"Przez lata, co roku w grudniu, nad Gdynią powiewała harcerska bandera "Zawiszy Czarnego”. Była symbolem niezwykłej odwagi młodych harcerzy z Tajnego Hufca Harcerzy i akcji B-1, działań, które realnie wpłynęły na losy miasta i pozwoliły oszczędzić je przed zniszczeniem w czasie wojny." - przypomina Jakub Ubych, radny Gdyni.
Jeśli zestawimy brak flagi, która stała się symbolem walki z niemiecki najeźdźcą i okupantem z uczestnictwem prezydentki Aleksandry Kosiorek w uroczystościach czczących hitlerowców poległych na morzu, którzy płynęli na statkach storpedowanych przez sowiecką Marynarkę Wojenną, to pojawia się coraz więcej wątpliwości.
Dodatkowo mamy do czynienia z kolejnym wymazywaniem ważny dla Gdyni wydarzeń!
"Ta historia była żywa i przypominana z dumą. Opowiadana kolejnym pokoleniom o wydarzeniach, które uratowały Gdynię przed całkowitym zniszczeniem.
Dlatego dziś, w przeddzień 100-lecia Gdyni, brak choćby najmniejszej oficjalnej wzmianki o tym wydarzeniu boli szczególnie. Nie jako spór o kalendarz, ale jako pytanie o to, jaką pamięć wybieramy i jakie wartości uznajemy za fundament naszej wspólnoty.
Setne urodziny miasta to nie tylko przyszłość i nowe projekty. To także, a może przede wszystkim, pamięć o tych, którzy w najtrudniejszych czasach mieli odwagę działać dla Gdyni. O takich historiach nie wolno zapominać.
O akcji B-1:
Gdyński port w czasie II wojny światowej był solą w oku aliantów. Po zajęciu Gdyni przez Niemców 14 września 1939 roku, miasto i port zostały przekształcone w jedną z głównych baz niemieckiej marynarki wojennej Kriegsmarine.
Efekty dwóch pierwszych nalotów były umiarkowane, nie zniszczono żadnego ważnego okrętu ani wielkiego doku pływającego. Amerykanie zmniejszyli wprawdzie potencjał produkcyjny, ale nie zlikwidowali bazy Kriegsmarine. Dopiero trzeci nalot przyniósł jej unicestwienie.
18 grudnia 1944 roku po godzinie 20:00 nad całkowicie zaciemnione miasto nadleciało 236 samolotów RAF-u, które zrzuciły 824 bomby. W dokładniejszym celowaniu pomagały flary na spadochronach. Zniszczono tory i drogi łączące port z miastem, pływające doki i hale produkcyjne, magazyny i warsztaty. Zginęło wielu inżynierów, bez których odbudowa bazy była niemożliwa. W porcie zniszczono wiele okrętów, spłonął m.in. symbol niemieckiej napaści na Polskę – pancernik „Schleswig-Holstein”.
Precyzyjny nalot RAF-u na obiekty militarne umożliwiła tzw. akcja B-1, przeprowadzona przez Tajny Hufiec Harcerzy w Gdyni. Harcerscy wywiadowcy, wspomagani przez Joachima Joachimczyka – żołnierza AK i fotoreportera Powstania Warszawskiego, wykradli plany bazy Kriegsmarine, sfotografowali niemieckie okręty i przesłali dokumentację do Londynu. Dzięki tej akcji podjęto decyzję o kolejnym nalocie, a samo bombardowanie oszczędziło budynki cywilne i dużą część portu."
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu dziendobrypomorze.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz