"Polska szkoła nie jest w kryzysie idei, jest w kryzysie organizacji, logiki i przewidywalności. Od lat wprowadzamy zmiany, które mają przynieść "świeże spojrzenie", a w rzeczywistości stają się kolejną warstwą na nieustannie pudrowanym systemie. Zmieniamy nazwy przedmiotów, programy, egzaminy i wytyczne, zapominając, że każda z tych decyzji uderza w ludzi, którzy ten system tworzą: nauczycieli, uczniów, rodziców." - podkreśla Jakub Ubych, radny Gdyni.
Niestety władze miasta, a przede wszystkim wiceprezydentka Oktawia Gorzeńska odpowiedzialna za miejską oświatę, również nie mają pomysłu na naprawę. Owszem opowiada się wiele o szkoleniach, warsztatach czy aktywizowaniu środowiska nauczycielskiego. Jednak nie za wiele z tego wynika.
Jakub Ubych zdiagnozował dramatyczną sytuację, za którą odpowiedzialność ponosi przede wszystkim rząd, który mimo wielkich deklaracji w kampanii wyborczej nawet nie zrealizował całkowicie obiecanych podwyżek dla nauczycieli. Za to MEN wprowadza kolejne irracjonalne reformy, które mogą doprowadzić oświatę do zapaści. Mówił o tym Marek Hacia:
[ZT]77394[/ZT]
"Nie ma w tym ciągłości, nie ma czasu na wdrożenie i zrozumienie. Polityczne decyzje podejmowane są w rytmie konferencji prasowych, a nie analiz i symulacji. W efekcie kolejne rozporządzenia spadają na szkoły jak granaty i wybuchają w rękach tych, którzy muszą je wdrożyć, a potem żyć w ich konsekwencjach.
Rodzice czują się zagubieni w gąszczu zmieniających się podstaw i wymagań. Wiedzą, że od wyniku testu zależy przyszłość ich dziecka, ale coraz częściej zadają pytanie, czy szkoła uczy rozumieć świat, czy tylko trafiać w klucz odpowiedzi. Nauczyciele z kolei coraz częściej pracują w trybie przetrwania - wykonując polecenia, zamiast rozwijać pasje. Bo system nie daje przestrzeni na odwagę.
Tymczasem świat nie czeka. Technologia stała się głównym mianownikiem zmian cywilizacyjnych. Dziś ważniejsze od pamięciowego opanowania 10% materiału jest umiejętne wyszukanie, zrozumienie i zastosowanie 100% potrzebnych informacji.
Wiedza encyklopedyczna traci wartość, jeśli nie idzie w parze z kompetencjami cyfrowymi, krytycznym myśleniem i umiejętnością korzystania z narzędzi, które już dziś kształtują gospodarkę, administrację i kulturę.
Edukacja cyfrowa i higiena technologiczna nie są dodatkami, a są fundamentem nowoczesnego kształcenia.
To nie kwestia zakupu tysięcy laptopów czy zamiany papierowych podręczników na pliki PDF.
To kwestia zrozumienia, że cyfryzacja to nie ekran, lecz kompetencja i zdolność do mądrego, krytycznego i bezpiecznego poruszania się w świecie technologii, która będzie definiowała nasze życie jeszcze długo po zakończeniu szkoły.
Największym wyzwaniem nie jest więc kolejne rozporządzenie ani zmiana podstawy programowej. Wyzwaniem jest odpowiedź na pytanie: czy chcemy kształcić młodych ludzi, którzy będą potrafili tworzyć przyszłość, czy tylko odtwarzać to, co wymyślą inni? Ci pierwsi nadadzą rytm zmianom. Ci drudzy... staną się ich biernymi obserwatorami.
Reforma edukacji powinna wreszcie przestać być zbiorem reakcji i doraźnych decyzji. Potrzebujemy odwagi, by myśleć o świecie za 5, 10, 20 lat, przyszłość nie poczeka, aż dopiszemy kolejny przedmiot do podstawy programowej." - diagnozuje Ubych.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz