"W ramach prowadzonej kontroli Komisji Rewizyjnej przyjrzałem się bliżej kwestii zakończenia współpracy przez byłych wiceprezydentów. Odkryte kwestie pozwalają mi stwierdzić, że Wojciech Szczurek i Marek Łucyk to takie drobne cwaniaczki. Skąd ten wniosek?"
- poinformował Marek Dudziński, radny miasta Gdyni.
Sprawa rozstawania się co niektórych urzędników miejskich w Gdyni od dnia zaprzysiężenia nowej prezydent Aleksandry Kosiorek wzbudza wielkie emocje. Mieszkańcy liczyli na to, że nowa władza szybko upora się z poprzednią ekipą i "kwiat" Samorządności Wojciecha Szczurka przestanie pełnić jakiekolwiek funkcje. Tak jednak się nie dzieje, mało tego - są tacy, którzy byli na świeczniku w poprzednich kadencjach i nie dość, że dalej sprawują swoje funkcję, to jeszcze wygrywają konkursy już organizowane przez nową administrację...
Coraz częściej przewija się teza, że Gdyński Dialog nie był i nadal nie jest przygotowany do przejęcia władzy w mieście! Za to z powodzeniem wychodzi mu pogłębianie chaosu, który ogarnia Gdynię...
Jednak kwestie związane z najbliższymi współpracownikami Wojciecha Szczurka, czyli jego zastępcami to swoisty papierek lakmusowy. Jak widać i ten sprawdzian kiepsko wypadł. Kosiorek nie ma odwagi stanąć przed mieszkańcami i powiedzieć co i jak ma do zarzucenia starej władzy. Pozwoliła na powołanie w sprzeczności z prawem Gdyńskiej Rady Działalności Pożytku Publicznego. Miała wtopę z przedstawicielem Gdyni w radzie nadzorczej Portu. Przede wszystkim jednak cały czas zwleka z kompleksowym audytem i wyręcza się kontrolą CBA, która zajmuje się tylko dwoma działaniami.
Radny Marek Dudziński skrupulatnie zbadał sprawę zatrudnienia byłego już wiceprezydenta Marka Łucyka.
Tak podsumował swoje śledztwo:
Cofnijmy się do 8 kwietnia br. W Gdyni wielkie zaskoczenie, u niektórych przerażenie - Wojciech Szczurek, który rządził przez 26 lat i zawsze wygrywał w I turze - nie przeszedł nawet do II tury wyborów. Co to oznacza?
A no to, że na pewno dotychczasowi wiceprezydenci stracą pracę - Marek Łucyk, Katarzyna Gruszecka-Spychała, Michał Guć i Bartosz Bartoszewicz. To było pewne!
złożyłem dwie interpelacje w sprawie odpraw i sposobu odejścia ww. wiceprezydentów.
W przypadku Marka Łucyka, w odpowiedzi na pierwszą interpelację, moją szczególną uwagę zwrócił fakt, że na dzień 13 sierpnia ciągle pozostawał w stosunku pracy z Urzędem, gdzie u pozostałych prezydentów ten okres wypowiedzenia - albo go nie było (Guć i Bartoszewicz), albo zakończył się w lipcu (Gruszecka-Spychała). A Łucyk ciągle był zatrudniony.
Do tego, zobaczyłem, że w kwietniu pobrał z ZFŚS 500 zł, co mogło wskazywać, że poszedł na urlop.
I poszedł! Zawnioskował o niego 15 kwietnia i rozpoczął 25 kwietnia i do tego czasu… NIE OTRZYMAŁ WYPOWIEDZENIA.
Gdzie w tym samym czasie (26-30.04) pozostali wice dostawali wypowiedzenia.
Co to spowodowało w praktyce? To, że Marek Łucyk dostał wypowiedzenie w dniu 6 maja, czyli wypowiedzenie jest skuteczne na koniec miesiąca. A tym samym jego okres wypowiedzenia trwał od czerwca do sierpnia. A nie jak u Gruszeckiej-Spychały - od maja do lipca.
Tym samym Marek Łucyk za swój kilkudniowy urlop otrzymał miesięczną pensję ekstra! Można? Można! Tj. Ok 10 tys. netto!
* * *
Przypomnijmy, że Bartoszewicz i Guć dostali jeszcze po 50 kilka tysięcy odprawy...
A na dodatek coraz głośniej w mieście mówi się, że to Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski ochrania swoich kolegów z Samorządności, wszak kiedyś był z ramienia SWS przewodniczącym Rady Miasta Gdyni. Przecież oprócz urzędników miejskich na stanowiska kierowniczych zasiadają prominentni ludzie SWS, jak Bień w Straży Miejskiej, Nawrocka w Gdyńskim Centrum Kultury, Brutel w Gdyńskim Centrum Sportu, Felon w ZDiZ, Stasiak w PKM, Żurek w PKA, Ewa Król w Laboratorium Innowacji Społecznych...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz