Dla członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości myślących samodzielnie, aktywnych, zaangażowanych i stających w działaniach po stronie mieszkańców powiaty chojnicki i człuchowski to nieprzychylne miejsce do życia. Chyba że rozstaną się PiSem...
Pomorski poseł Aleksander Mrówczyński słynie z kreowania sytuacji konfliktowych i notorycznego wyrzucania ludzi z partii oraz niszczenia oddolnych inicjatyw, które mogły PiSowi przynieść wymierne korzyści wizerunkowe.
Ostatnie wydarzenia pokazują, że poseł Mrówczyński niczym sprawdzony towarzysz próbuje eliminować zaangażowanych ludzi, którzy chcą żyć w dobrze działającym samorządzie i jeszcze pomagać mieszkańcom. Jak widać – tacy radni nie pasują Mrówczyńskiemu do jakieś tajemniczej układanki...
[ZT]76455[/ZT]
Za to mamy do czynienia z jednoznacznym niszczeniem środowiska popierającego Prawo i Sprawiedliwość.
Czyżby poseł postawił sobie taki cel? Na czyje polecenie czy prośbę to robi? Kto tak naprawdę za tym stoi?
Atak na radnego Kamila Kaczmarka jest bezsprzecznie próbą „zlikwidowania” konkurencji i wyczyszczenia przedpola. Tylko po co? Tym bardziej, że chojnicki PiS tak wiele zawdzięcza Kaczmarkowi.
„W kampanii wyborczej wziąłem na siebie biuletyn wyborczy finansowo i redakcyjnie, akcje plakatowania i ulotkowe dla Krzysztofa, szykowałem filmy i posty dla całego klubu.
Przez półtora roku organizowałem wszystkie spotkania robocze, gościłem klub, szykowałem dokumenty, dzieliłem się wiedzą i tematami.
Gdy Partia straciła finansowanie, od razu wpłaciłem miesięczną dietę na konto.Za Karolem Nawrockim jeździłem do Tucholi i promowałem w socjalmediach i w realu.
Promowałem każdego radnego, który podejmował tematy na sesjach, czy w interpelacjach. Co w zamian? Poszła seria wrogich działań - oczekiwanie, że oddam się do dyspozycji władz partyjnych, próba wykluczenia mnie z Klubu Radnych PiS, fałszywe zarzuty DESTABILIZACJI pracy.
Siedziałem długo cicho, żeby nie eskalować. Mija miesiąc od zamieszania wywołanego personalnymi decyzjami, które zapadły w trakcie mojego wyjazdu.
Nie ja zwołałem zebranie Klubu 29.08, nie ja zdecydowałem o miejscu, nie ja wybierałem uczestników. Ja natomiast wygrałem uczciwe głosowanie. Wszyscy podpisali się pod Uchwałą Klubu o moim wyborze.
Wszystko było jasne, ale wtedy włączył się Aleksander Mrówczyński - ten, kto DESTABILIZUJE. Ktoś tu zdaje się bronić tezy "Partia to ja" - nie ludzie, którzy harują na jej sukces, ale ten, kto spija ambrozję z krzewu, o który my wszyscy się troszczymy. Cofałem się od 25.08, ale nie jestem chłopcem do bicia.
Oddałem się do dyspozycji okręgu, ale nie będę słuchał dyspozycji Aleksandra Mrówczyńskiego, który nad interes naszej formacji ma własne wybujałe ego i osobiste układy.” - podkreśla Kamil Kaczmarek.
Uderzenie w radnych z klubu Prawa i Sprawiedliwości, dodatkowo związanych z kościołem, może Mrówczyńskiemu odbić się poważnie. Swoją decyzją nie tylko dyskredytuje Kaczmarka, Januszewskiego i Kamińską. Bije również w ich środowiska pokazując gdzie je ma.
Całkowicie nie licząc się z demokracją i wyborem mieszkańców, którzy głosowali na Zdzisława Januszewskiego, Kamila Kaczmarka i Magdalenę Kamińską jako kandydatów PiS do Rady Miejskiej w Chojnicach Mrówczyński uderza w wyborców!
Takimi metodami nie zbuduje się wiarygodności partii w terenie, w którym od lat wygrywa druga strona. Wyborcy nie chcą popierać partii, która opiera się na konfliktach i wewnętrznych awanturach, a właśnie do tego doprowadził poseł Mrówczyński.
Przypomnijmy, że w dyskredytowaniu i niszczeniu środowiska PiS poseł Mrówczyński ma doskonałe wyniki. W Człuchowie doprowadził praktycznie do rozpadu lokalnych struktur. Wyrzucił z partii Stanisława Jurka, ówczesnego asystenta eurodeputowanej Anny Fotygi. Z człuchowskiego PiS odeszła lub została wyrzucona spora grupa bardzo aktywnych i zaangażowanych działaczy. Dziś są na przykład radnymi miejskimi, ale nie reprezentują Prawa i Sprawiedliwości. I w sumie jest im z tym dużo lepiej, bo nie muszą wysłuchiwać absurdalnych wskazań z Chojnic od Mrówczyńskiego.
Swoistą walkę o zniszczenia środowiska członków i sympatyków Prawa i Sprawiedliwości w Czarnem (pow. człuchowski), gdzie na początku bardzo wspierano posła – jeszcze jako kandydata – a on sam mógł liczyć na dużą grupę wiernych zwolenników.
[ZT]45693[/ZT]
I wyjdzie na to, że zostaną mu tylko klakierzy, których żony pracują w strukturach miasta Chojnice i przez to są uzależnieni od burmistrza albo są „dostarczycielami” drewna dla rodziny posła... Smutne to, a dla PiSu może okazać się tragiczne podczas wyborów.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz