Nowe władze Gdyni podchodzą do miasta jakby chcieli pozbawić go identyfikacji, tradycji i tożsamości. Chaos i brak strategii inwestycyjnej, co już pokazano ucinając realizacje w dzielnicach, to wierzchołek góry lodowej.
Aleksandra Kosiorek jako szefowa miasta winna najbardziej zadbać o przeszłość. Potrafiła pojawić się na uczczeniu niemieckich nazistów, uciekających przed Armią Czerwoną, więc może to jej wystarczy? Czy zatem Gdynia ma szansę na niezatracenie?
To efekt "zwycięstwa" zbieraniny politycznej, a tym niewątpliwie jest (a może już był) Gdyński Dialog. Kosiorek - zadeklarowana aborcjonistka, organizatorka marszów czerwonych błyskawic współtworzyła go katolickim harcerze, katechetą i zwolennikiem skrajnej prawicy. Wspierał ich neoliberał, nowoczesny zresztą i wszelkiej maści postaci poglądowo od skrajnego lewa do skrajnego prawa. Rzecz by można zgrupowania fundamentalistów z każdego bieguna światopoglądowego.
I tak jesteśmy świadkami wojny na górze i piętro niżej. Tych, którym udało się dostać do Rady Miasta Gdyni krytykują ci, którzy dziś są już poza Gdyńskim Dialogiem. Z samego dialogu została "odbijające się na razie czkawką" mdła historia, nad którą rozwinął się "sztandar molestowania"...
Opowieści o zmianie, obietnice w czasie kampanii i deklaracje prowadzenia rzekomej naprawy okazały się znów kiełbasą wyborczą. Minął rok, a wyszło szydło z worka! "Im wcale nie chodzi o Gdynię!" - podkreśla coraz więcej mieszkańców, którzy codziennie przekonują się, że wybór Aleksandry Kosiorek to był ogromny błąd, za który teraz wszyscy będą musieli zapłacić.
Przywrócić spokój i nadać kierunek rozwoju miasta mogą ci, którym rzeczywiście zależy na Gdyni, a nie na stołkach, profitach, fikcyjnych stanowiskach i galach wszelakich. Nadzieja umiera ostatnia... Nie ma już powrotu do rozwiązań sprzed 7 kwietnia 2024. Jednak można wypracować nowe sposoby budowania relacji na linii mieszkańcy władza.
Przyspieszone wybory raczej zmiotłyby obecny układ z Aleksandrą Kosiorek na czele. Jednak co nagle to po diable. Musi wytworzyć się nowy trend, który wyznaczy drogę, a pójdą po niej ci, dla których Gdynia to miejsce do życie, ale podbudowane odpowiedzialnością i identyfikacją.
Gdy internet jest zalany wyborami, u mnie nieustająco Gdynia. Odpowiedź. dlaczego publikuję o tematach aktualnych, ale również nie zapominając o historii.
Gdynia – nasze miasto, nasza historia
Uwielbiam spacerować po gdyńskich dzielnicach i miejscach nieoczywistych. Zakątkach pełnych wspomnień czy przestrzeniach, gdzie murale opowiadają o mieście - czuję coś więcej niż radość, że jestem gdynianinem. Czuję odpowiedzialność.
Jestem młodym samorządowcem. Wychowałem się w Gdyni - mieście, które w niespełna 100 lat udowodniło, że determinacja może zbudować port z marzeń, przetrwać wojnę i podnieść się, by iść dalej. Miasto, które w grudniu 1970 roku zapłaciło krwią robotników za prawo do godności, a w roku 1980 - poprzez stoczniowy bunt i solidarnościowe przebudzenie – dało impuls, który poprowadził całą Polskę w stronę wolności.
Gdynia nie jest idealna, ale posiada ogromny potencjał, który tkwi w bardzo silnym lokalnym patriotyzmie. Samorząd ma 35 lat. To czas, gdy z ogromnym wysiłkiem miasto przechodziło trudy, jak upadek Stoczni - jednego z gdyńskich symboli. To też czas ambitnych projektów, jak zakończenie Trasy Kwiatkowskiego, powstanie Pomorskiego Parku Naukowo-Technologicznego z Experymentem, Muzeum Emigracji, inwestycje w trajtki czy budowa marek, które dziś zna cała Polska: Open’er, Ironman. Festiwal Polskich Filmów Fabularnych, który co roku przynosi wyjątkowy klimat na gdyńskie ulice.
To nie są tylko projekty. To symbole odwagi i wizji, pozostając wiernym swojej historii.
Dziś widzę, że to “czucie miasta” gdzieś się zaciera. Milkną akcenty. Rozmywa się tożsamość. Jakby ktoś próbował zacząć od nowa – zapominając, że bez pamięci nie ma kierunku i fundamentu.
Za chwilę kończymy 100 lat. To nie tylko jubileusz. To test pamięci i szacunku, a także odważnych kroków na kolejne lata.
Dla tych, którzy budowali. Dla tych, którzy zginęli. Dla tych, którzy wierzą, że Gdynia może być miastem z wizją i sercem.
* * *
Na szczęście większość Gdynian i Gdynianek też tak myśli. To daje szansę na to, że uda się przezwyciężyć problemy, które generuje obecna władza.
Wszystko zależy od tego w jaki sposób znajdą porozumienie liderzy środowisk i ugrupowań opozycyjnych do dzisiejszej koalicji rozdającej stanowiska w mieście, zaciągającej kredyty, odwołującej inwestycje i nie potrafiącej optymalnie reagować na zagrożenia i problemy.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz