Przy tym, co dzieje się od Trasy Kwiatkowskiego na ul. Unruga w kierunku w Oksywia, wszelkie dotychczasowe korki w Gdyni to pikuś i "zabawa w berka". To już nie są minuty. Dojazd na przykład do Babich Dołów od zjazdu z Estakady Kwiatkowskiego może potrwać nawet powyżej półtorej godziny.
Sprawa od samego początku przejęcia inwestycji przez obecną władzę idzie nie tak. Interweniowali radni dzielnicy Oksywie. Mieszkańcy wielokrotnie zgłaszali wątpliwości co do rozwiązań kierowania ruchu. I ZDiZ, i władze miasta pozostawały głuche na wnioski Gdynian.
Radny Ubych merytorycznie wskazywał nie tylko błędy, ale przede wszystkim sposoby ich uniknięcia lub wprowadzenia takich rozwiązań, które na przykład generowanie korków zniwelują do minimum. To też zostało zbagatelizowane...
Aktualnie prowadzone prace modernizacyjne definitywnie pokazały, że władze Gdyni nie mają pojęcia jak prowadzić roboty drogowe na żywym organizmie mieszkańców, którzy muszą dojechać do pracy czy szkoły, a potem wrócić do domu. Radny Jakub Ubych sprawę dokładnie opisał. Czy rządzący miastem skorzystają z podpowiedzi radnego i pochylą się nad problemem? Może tak, może nie... Najbliższe dni to pokażą.
W miniony weekend tysiące mieszkańców Oksywia, Obłuża, Babich Dołów doświadczyły paraliżu komunikacyjnego. Czy korki i utrudnienia można było całkowicie wyeliminować? Nie. Ale czy można było zminimalizować ich skalę i skutki? Zdecydowanie tak.
Zabrakło planu i decyzji. Zabrakło odpowiedzialności. Poniżej kilka zdań ode mnie.
KOMUNIKACJA Z MIESZKAŃCAMI, zawiodła całkowicie.
Pierwszy oficjalny komunikat miasta pojawił się wiele godzin po rozpoczęciu chaosu (wieczorem). Później wiceprezydent pisze na Facebooku w środku nocy – w sposób oderwany od realiów. A w niedzielę? Mimo wcześniejszego zakończenia prac na Unruga, nikt nie napisał, że droga jest przejezdna (najlepsza ocena czy była kontrola).
Reagowanie bez planu przypomina gaszenie pożaru benzyną. A Gdynia płonęła korkami, frustracją i bezsilnością.
ORGANIZACJA RUCHU - GDY TRZEBA SPOJRZEĆ SZERZEJ:
Wiadomo było, że kluczowym punktem będzie skrzyżowanie płk. Dąbka / Kwiatkowskiego - przeciążone z każdej strony. Zostawiono wszystko sygnalizacji świetlnej.
Czy mogło być ręczne sterowanie ruchem przez cały czas? Wtedy można było stworzyć zmienne przedziały czasowe dla głównych potoków i reagować na zmiany? Gdzie byli ludzie, którzy mieli decydować?
Dlaczego nie przekierowano części ruchu z Kosakowa przez serpentynę i Hutniczą? Dlaczego nie kontrolowano skrzyżowań z Zieloną i Benisławskiego, które rozlewały korek po całych dzielnicach? Dlaczego nie udostępniono od razu przy blokadzie przelotu przez ul. Cechową, która mogła odciążyć rejon Śmidowicza? (moja reakcja, gdy byłem w sobotę). Rondo Walentynowicz – krytyczne dla komunikacji miejskiej – również bez nadzoru.
PLAN KRYTYCZNY – A WŁAŚCIWIE JEGO BRAK:
Nie było żadnego „planu B”. A przecież można czasowo wyłączyć ul. Unruga dla ruchu indywidualnego, kierując go na płk. Dąbka i dać szansę komunikacji miejskiej, zapewniając przejezdność autobusom.
Takie rozwiązania stosuje się podczas kryzysowych sytuacji, a taka przecież miała miejsce? W sobotę autobusy były puste, a ludzie wysiadali i szli na piechotę. A pojazdy stały godzinami w korkach.
LUDZIE, NIE TYLKO POJAZDY
To był ciepły weekend. Ludzie stali w korkach po kilka godzin. Bez dostępu do informacji i komunikatów co się właściwie dzieje i czego należy się spodziewać.
PODSUMOWANIE:
Nie chodzi o to, by udawać, że inwestycje mogą się odbywać bez utrudnień. Ale miasto, które działa, potrafi je przewidywać, minimalizować i otwarcie o nich mówić.
A Gdynia w ten weekend? Milczała, udawała że nie widzi, a wręcz ignorowała. 5 zespołów kierowania ruchem mogłyby pomóc dziesiątkom tysięcy.
0
0
0
0
0
0
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz