- Na początku czerwca mieszkańcy poinformowali mnie o zarośniętym placu zabaw w Domisławiu. Były interwencje i wnioski o uporządkowanie. Jak widać władze potrzebowały przeszło miesiąc, by dotarło do nich, że dzieci chcą korzystać z dobrej pogody i spędzać czas razem się bawiąc. Dla mnie to coraz bardziej niezrozumiałe, że włodarz potrzebuje skarg mieszkańców, by wykonywać obowiązki, którym podlega w rozumieniu ustawy o samorządzie gminnym. Przecież burmistrz sam powinien reagować na zdarzenia w gminie, ma od tego urzędników! - podkreśla Jerzy Terechów ze Stowarzyszenia Czarne. Tu się dzieje!
Może nie jest to najnowocześniejszy kompleks do spędzanie wolnego czasu, a tego jak wiadomo dzieci mają najwięcej, ale darowanemu koniowi nie zagląda się do pyska.
Przy czym przez całą wiosnę była tam swoisty małpi gaj, raczej nadający się do wstępnych zajęć z surwiwalu niż do zabaw dla trzy, cztero i pięciolatków. Czasami również dla trochę starszych.
O podejściu władz gminy Czarne do najmłodszych pisaliśmy już wiele. Choćby sprawa autobusu do Wronkowa i drogi dzieci do przystanku po nieoświetlonej jezdni bez chodnika i z systematycznych ruchem ciężarówek.
Burmistrzowi to nie przeszkadza. A co się będzie dzieciaki z jakiejś tam wioski przejmował. Niech chodzą w deszczu czy śniegu i oczywiście uważają, by ich samochód ciężarowy nie potrącił.
Podobnie było w kwestii wycięcia tui w Wyczechach. Ani to ekologiczne ani zdrowe. Drzewa dawały tlen i cień, ale szkoła odmalowana, a dożynki się zbliżają, więc zastaw się a postaw się.
Gierkowska propaganda sukcesu to pikuś w porównaniu z megalomanią włodarza Czarnego. Jak do tego dorzucimy żłobek (oczywiście nie dla wszystkich) z kosmicznymi opłatami i próbę likwidacji szkół, to sprawa nieskoszonej trawy (i różnego innego zielska) na placu zabaw w Domisławiu to pestka.
- Zastanawia mnie również fakt funkcjonowania tego placu zabaw. Na jakich warunkach został postawiony, kto za niego odpowiada? Czy te huśtawki i zjeżdżalnie mają wszelkie pozwolenia wynikające z przepisów prawa? - dodaje Terechów.
Plac nie jest ogrodzony, nie postawiono żadnej tablicy informacyjnej, więc nie wiadomo czy znajdujące się tam urządzenia posiadają odpowiednie atesty i certyfikaty, czy zostały oficjalnie dopuszczone do używalności przez najmłodszych.
Nie wiadomo kto odpowiada za ten plac z pozycji właścicielskiej, do kogo kierować potencjalne skargi i kogo pozwać do sądu w przypadku wypadku czy innego groźnego dla zdrowia i życia zdarzenia.
Na około rzekomego placu zabaw pełno chaszczy i pokrzyw. Wizualnie wygląda to słabo, ale jest przede wszystkim niebezpieczne. W cywilizowanych miejscowościach powstającej place zabaw są grodzone i spełniają określone normy.
Jak burmistrz nie potrafi dopilnować bezpieczeństwa mieszkańców, to gdzie są radni? Czyżby oni tez mieli gdzieś zdrowie i życie najmłodszych?
Nie ma zatem czemu się dziwić obserwując systematyczne wyludnianie się gminy. Inteligentne dzieci wchodząc w dorosłość uciekają z niekompetentnie zarządzanej gminy do miejscowości, w których włodarze dbają o mieszkańców.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz