"Nie wyrzucaj, podziel się.
Po świętach często zostaje nam więcej, niż jesteśmy w stanie zjeść. Tymczasem Lodówka Franciszkańska w Gdyni dziś jest niemal pusta. To miejsce realnej, cichej pomocy dla tych, którzy naprawdę jej potrzebują.
Jeśli masz nadmiar jedzenia dobrej jakości, zapakowanego i świeżego - podziel się! Dla kogoś to nie "resztki po świętach", ale posiłek i znak, że nie jest sam." - zachęca Jakub Ubych, radny Gdyni.
* * *
Karolina Hansen współtwórczyni ruchu Foodsharing Polska opowiedziała PAP skąd wziął się pomysł na jadłodzielnie.
Nadmiar jedzenia można zanieść do coraz popularniejszych jadłodzielni, których coraz więcej powstaje w kraju zarówno w dużych jak i mniejszych miastach.
- To był pomysł mój i Agnieszki z Banków Żywności. Obu nam zależało na niemarnowaniu żywności i zastanawiałyśmy się, jak temu zaradzić na poziomie zwykłych ludzi- powiedziała.
Zaznaczyła, że inspiracja przyszła z Hiszpanii. O tym pomyśle dowiedziały się z w gazety. - Przeczytałyśmy, że wystawiono tam lodówkę na ulicę i każdy mógł coś do niej włożyć albo wyjąć. Dowiedziałyśmy się też, że to samo dzieje się w Niemczech, pod nazwą Foodsharing. Pojechałyśmy więc porozmawiać z ekipą niemiecką i już wiedziałyśmy, że będziemy tak działać w Polsce - dodała.
Było to w 2016 roku. Organizatorki zaczęły działać w Warszawie, a pierwsza lodówka stanęła na Wydziale Psychologii UW.
- Na parterze, na korytarzu stanęła lodówka. Od tego się zaczęło, a potem zaczęli się do nas zgłaszać ludzie, którym spodobała się nasza inicjatywa i brali sprawy w swojej ręce - powiedziała Hansen.
Przekazała, że na tę chwilę w Warszawie i okolicach jest ponad 40 jadłodzielni, natomiast w całej Polsce już na pewno 200 albo i więcej, bo nie o wszystkich wiadomo. Lodówki społeczne i jadłodzielnie prowadzone są przez lokalne społeczności, wolontariuszy, organizacje pozarządowe, przedsiębiorców oraz samorządy miejskie.
- Celem jadłodzielni jest niemarnowanie jedzenia, ale także edukacja w tym zakresie. Chodzi o to, żeby każdy zajrzał do swojej lodówki i zaczął racjonalnie robić zakupy, nie kupował zbyt wiele, nie dał się skusić na promocje czy też starał się maksymalnie wykorzystywać kupione już produkty. A w ostateczności można zanieść nadwyżkę do jadłodzielni - zaznaczyła.
Hansen podkreśliła, że idea jest taka, że z jadłodzielni mogą korzystać wszyscy. Zarówno ci dobrze sytuowani, jak i ci w gorszej sytuacji finansowej.
- Chodzi nam o to, żeby każdy, kto ma ochotę, niezależnie od sytuacji, mógł się poczęstować. Częstowanie się przez osoby gorzej sytuowane to aspekt dodatkowy, bo najważniejsze, to zwrócenie ludziom uwagi, żeby nie marnować jedzenia - dodała.
Dodała też, że po świętach jadłodzielnie pękają w szwach i w niektórych jedzenia jest aż za dużo.
Część jedzenia zostanie faktycznie odzyskana, ale możliwe, że nie wszystko. - Więc bardziej w te poświąteczne dni stawiałabym na to, że może część jedzenia uda się zamrozić, a może rozdać rodzinie czy sąsiadom. Planujmy też przyszłe święta, tzn. zobaczmy czego było teraz za dużo i za rok zrobimy mniej - powiedziała Hansen.
- Postarajmy się planować to już zawczasu, nie wyręczając się jadłodzielnią, jako czyszczeniem sumienia - podkreśliła.
Również dyrektor Miejskiego Ośrodka Pomocy Społecznej (MOPS) w Łodzi Piotr Kowalski zaznaczył, że niemarnowanie żywności to zagadnienie o ogromnym znaczeniu, które nie powinno interesować nas wyłącznie w okresie świąt, lecz także na co dzień. - Z badań wynika bowiem, że każdego roku w Polsce wyrzucanych jest niemal pięć milionów ton jedzenia. Co szczególnie istotne, największa część tej ilości - aż około 60 procent, czyli blisko trzy miliony ton - pochodzi bezpośrednio z gospodarstw domowych, w tym również z domów mieszkańców Łodzi - podkreślił.
W obliczu tych danych - dodał - warto zwrócić uwagę na proste, a jednocześnie bardzo skuteczne rozwiązania, takie jak lodówki społeczne oraz jadłodzielnie. - Nie obowiązują tu żadne formalności ani ograniczenia. Nie ma podziałów na osoby potrzebujące i pomagające, nikt nie jest oceniany, nie trzeba przedstawiać dokumentów, kuponów czy informacji o dochodach. To przestrzeń oparta na zaufaniu i solidarności międzyludzkiej - zaznaczył.
Z kolei dyrektor opolskiego oddziału PCK Dawid Drożdż przekazał, że co ciekawe, poza okresem świątecznym, do punktów najwięcej jedzenia przyjeżdża w styczniu.
- To zwykle są pierwsze dni nowego roku, gdy przywożą do nas jedzenie restauracje organizujące u siebie powitanie Nowego Roku oraz czas studniówek. Jest to nie tylko pełnowartościowa żywność, ale proszę mi wierzyć, że czasem trafiają do nas prawdziwe przysmaki i specjalności szefa kuchni. Cieszy nas, że zakłady gastronomiczne i restauracje uznały, że lepiej podzielić się jedzeniem z potrzebującymi, niż je wyrzucać - podkreślił dyrektor Drożdż.
Jakie produkty przynosić do jadłodzielni wyjaśnił dyrektor Caritas Archidiecezji Gdańskiej ks. Andrzej Wiecki.
Produkty mogą być nawet po dacie "najlepiej spożyć przed", ale mieszczą się w terminie przydatności do spożycia "najlepiej spożyć do". Muszą być szczelnie zapakowane, w czyste opakowania. Do domowych wyrobów koniecznie należy podać skład i datę przygotowania. Produkty suche mogą być napoczęte, ale powinny być szczelnie zamknięte.
W jadłodzielniach nie można zostawiać nadgniłych rzeczy, surowego mięsa, dań z surowymi jajami czy niepasteryzowanym mlekiem a także otwartych puszek, słoików, konserw oraz produktów wymagających chłodzenia, które przebywały poza lodówką ponad 30 minut.
Według najnowszego raportu przygotowanego przez firmę Too Good To Go we współpracy z pracownią Opinia24, aż 8 na 10 Polaków (83 proc.) przyznaje się, że wyrzuca jedzenie w okresie świątecznym (między 23 a 30 grudnia). Z badań wynika, że 63 proc. Polaków przygotowuje za dużo jedzenia względem potrzeb. Najczęściej wyrzucaną w święta kategorią jedzenia są owoce i warzywa. Następne w kolejności są zupy, napoje, ryby oraz słodycze i desery.
Według danych Ministerstwa Rolnictwa i Rozwoju Wsi rocznie w Polsce marnuje się ok. 5 mln ton żywności. Przeciętna polska rodzina wyrzuca do kosza żywność o wartości około 3 tys. zł.
Na świecie rocznie marnuje się około 1/3 produkowanej żywności, a w ujęciu masy strat jest to około 1,3 mld ton żywności nadającej się do spożycia.
Najwięcej marnują konsumenci - aż 60 proc., czyli blisko 3 mln żywności trafia do kosza. Co sekundę do kosza trafia 150 kg jedzenia, którego część wciąż nadaje się do wykorzystania. (PAP)
mas/ bap/ masz/ dsok/ zuz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz