"Nie chodzi już nawet o same zadania domowe. Chodzi o styl, w jakim wprowadza się zmiany w polskiej edukacji: bez analiz i bez zrozumienia konsekwencji. Od początku podkreślałem, że likwidacja prac domowych nie jest reformą, a symbolicznym gestem, politycznym ruchem wykonanym w świetle kamer, bez realnego przygotowania systemu, który od lat balansuje na granicy wydolności." - podkreśla Jakub Ubych, radny Gdyni.
W Gdyni odbywa się wiele przeróżnych eventów związanych z edukacją, jednak z ust władzy nie padła żadna kompleksowa krytyka pomysłu szefostwa ministerstwa edukacji. Za to zaprosili Barbarę Nowacką na otwarcie hali sportowej (przy gdyńskiej Hotelarce) na rozpoczęcie roku. I była wtedy możliwość zwrócenia uwagi. Jednak władze miasta zachowały poprawność polityczną, mimo tego, że "cała" Polska krytykowała i nadal krytykuje decyzję Nowackiej.
Za to mają ogromne skłonności do wtop, porażek, błędów i przejawów niekompetencji i arogancji. Być może to pokuta dla mieszkańców? Społeczność Gdyni musi przez 5 lat przechodzić okres wielkiej smuty, by już kolejny raz nie popełnić tego błędu i nie wybrać osób, które generują w mieście chaos i prowadzą je do rozsypania?
Najciekawsze dopiero przed nami, kiedy przede wszystkim środowisko szkolne zobaczy ile prezydentka Aleksandra Kosiorek ma zamiar przeznaczyć na edukację w przyszłym roku. Prezentacja budżetu już wkrótce...
"Decyzja Dyrektora Instytutu Badań Edukacyjnych o ponownej analizie dopiero co opublikowanych rekomendacji w sprawie zadawania i oceniania prac domowych tylko to potwierdza. Oficjalne oświadczenie:
"Procedura uzgodnienia treści i uzyskania akceptacji projektu przez ekspertów zostanie powtórzona, a bezpośredni nadzór obejmie dyrektor IBE PIB."
To zdanie jest najlepszym podsumowaniem chaosu, w jakim funkcjonuje dziś polska edukacja. Instytucja, która ma być zapleczem eksperckim państwa, przeprasza za brak standardów w procedowaniu swoich własnych analiz.
Jak więc można oczekiwać, że szkoły, nauczyciele, dyrektorzy i rodzice będą mieli stabilność i zaufanie, jeśli nawet instytucje eksperckie nie potrafią zapewnić elementarnego porządku w pracy?
Nie da się budować nowoczesnej edukacji, jeśli zmiany wprowadza się metodą eksperymentu społecznego na żywym organizmie szkoły.
Cierpią wszyscy: uczniowie, którzy tracą spójność nauki. Rodzice, którzy nie wiedzą, czego oczekiwać. Nauczyciele, którzy zostają sami z chaosem i presją oczekiwań, które zmieniają się z miesiąca na miesiąc.
Nie dziwmy się więc, że młodzi ludzie nie chcą zostawać nauczycielami. Nie z powodu dzieci, nie z powodu rodziców, ale dlatego, że system, który powinien być przewidywalny, stał się areną politycznych testów i doraźnych decyzji.
Reforma edukacji nie polega na likwidowaniu zadań domowych czy dodawaniu kolejnych przedmiotów. Polega na odwadze do zaplanowania kierunku zmian, ich przemyśleniu i przeprowadzeniu z szacunkiem do tych, którzy codziennie uczą, wychowują i kształtują przyszłość." - podsumowuje Ubych.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz