Zamknij

Dudziński: Gdynia miastem średnim nie jest, a też się wyludnia...

19:42, 30.01.2025 Aktualizacja: 20:05, 30.01.2025
Skomentuj foto K_Dega/pixabay.com foto K_Dega/pixabay.com

Prof. Śleszyński w 2016 r. stworzył, zaktualizowaną następnie parokrotnie, listę 139 miast średnich tracących funkcje społeczno-gospodarcze. Jego zdaniem sytuacja tych miast pod względem demograficznym dziś jest jeszcze gorsza niż jeszcze kilka lat temu. Przeprowadzony w 2021 r. Narodowy Spis Powszechny ujawnił, że część zarejestrowanych mieszkańców realnie w tych miastach nie mieszka, co oznacza, że szacunki dot. ich populacji były zawyżone.

- Od kilku tygodni przez Polskę przetacza się dyskusja na temat drastycznego wyludniania się miast średnich. Niedawno została opublikowana lista, na której znajduje się 139 miast tracących mieszkańców z roku na rok. W naszym województwie są to między innymi Słupsk, Chojnice, Lębork, Bytów czy Malbork. Można by pomyśleć, że ta tendencja uciekania mieszkańców z małych miejscowości i miast średnich do metropolii nie dotyczy naszej Gdyni. A jednak! Gdynia też się wyludnia. Ludzie uciekają do sąsiednich gmin: Żukowa, Kosakowa, Rumi, Szemuda, a nawet Redy i Wejherowa. Za to w Gdańsku populacja rośnie! Na koniec czerwca 2024 roku mieszkało tam 487 834 osób. W 2021 roku w Gdańsku mieszkało 486 283 osób, a w 2015 461 798. Przez 15 lat w stolicy województwa przybyło 26 036 mieszkańców. Natomiast w Gdyni jest odwrotnie, miasto systematycznie się wyludnia. Nic nie wskazuje na to, by nowa władza miała tę tendencje odwrócić. Już teraz widać, że mimo szumnych zapowiedzi prezentowanych w kampanii wyborczej, nie mają żadnego pomysłu na miasto, żadnej konkretnej wizji, żadnych realnych planów. I można powiedzieć, że prawie od roku wszystko już idzie na ich koszt i to wspólna koalicyjne odpowiedzialność Aleksandry Kosiorek i Tadeusza Szemiota. Dla ścisłości, według Głównego Urzędu Statystycznego w Gdyni na koniec czerwca ubiegłego roku mieszkało 240 554 osób. 20 lat temu w 2005 roku było nas 253 092! W 2010 – 249 676, w 2015 – 247 672, a w 2020 – 246 637. Liczby nie kłamią! Nasze miasto wyludnia się. Coraz częściej pojawiają się opinie, że Gdynia przestała być atrakcyjna w porównaniu do Gdańska czy właśnie okolicznych miejscowości. Cały czas oczekuję na oficjalne stanowisko miasta w sprawie zatrzymania procesu wyludniania... - podkreśla Marek Dudziński, radny miasta Gdyni.

* * *

Państwo powinno być bardziej aktywne w działaniach dotyczących rozwoju regionalnego - powiedział PAP prof. dr hab. Przemysław Śleszyński z Komitetu Nauk Demograficznych PAN. Jego zdaniem trendu wyludniania się średnich miast najprawdopodobniej nie da się zatrzymać, ale można go łagodzić.

Dodał, że wspomniana lista powinna być obecnie zaktualizowana. Zdaniem prof. Śleszyńskiego jej stworzenie było dobrym kierunkiem, ale podejmowane działania ze strony państwa są "niewystarczające". Jak wskazał, brakuje m.in. badań, które diagnozowałyby sytuację średnich miast. Zwrócił też uwagę, że aktualnie Polska nie posiada nadrzędnego dokumentu, który w jednym miejscu scalałby potrzeby racjonalnego zarządzania rozwojem przestrzennym całego terytorium Polski. Koncepcja Przestrzennego Zagospodarowania Kraju 2030 została uchylona w 2020 r., a prace nad nowym dokumentem przeciągają się.

"Wydaje się miliardy złotych na różne inwestycje, a nie ma podstawowej wiedzy, jakie są trendy i procesy w kluczowych kwestiach, których te inwestycje dotyczą i czy ty samym nie mylimy się co do podejmowanych decyzji. Pierwsze, co trzeba by zrobić, to zbadać według określonych zasad i wskaźników, jak te wyznaczone średnie miasta się rozwijały: jak się wyludniały, jak zmieniała się liczba miejsc pracy, bezrobocie, ubóstwo ludzi. Czy recesja się pogłębiała, a może kryzys został jednak przełamany? Co powodowało takie, a nie inne kierunki zmian? Dotychczas nie widziałem takiej analizy, monitoringu tych miast" - powiedział.

Według prof. Śleszyńskiego utrata mieszkańców staje się problemem nie tylko miast średnich, ale też ośrodków "drugiego szczebla", np. Opole, Gorzów Wielkopolski czy Kielce. To miasta wojewódzkie niewchodzące w skład tzw. Wielkiej Piątki, czyli Warszawy, Krakowa, Poznania, Trójmiasta i Wrocławia. "Jeśli dziesięć, piętnaście lat temu część młodzieży, która kończyła szkoły średnie zostawała np. w Opolu, to w tej chwili nawet z Opola ludzie uciekają do Wrocławia" - powiedział.

Jako przyczynę takiego stanu rzeczy podał niskie bezrobocie. Konkurencja o pracowników, zdaniem prof. Śleszyńskiego, doprowadza do "wysysania" siły roboczej z mniejszych ośrodków przez największe metropolie. Przepływ mieszkańców zmniejszyć mogłaby odpowiednia polityka imigracyjna, która pomogłaby utrzymać liczbę miejsc pracy w kraju, jednocześnie zmniejszając presję ze strony największych miast na pozostałe. Zaproponował również kierowanie programów typu "Mieszkanie Plus" wyłącznie do średnich miast albo generalnie poza "Wielką Piątkę".

Ubytek mieszkańców jego zdaniem największy problem powoduje w średnich miastach, które pełnią ważne funkcje dla całych subregionów. Mieszczą się w nich np. szpitale, szkoły średnie czy ośrodki kultury. Spadająca liczba mieszkańców i miejsc pracy, a co za tym idzie mniejsze wpływy z podatków, powoduje problemy z utrzymaniem tej grupy usług i infrastruktury.

"W sumie nie da się tego trendu depopulacyjnego całkowicie zatrzymać, ale można go łagodzić, żeby nie było sytuacji dramatycznie kryzysowych, związanych np. z bankructwem budżetów miast i gmin. Państwo powinno być bardziej aktywne, jeśli chodzi o rozwój regionalny. To nie jest kwestia ostatniego roku czy dwóch, ale w zasadzie całego okresu po 1989 r." - ocenił prof. Śleszyński.

Jak stwierdził, średniej wielkości samorządy nie mają kompetencji i możliwości, by samodzielnie poradzić sobie z tym problemem. Ich władze skupiają się na walce o środki zewnętrzne, unijne lub krajowe. Doprowadza to nieraz do niepotrzebnej konkurencji i nieefektywnego wydatkowania pieniędzy. "Nie chodzi o to, żeby miasta wyszarpywały między sobą kawałki tego tortu, tylko żeby z góry była pewna propozycja, która wszystkie te interesy będzie godziła. Może powinno się to wiązać z większą rolą Związku Miast Polskich czy komisji rządowo-samorządowych" - powiedział.

Wśród potencjalnych rozwiązań, mogących łagodzić kryzys demograficzny i pogarszającą się dostępność do usług, wskazał nowy podział administracyjny kraju.

Pierwszą przedstawioną przez prof. Śleszyńskiego propozycją jest zmniejszenie liczby województw i utworzenie możliwie silnego i dość samodzielnego szczebla subregionalnego - ok. 100 powiatów, które zastąpią obecne zbyt, jego zdaniem, rozdrobnione.

Druga propozycja zakłada całkowitą likwidację powiatów, a jednocześnie stworzenie 20-30 subregionów, które mogłyby zastąpić obecne województwa. Zdaniem prof. Śleszyńskiego skuteczne byłoby też łączenie niektórych samorządów w większe jednostki, a w szczególności scalanie miast i tzw. gmin obwarzankowych.

Jak zauważył, istnieją samorządy próbujące szukać rozwiązań. Jako przykład wskazał zorganizowane w połowie stycznia przez Chełm, przy wsparciu Związku Miast Polskich, I Forum Ośrodków Subregionalnych. Podczas wydarzenia prezydenci i burmistrzowie miast oraz eksperci szukali rozwiązań mogących przyczynić się do zahamowania spodziewanego regresu miast średnich. "Nie można całkowicie składać broni" - powiedział.(PAP)

bsk/ jann/ mow/

 

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%