Likwidacja porodówek w Polsce to proces napędzany spadającą liczbą urodzeń i trudnościami finansowymi szpitali, zwłaszcza mniejszych placówek powiatowych, co skutkuje zamykaniem oddziałów na Mazowszu, Śląsku, Warmii i Mazurach, ale zmiany mają być regulowane planowaną reformą systemową, która wprowadzi zespoły ekspertów i pilotaże, a decyzje będą podejmowane na szczeblu dyrektora szpitala i organu założycielskiego (starosty lub w przypadku Gdyni marszałka województwa).
- Lewicowe aktywistki, które w kampanii w 2023 roku spędzały czas na ulicznych protestach, teraz zamknęły się w ministerialnych gabinetach śmiejąc nam się w twarz - podkreśla Iwona Kurecka z Nowej Nadziei.
Polska Agencja Prasowa (PAP) regularnie informuje o trendzie zamykania porodówek i przygotowywanej reformie, która ma na celu konsolidację i zapewnienie dostępu do opieki okołoporodowej, jednocześnie stabilizując sytuację ekonomiczną szpitali.
"Zmiany w organizacji opieki nad rodzącymi wymusza demografia. Z roku na rok rodzi się coraz mniej dzieci. W 2024 na świat przyszło zaledwie 252 tys. dzieci, a w pierwszych trzech kwartałach 2025 o 18 tys. mniej niż rok wcześniej. Tendencja spadkowa zatem się utrzyma.
Sytuacja ta odbija się na oddziałach położniczych, zwłaszcza na porodówkach w najmniejszych placówkach. W wielu szpitalach pierwszego stopnia referencji liczba porodów spadła poniżej 300 rocznie. Utrzymywanie w gotowości zespołów lekarskich - ginekologów położników, neonatologów, anestezjologów i położne, generuje olbrzymie koszty, które placówkom coraz trudniej pokryć. W efekcie część rezygnuje z porodówek. Od 2024 r., jak wynikało z naszej sondy, szpitale zamknęły już ponad 20 oddziałów położniczych." - podaje portal rynekzdrowia.pl
Wiele oddziałów, zwłaszcza w mniejszych szpitalach, obsługuje zbyt małą liczbę porodów rocznie, co generuje straty. W tym przypadku zareagować winien rząd. Ten jednak zrzuca odpowiedzialność na powiaty.
Szpitale, zwłaszcza te prowadzone przez samorządy (powiaty), borykają się z trudną sytuacją finansową, a niskie obłożenie oddziałów pogłębia problem. Zadłużenia liczone są w milionach złotych.
Braki kadrowe, zwłaszcza wśród lekarzy specjalistów, są kolejnym powodem, dla którego placówki decydują się na restrukturyzację. To efekt wieloletniej polityki walki o lekarzy i nagradzania ich ogromnymi pensjami.
Trend dotyczy wielu regionów: najwięcej zamykań odnotowano na Śląsku, w Małopolsce, na Warmii i Mazurach, Kujawsko-Pomorskiem. Zamykane (zawieszane) są również na Pomorzu, mi.n. w Miastku.
Ministerstwo Zdrowia pracuje nad reformą szpitalnictwa, która ma wprowadzić nowe zasady łączenia lub likwidacji oddziałów.
O przyszłości oddziałów decydować będą dyrektorzy szpitali w porozumieniu z organami założycielskimi (starostami), a zespół ekspertów przy wojewodzie będzie wspierać te decyzje.
Planowane są pilotażowe programy dla restrukturyzujących się placówek, które otrzymają wsparcie z Funduszu Medycznego.
Reforma ma zapewnić dostęp do opieki okołoporodowej, nawet w regionach, gdzie porodówki są likwidowane, poprzez tworzenie sieci bardziej wyspecjalizowanych ośrodków i poprawę jakości usług, zamiast utrzymywania nierentownych oddziałów.
Politycy, w ogromnej mierze związani z Konfederacją protestują. Lokalnie mieszkańcy coraz częściej podważają rolę samorządów. Brak funduszy i sensownej polityki zdrowotnej może doprowadzić do całkowitej zapaści służby zdrowia, a to może stać się jednym z głównych powodów klęski wyborczej obecnej koalicji.
Nie znaczy to, że władza powróci do Prawa i Sprawiedliwości. Partia Jarosława Kaczyńskiego, która boryka się z coraz większymi konfliktami wewnętrznymi i próbami przejęcie władzy przez polityków seniorów, musi liczyć się z poważną ewentualnością współrządzenia z Konfederacją. Oczywiście jeśli partia Mentzena i Bosaka będzie chciała pójść w koalicję z PiS.
foto wavebreakmedia_micro / freepik.com
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz