Zamknij

Kto chciał przejąć gdyńską Platformę Obywatelską? Andrzej jr Boczek ujawnia...

23:24, 24.04.2024 Mariusz Sieraczkiewicz/foto GGNZ/FB/Andrzej Boczek/FB Aktualizacja: 23:32, 24.04.2024
Skomentuj

„Idzie nowe, a my wkraczamy w Gdyni w najciekawszy politycznie okres od roku 1990. Gratuluję Aleksandrze Kosiorek wygranych wyborów, zdecydowanie wykorzystała dogodny moment w historii naszego miasta. Ten post będzie subiektywnym podsumowaniem moich działań oraz częściowo tego, co się wydarzyło w Gdyni. Chciałbym też przekazać wyrazy uznania Tadeuszowi Szemiotowi, który był architektem wygranych przez naszą formację wyborów do rady miasta oraz uzyskał dobry wynik w wyborach prezydenckich. Nikt nie przypuszczał, że uda się wyrwać aż 13 na 28 mandatów!”

- napisał Andrzej jr Boczek.

Wstęp raczej nie wywołujący konfliktu jest tylko początkiem... Dalej zaczyna robić się coraz ciekawiej. Najpierw jednak ocena wyboru Aleksandry Kosiorek w aspekcie klęski Wojciecha Szczurka.

„O genezie porażki Wojciecha Szczurka powiedziano już chyba wszystko. Walczył, debatował, wykorzystał cały aparat miasta, ale to już było za mało. Mechanizm równi pochyłej został uruchomiony i czego nasz poprzedni włodarz by nie uczynił, to nieuchronnie zsuwał się coraz niżej. Odwrotna sytuacja dotyczy Aleksandry Kosiorek. W tym momencie wydaje się, że nic nie może jej zaszkodzić. W mieście panuje entuzjazm porównywalny z młodzieńczą miłością. Mimo wielkiego poparcia, płynącego z całej samorządowej Polski dla Tadeusza Szemiota, wygrała emocja. Częściowo jest to sentyment, jaki gdynianie czują do Franciszki Cegielskiej, częściowo fala, która niesie obecnie kobiety w naszym społeczeństwie, ale decydującym elementem była tu zwyczajnie mocna kandydatka. Natomiast Tadeuszowi Szemiotowi ciążył emblemat partyjny, który dla mieszkańców Gdyni jest piętnem, a nie marką. Nowa prezydentka ma natomiast przed sobą obecnie coś w rodzaju „miesiąca miodowego” u władzy. Przez jakiś czas ludzie wybaczą jej wszystko, więc będzie miała miejsce na naukę nowej roli w jej życiu. Trzymam mocno kciuki za to, żeby dobrała sobie jak najlepszych współpracowników i żeby wykorzystała skutecznie najbliższy czas. Jeszcze niedawno nikt sobie nie wyobrażał, że Wojciech Szczurek opuści Urząd Miasta w taki sposób, jaki widzieliśmy, także cierpliwość gdynian ma swoje granice. Dzisiaj wydaje się to mało prawdopodobne, ale nie wykluczyłbym tego, że za 5 lat powróci on umocniony falami kolejnych resentymentów, jeżeli społeczeństwo będzie niezadowolone z rządów Aleksandry Kosiorek.” - pisze dalej Boczek junior.

Diagnoza skądinąd słuszna i podparta faktami, z którymi trudno dyskutować. Andrzeja jr Boczka należy pochwalić za umiejętność poruszania się w politycznej przestrzeni Gdyni. Oznacza to, że przez minione lata nie stał z boku, tylko obserwował, co działo się w strukturach władzy.

Tu należy zadać proste pytanie: nie został radnym bo nie chciał? A jego udział w kampanii wyborczej miałby na przykład sygnałem dla środowiska gdyńskiego biznesu, że jeden z najważniejszych przedsiębiorców (do tej pory jednoznacznie utożsamiany ze Szczurkiem) stanął przeciwko prezydentowi rządzącemu Gdynią prawie 30 lat.

Przecież Boczek junior z poparciem ojca i funduszy mógłby zrobić taką kampanię, że mandat powinien mieć w kieszeni na miesiąc przed wyborami.

A może był to sygnał – „ja wchodzę do polityki! Tym razem tylko przecieram szlak...”

Nagła zmiana, czyli wewnętrzny atak zewnętrzny

„Ze spraw wielkich, przejdźmy do tych mniejszych. Mój udział w kampanii wyborczej do rady miasta był pewnym eksperymentem. Jak społeczeństwo zareaguje na dewelopera na listach?

Operacja się udała, pacjent zmarł.

A tak na poważnie, to należy się Wam kilka słów wprowadzenia. Decyzja o stracie w wyborach zapadła u mnie w głowie pod koniec zeszłego roku. Od tamtej pory trwały przygotowania, planowanie i oczywiście rozmowy z naszymi lokalnymi politykami o umożliwieniu mi kandydowania z list KO. Wybrałem okręg, w którym nie posiadam nieruchomości, żebym nie być posądzonym o próbę realizacji jakiejś własnej agendy przy okazji wyborów. Tak się składa, że z Działkami Leśnymi wiąże się duży kawałek mojego życia, bo to właśnie tam chodziłem do gimnazjum i liceum. Spędziłem na tej dzielnicy piękny czas i czułem się emocjonalnie związany z tym miejscem. Następnie doszło do ogłoszenia naszych list wyborczych, a ja oceniłem swoje szanse (chyba realistycznie) na 40%. I wtedy pojawia się zwrot. Po wycofaniu się jednego z kandydatów, odgórnie zostały dopisany na naszą listę nie kto inny, tylko Marcus da Silva. Powiem Wam szczerze, że po otrzymaniu tej informacji zaliczyłem nieprzespaną noc, bo wiedziałem, że moje szanse spadły do maksymalnie 20%.”

Boczek junior ujawnił kulisy pojawienia się na liście piłkarza Arki Gdynia. I teraz zaczyna się najlepsze...

O tym, że coś dzieje się z koalicją budowaną przez gdyńska Platformę Obywatelską głośno już było w grudniu ubiegłego roku. Można zaryzykować stwierdzenie, że nagle pojawiła się grupa, która miała być przeciwwagą obecnej platformerskiej ekipy w Gdyni, a nawet przejąć władzę w partii Donalda Tuska w mieście z morza i marzeń.

Tu pojawia się postać Krzysztofa Króla (o którego mianach nazwiska krążą już legendy). Był również utożsamiany z małżeństwem Zwiercanów, których do przyjaciół PO zaliczać raczej nie można. Sprawa jest prosta – firma Króla obsługiwała Forum Wizja Rozwoju, które w Gdyni było organizowane właśnie przez Fundację Wizja Rozwoju, której fundatorką jest Małgorzata Zwiercan, natomiast pomysłodawcą i duszą wydarzenia jest Roman Zwiercan.

Andrzej jr Boczek obnażył działania „nowego” członka PO.

„Tutaj przedstawię Wam postać Krzysztofa Króla i jego Gdynię Gotową Na Zmiany. To właśnie ten człowiek stoi za Marcusem da Silvą i Rafałem Siemaszko. Jest on bardzo ambitnym człowiekiem, który marzy o przejęciu gdyńskiej Platformy Obywatelskiej. Przed wyborami namawiał mnie i mojego ojca do wystąpienia przeciw Tadeuszowi Szemiotowi i prowadził działania destabilizujące naszą organizację. I jak już wiemy, skutecznie ulokował w radzie miasta Marcusa da Silvę- wydaje mi się, że właśnie kosztem mnie (miałem trochę gorszy wynik od Kuby Żynisa, ale sądzę, że Marcus odebrał głosy raczej mi, niż jemu). Gdynia Gotowa Na Zmiany to natomiast organizacja, dzięki której Krzysztof Król liczy na zaistnienie w lokalnych strukturach Platformy Obywatelskiej. Jednak wracając jeszcze do samej kampanii, nie mam w zwyczaju się łatwo poddawać i podjąłem wyzwanie.”

Jakie będą dalsze losy Krzysztofa Króla i jego ekipy przekonamy się zapewne w ciągu kilku najbliższych miesięcy. W każdy razie po „manifestacji” Andrzeja Boczka PO nie może sprawy zbagatelizować.

Krzysztof Król radnym nie został, ale wszystko może się zdarzyć i o tym w oddzielnym materiale.

Andrzej jr Boczek opowiedział również o swojej kampanii:

„Pierwotnie chciałem dużo mówić o sporcie, z którym jestem bardzo związany. Miałem w planach zdjęcie na części billboardów w koszulce mojego klubu piłkarskiego, natomiast porzuciłem ten plan, bo o tego wyborcę byłoby mi w tej sytuacji bardzo ciężko walczyć. W mojej kampanii mocno postawiłem na kampanię outdoorową na Witominie i Chwarznie-Wiczlinie. Tam też kolportowałem duże ilości ulotek. Na Działkach Leśnych, Grabówku i Leszczynkach odpuściłem sobie w dużej mierze tę formę agitacji. Za to wszędzie można mnie było spotkać osobiście rozdającego ulotki oraz sponsorowałem swoje posty w każdej z dzielnic mojego okręgu wyborczego. Lubię mierzyć procesy, więc oczywiście po wyborach sprawdziłem gdzie dostałem jakie wyniki i analizowałem jakie działania są najskuteczniejsze. Załączam Wam podsumowanie ze strony PKW. Okazuje się, że możemy się silić na ambitne materiały, kręcić filmy mówiące o problemach Gdyni, a na koniec najwięcej głosów przynosi najprostsze forma marketingu. W okręgach, gdzie nie było billboardów i ulotek w skrzynkach na listy otrzymywałem wyniki od 1,16% do 3,91% głosów. Tam, gdzie pojawiały się moje ulotki w skrzynkach na listy i można było mnie zobaczyć na reklamie outdoorowej wyniki oscylowały między 2,54% a 7,92% głosów. Mój wynik w wyborach to 4.04% wszystkich głosów. Wyraźnie widać, że im bardziej zbliżamy się do Witomina, tym wyniki są lepsze. Wniosek na przyszłość - przygotować masę billboardów i banerów, czyli to co wszyscy lubimy najbardziej.”

Mimo porażki, co się chwali, zadeklarował chęć dalszego działania, co może okazać się nie tylko przeciwwagą dla Króla, ale przede wszystkim asumptem do nowego otwarcie Platformy Obywatelskiej w Gdyni. Biznesowe myślenie, młodość i umiejętność „czytania” Gdyni to cechy, które Boczek junior bezapelacyjnie posiada. I jeśli umiejętnie je wykorzysta to może bez bycia radnym stać się jednym z liderów partii Tuska w Gdyni, a nawet województwie pomorskim, a stąd już droga otwarta do kariery na szczeblach krajowych.

„Co dalej z moją karierą polityczną? Jak zawsze odpowiedź nie jest taka prosta. Z pewnością muszę nadgonić sprawy u mnie w firmie. Jutro też lecę naładować baterie na krótkich wakacjach. Rozmawiałem za to dzisiaj z Tadeuszem Szemiotem i zadeklarowałem chęć dalszej pracy na rzecz Gdyni, nawet bez mandatu radnego. Za punkt honoru biorę sobie również kwestie związaną z Łąką/Psią Polaną na Chwarznie. Uważam, że jestem w stanie skutecznie naciskać w tej sprawie z pozycji zwykłego obywatela. Co dalej? W życiu trzeba mieć otwarty umysł i być gotowym na wyzwania. Ja jestem gotowy na kolejne.” - podsumował swój post Andrzej jr Boczek.

* * *

Na post Boczka juniora zareagował Krzysztof Król.

"Andrzej Boczek

Proszę Pana, publicznie mnie Pan wywołał do tablicy, zatem odniosę się do poruszonych przez Pana kwestii, chociaż uważam, że powinien Pan wcześniej zwrócić się do mnie, Marcusa Da Silva czy posła Rafała Siemaszko, żeby ustalić fakty, żeby ktoś nie zaczął dzwonić po prawnikach.

Nasza grupa Gdynia Gotowa Na Zmiany to koło Platformy Obywatelskiej (proszę o tym nie zapominać) skupiające ludzi, którzy uwierzyli, że Gdynia może być lepsza. Ludzi wypełnionych dobrą energią, doświadczonych w różnych obszarach, którzy osiągnąwszy coś w życiu, odchowawszy dzieci, chcą pracować na rzecz naszego miasta, którego dobro i jego mieszkanek i mieszkańców nam leży na sercu. Bez politykierstwa, kolesiostwa, umoczenia w ten czy inny układ. Sam fakt, że ktoś w dwa miesiące zebrał ponad 100 osób chętnych do pracy na rzecz miasta, chętnych do wzmocnienia gdyńskiej Platformy to jest coś niesamowitego i pokazuje jak wielu ludzi pokłada nadzieję, że Platforma Obywatelska równa się pewnym kluczowym wartościom jak skuteczność działania, przedsiębiorczość. Dla mnie osobiście Platforma Obywatelska to energia, empatia, zaradność i konsekwencja w dążeniu do celu. Stworzyliśmy grupę ludzi, która właśnie te cechy chce rozwijać w Gdyni. Każdy musi sobie odpowiedzieć czy dotychczasowa Platforma w Gdyni reprezentowała te wartości i osobiście bardzo się cieszę, że taka grupa ludzi wzmocniła szeregi Platformy. Patrząc po ich zaangażowaniu w kampanię, tym, kim są, jak pracowali w czasie ostatnich miesięcy to chylę przed nimi czoła w podziwie ile potrafią zaangażować energii na rzecz swojego miasta. Publicznie w tym miejscu chciałbym każdej z tych osób z całego serca podziękować za to, co zrobili i wciąż chcą robić. Szkoda, że nie zdecydował się Pan na dołączenie do tej grupy i nie podzielił Pan tych wartości i naszej wizji miasta. Cóż, jest Pan dorosłym człowiekiem i podejmuje Pan świadome decyzje.

Ja mogę się tylko cieszyć tym, że nasi kandydaci uzyskali 23 834 głosy. Jak na debiutantów uzyskanie ponad tysiąc głosów poparcia dla kandydata do Rady Miasta, to chyba nie najgorszy wynik, prawda? Zawsze więcej niż 810 prawda?

Mogę również cieszyć się z tego, jak wielu mieszkańców dostrzegło wartości przez nas komunikowane w czasie kampanii i jak wielu z nich odezwało się do nas w wiadomościach prywatnych czy też w rozmowach na ulicach, że są chętni włączyć się do naszej grupy. Chcą się włączyć, gdyż wierzą, że gdyńska Platforma może być lepsza niż dotychczas. Że radny nie musi być bezradny i nie musi być nieskuteczny w cieniu samorządności. A więc tylko można się cieszyć, że gdyńska Platforma będzie jeszcze rosła w siłę. To bardzo satysfakcjonujące i budujące na przyszłość. Gdynianie, jesteście super!

Pragnę zwrócić uwagę również na kilka innych spraw. Pisze Pan o dwóch wybitnych sportowcach, społecznikach, którzy nie raz dowiedli swojej, także pozasportowej, wartości, jak o jakichś bezwolnych jednostkach, których ktoś tu lub tam lokuje. Trochę szacunku polecam, bo pokazali także w tych wyborach, jak potrafią być skuteczni.

Po drugie pisze Pan, że ktoś dostał się do Rady Miasta Pana kosztem? Co ma Pan na myśli pisząc, że Pana kosztem?

Pisze Pan też, że ktoś odebrał Panu głosy. To były Pana głosy i ktoś je Panu zabrał? A tak już na serio, to wyborcom również należy się szacunek, gdy wybrali kogoś innego niż Pana. To trochę pycha, nie sądzi Pan?

Z pozdrowieniami,

Krzysztof Król"

* * *

23 834 czy 4 300?

Musiało zaboleć Krzysztofa Króla, bo prezentując głosy dopuścił się mimo wszystko manipulacji, gdyż nie do końca jest prawdą, że kandydaci do Rady Miasta Gdyni z ekipy Gdynia Gotowa Na Zmiany zdobyli 23 834 głosy.

Król jednoznacznie tego nie określił, ale w swojej wypowiedzi zawarł określenie „Rada Miasta”, a jakimś dziwnym trafem nie użył „Sejmik Województwa Pomorskiego”, a to wynik Beaty Koniarskiej stanowi ogromną część wspominanej liczby 23 834.

Na kandydatkę do sejmiku zagłosowało 19 534 wyborców. Jednak tu trzeba zaznaczyć, że okręg, w którym zdobyła mandat (otrzymała głosy) to: miasto Gdynia, miasto Sopot, powiat pucki, powiat wejherowski)

Do rady Miasta Gdyni zatem kandydaci Gdyni Gotowej Na Zmiany zdobyli:

  • 1 028 Adrianna Nurek
  • 634 Marcin Wrzosek
  • 257 Karol Bela
  • 1 236 Marcus Da Silva
  • 1 145 Krzysztof Król

Razem to daje 4 300.

Natomiast Andrzej jr Boczek sam zdobył 917 głosów. Przy założeniu, że Boczek sam zdobył 917 głosów, a GGNZ 4 300, to matematyki oszukać się nie da! Na jednego kandydata ekipy Króla wychodzi 860 głosów, o 57 mniej od ilości uzyskanej przez Boczka.

Dlatego używając statystyki jako oręża należy zdiagnozować wszystkie możliwe uwarunkowania.

Tym bardziej, że nie jest żadną tajemnicą, iż Andrzej jr Boczek gdyby chciał to zrobiłby taką kampanię, że nawet kandydaci na prezydenta Gdyni patrzyliby z zazdrością.

* * *

Definitywnie jednak ta sytuacja pokazuje, że w gdyńskich strukturach PO jest jakiś kryzys i trzeba go jak najszybciej rozwiązać, bo mimo zwycięstwa może mieć poważne konsekwencje...

 

(Mariusz Sieraczkiewicz/foto GGNZ/FB/Andrzej Boczek/FB)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(4)

i oto chodzi...i oto chodzi...

0 0

Aby miejskie stołki nie stały się wygodnymi fotelami.

Należy jednak się spodziewać, że po osiągnięciu celu, jakim jest miejsce w radzie, interesariusze natychmiast zaczną *neutralizować* otoczenie, aby zapewnić sobie komfort bytowania, decyzyjność i brak odpowiedzialności.

To widać po układzie w obecnej radzie, gdzie prezydent jest zakładnikiem PO.
Łatwo mieć nie będzie, a uklepywanie już się zaczęło...

Jak widać, nic nie motywuje tak dobrze, jak koncertowo skopany tyłek. Widać to po wypromowaniu nowego prezydenta i motywacjach jej zaplecza. Tu mamy następny przejaw...
12:59, 25.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

reo

panie Boczek...panie Boczek...

4 0

i panie Król też...

Znacie bajkę o wężu?
To posłuchajcie:
Ssssssss.... od miejskiej kasy. 15:41, 25.04.2024

Odpowiedzi:0
Odpowiedz

oszczędźcie mu cierposzczędźcie mu cierp

5 2

Boże kochany co to jest? Gość jakieś elaboraty z dup...y pisze, a nie pojmuje, że nazwisko Boczek kojarzy się w Gdyni z przekrętami i dlatego nie został radnym pomimo, że jego plakaty wisiały wszędzie 19:45, 25.04.2024

Odpowiedzi:1
Odpowiedz

ludzkie panisko...ludzkie panisko...

0 0

...a mógł zabić...

Bo Papa mógł sfinansować taką kampanię, że wszystkim kapcie by spadły... 16:56, 26.04.2024


0%