Matylda Mielewczyk to rozgrywająca drużyny SPR Gdynia. Gra z numerem 9. Jest wychowanką SP42, czyli gdyńskiej podstawówki z wielkimi tradycjami szczypiorniaka. Oprócz sukcesów w ekipie juniorek, wraz z drużyną seniorską awansowała do I ligi piłki ręcznej kobiet.
Miałaś być następczynią Otylii Jędrzejczak, a okazało się, że wybrałaś piłkę ręczną. Jak do tego doszło?
Od małego pare razy w tygodniu rodzice zawozili mnie na lekcje pływania, bardzo to lubiłam jednak po jakimś czasie okazało się, że to jednak nie to. Mimo wszystko postanowiłam wybrać się na testy do klasy pływackiej, która powstawała właśnie w szkole podstawowej nr 42 w Gdyni Karwiny. Potem jednak profil uległ zmianie, a ja zostałam i tak właśnie zaczęła się moja przygoda z piłką ręczną.
Od dziewczynki bawiącej się piłką doszłaś z drużyną do awansu do I ligi. Jakie to uczucie?
Jest to niesamowite uczucie. Z niektórymi dziewczynami jestem razem od samego początku czyli około 9 lat. To ile razem przeżyłyśmy i jakie wspomnienia dzielimy jest nie do opisania.
Jak oceniasz miniony sezon, 9 wygranych spotkań na 9 rozegranych, czyli chyba nie mogło być lepiej?
Faktycznie statystyki pokazują że ten sezon w naszym wykonaniu nie mógł być lepszy, jednak trzeba pamiętać że skończył się dużo szybciej. Na pewno pozostaje pewien niedosyt, ponieważ czekało nas jeszcze wiele ciekawych spotkań do rozegrania.
A jak teraz dbasz o swoją kondycję?
W sytuacji jakiej obecnie się znajdujemy nie jest to łatwe, jednak opierając się na planie treningowym który otrzymałyśmy od trenera staram się zrobić jak najwięcej w warunkach domowych. Brakuje mi jednak treningów na hali i liczę że wrócimy do nich jak najszybciej.
Masz kontakt z kadrą trenerską?
Z trenerem jesteśmy w stałym kontakcie. Tak jak mówiłam, przesyła nam plan i w razie pytań jest do naszej dyspozycji.
A nie brakuje treningów z całą drużyną?
Oczywiście że tak. Przez cały rok dni w których się nie widzimy można policzyć na palcach jednej dłoni. Pomimo tego, że czasem nie możemy już ze sobą wytrzymać, bardzo brakuje mi takich treningów.
Jak rekompensujecie sobie brak bezpośrednich spotkań?
Dzięki mediom społecznościowym możemy utrzymywać kontakt i „być” ze sobą nawet w tej trudnej sytuacji.
Być jak Monika Kobylińska? Jest to dla Ciebie wyzwanie?
Możliwość obserwowania jak rozwijają się polskie zawodniczki jest na pewno ogromną motywacją. Spełnieniem marzeń byłby wyjazd za granicę i możliwość zagrania w lidze mistrzów. Każda polska zawodniczka, której udało się to osiągnąć jest potwierdzeniem, że takie marzenia można zrealizować tylko ciężką pracą.
Chodzisz do VILO, tam trzeba dużo się uczyć! Jak godzisz naukę ze sportem?
Pogodzenie sportu i nauki w VI LO które już tak naprawdę ukończyłam wymagało ode mnie dobrej organizacji czasu, jednak myślę że jest to konieczne w większości gdyńskich szkół. Teraz z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć że jest to jak najbardziej do zrobienia. Nauki w VI LO jest sporo, jednak uczy się tam wielu sportowców co pokazuje, że wcale nie jest to szkoła której trzeba poświęcić cały czas wolny.
A gdybyś miała zachęcić dużo młodsze od siebie dziewczyny do grania w piłkę ręczną, to jakich argumentów byś użyła?
Przede wszystkim jest to okazja do poznania niesamowitych ludzi. Wiele osób, nie tylko z naszej drużyny, z którymi łączą mnie super wspomnienia, poznałam właśnie dzięki piłce ręcznej. Dodatkowo jest to sport, który wiąże się z wieloma emocjami a one pozostają w pamięci na długie lata.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz