarantuje im nietykalność.
Mieszkańcy okolicznych bloków i kamienic, nie tylko przy ul. Moniuszki zaczynają obawiać się o swoje zdrowie i życie.
Mamy lato, a nie wszyscy wyjechali z miasta na wypoczynek czy do rodziny. Wielu najmłodszych wychodzi na dwór i na trawie rozkłada kocyki i tak spędza wolne chwile na powietrzu.
Dzieci, jak to dzieci – są ruchliwe, biegają, przemieszczają się – co może stwarzać sygnał zagrożenia dla szczurów... i dalej o tragedię nie trudno.
Dorośli informują przedstawicieli władz wspólnoty mieszkaniowej, a ci rozpoczynają działania. Jednak to nie mieszkańcy są odpowiedzialni za pojawienie się szczurów.
Po wstępnej diagnozie okazuje się, że gryzonie poruszają się podziemnymi tunelami. Ich migracje i podgryzanie już doprowadziły do zapadnięcia się asfaltu w jezdni.
Ustawiły barierki i nic więcej. Może liczą, że krasnoludki albo Harry Potter czarami załatają dziurę. Zresztą nie jedyną. Obok blokowego śmietnika zapadła się kostka brukowa. Mieszkańcy przyczynę tego widzą w szczurach, których z dnia na dzień jest coraz więcej.
Informacje dotyczące pojawienie się plagi szczurów w centrum Czarnego zostały przekazane gminnym służbom, które do tej pory nie zrobiły nic!
Tu należy zadać pytanie – czy „inwazja” szczurów ma związek z zrzucaniem na łąki ścieków z Oczyszczalni w Wyczechach? Wszak oprócz smrodu nieczystości mają wiele innych czynników, które od wieków upodobały sobie te groźne dla ludzi gryzonie.
Jeśli połączymy to z rzeką Czernicą, do której w konsekwencji trafiają ścieki z Wyczech, to odpowiedź nasuwa się sama. Fetor i konsystencja ścieków mogą stwarzać zachęcające warunki dla szczurów.
Mieszkańcy już wielokrotnie widzieli jak szczury wspinają się po elewacji. Do dramatycznego zdarzenia doszło w piwnicy. Lokator znosił rower i ujrzał 3 dorodne osobniki o długości (bez ogona) co najmniej 25 centymetrów.
Tylko opanowanie i zimna krew pozwoliły człowiekowi odeprzeć atak przy użyciu roweru. Zanim szkodnik doszedł do siebie po ciosie ramą mieszkaniec wydostał się z piwnicy i zamknął drzwi.
Panie sprzątające klatki schodowe również boją się pracować. Zaobserwowano już szczury, które dotarły do II piętra.
Służby miejskie wpadły na pomysł, by „załatwić” gryzonie trutkami.
Sama trutka może przynieść mierne skutki. Potrzeba jest kompleksowa akcja odszczurzania i to w wykonaniu mega profesjonalnej firmy deratyzacyjnej, nie założonej wczoraj przez szwagra czy wujka, ale z bogatym dorobkiem i fachowcami znającymi się na swojej robocie. Inaczej Czarnemu grozi rzeczywista plaga. Tylko czekać, kiedy gryzonie zaczną pojawiać się w innych miejscach miasta, a może nawet w gospodarstwach rolnych gminnych wsi. Wszędzie jest środowisko, w którym szczury szybko się zaadoptują.
Brak reakcji natychmiastowej na początku zagrożenia może doprowadzić do sytuacji, w której wzrost populacji gryzoni będzie tak duży, że wtedy rzeczywiście życie mieszkańców będzie zagrożone.
Histoplazmoza, malaria, dżuma, tyfus plamisty, tularemia, gorączka szczurza, leptospiroza... to tylko niektóre groźne dla człowieka choroby mogące nawet doprowadzić do śmierci. Bogaci w wiedzę wynikającą z jeszcze nie zakończonej pandemii koronawirusa (zakładając, że czarneńscy urzędnicy z burmistrzem Zabrockim na czele zdają sobie z tego sprawę) powinniśmy jak najszybciej zareagować.
Powinien zostać zawiadomiony Sanepid, służby weterynaryjne i inspektorat ochrony środowiska. Lepiej zapobiegać niż leczyć mówi stare porzekadło. Tylko czy władze Czarnego je znają?
* * *
Szczury żyją w koloniach, które liczą nawet 200 osobników. Są wszystkożerne, doskonale pływają, mają doskonale rozwinięte zmysły i umiejętność wciskania się w wąskie szpary. Ostre zęby umożliwiają im wygryzanie dziur w tynku. Walkę z nimi utrudnia to, że to zwierzęta bardzo inteligentne: zapamiętują miejsca, ale nie jedzą wszystkiego od razu – najpierw kolonia wysyła najsłabszego osobnika, by zjadł znalezione jedzenie i dopiero, gdy się przekona, że mu nie zaszkodziło, zaczyna żerować.





Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu dziendobrypomorze.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz