30 lipca w Moskwie dobywały się finały skoków o tyczce mężczyzn. Dyscyplina była mocno obstawiona. Władysław Kozakiewicz musiał pokonać m.in. Siergieja Kulibabę, Konstatina Wołkowa, Jeana-Michela Bellta i Tadeusza Ślusarskiego.
W finale gdynianin Władysław Kozakiewicz skoczył 5,78 zdobywając olimpijskie złoto i ustanawiając rekord świata. Skacząc po zwycięstwo tyczkarz w kadrze narodowej reprezentował klub Bałtyk Gdynia. Był wtedy w doskonałej dyspozycji. Mimo nieprzychylnej publiczności, która na każdy jego skok reagował gwizdami, udowodnił że jest najlepszy na świecie, a przede wszystkim lepszy od zawodników Związku Sowieckiego. I wtedy właśnie po udanym skoku na 5,78 wykonał swój słynny na cały świat GEST – pokazał WAŁA. Nie zostało to pozytywnie odebrane przez w większości rosyjską publiczność, która doskonale zinterpretowała postawę Kozakiewicza. Na dodatek trzeba pamiętać, że to był rok 1980 i właśnie zakończyła się fala strajków na Lubelszczyźnie, w Polsce wrzało. Gest Kozakiewicza był również uznany, za sprzeciw wobec socjalizmu i całemu Układowi Warszawskiemu. Tym bardziej, że demokratyczny świat zbojkotował moskiewską Olimpiadę za agresję na Afganistan.
- Wściekłem się na te gwizdy i musiałem im pokazać, co o nich myślę i co mi w tym momencie mogą... - podsumował gdyński tyczkarz.
W każdym razie złoto Władysława Kozakiewicza to był wielki sukces Gdyni, wielki sukces trenera Walentego Wejman (dziś w Klubie Lekkoatletycznym Gdynia trenuje Karolina Wejman, wnuczka Walentego).
Oprócz niego w letnich igrzyskach uczestniczyli inni lekkoatleci Bałtyku Gdynia. Byli to: Jerzy Hewelt /400ppł – Montreal 1976/; Dariusz Ludwig /10-bój – Moskwa 1980/; Janusz Szczerkowski /10-bój – Moskwa 1980/; Andrzej Klimaszewski /skok w dal – Moskwa 1980/; Marian Kolasa /tyczka – Seul 1988/. Na Igrzyskach Olimpijskich w Atenach (2004), Pekinie (2008) i Londynie (2012) skakała Monika Pyrek, wychowanka KL Gdynia, która przeniosła się do Szczecina, bo tam miała warunki do trenowania.
Mając takich lekkoatletów można pomyśleć, że w mieście jest nowoczesny lekkoatletyczny stadion, na którym wykuwają się olimpijskie talenty. Niestety Gdyni takowego nie posiada. W strukturze dawnego Gdyńskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, kiedy jeszcze był to teren treningów sekcji Bałtyku Gdynia (piłkarze Bałtyku Gdynia na swoim boisku rozgrywali mecze do 2009 roku) działał Ośrodek Skoków Walentego Wejmana. W 2010 roku, w czasie budowy nowego stadionu miejskiego zlikwidowano to co zostało po Ośrodku Skoków, w tym m.in. 70 metrów bieżni, dwa zeskoki, liny, poręcze do ćwiczeń gimnastycznych. Zlikwidowano również rzutnię zewnętrzną. I tak po dziesiątkach lat miasto Gdynia zniszczyło bazę lekkoatletyczną, która wychowała wielu doskonałych zawodników, w tym olimpijczyków.
Środowisko lekkoatletyczne to nie tylko KL Gdynia, to także WKS Flota i LKS Zorza. Zawodnicy nadal osiągają sukcesy. Mogłyby być większe, ale jest jeden, wcale nie mały (powierzchnią) problem. W Gdyni, mieście olimpijczyków nie ma stadionu lekkoatletycznego. Gdyńscy lekkoatleci nie mają gdzie odbywać na powietrzu treningów z prawdziwego zdarzenia. Jak nie źle wymodelowana bieżnia, to brak miejsca do skoków o tyczce, nie ma pełnowymiarowych rzutni do oszczepu, młota czy kuli. O bieżni zarówno dla sprinterów, jak długodystansowców nawet nie ma co marzyć. O bieganiu przez płotki czy 3000 metrów z przeszkodami lepiej w ogóle nie myśleć. Oprócz hali lekkoatletycznej w dość opłakanym stanie Gdynia jako miasto nie ma w swojej ofercie żadnej propozycji dla młodych sportowców, którzy chcieliby przygotowywać się do zawodów korzystając z profesjonalnych urządzeń sportowych.
Od lat trwa walka o stadion lekkoatletyczny. W 2017 Miasto Wspólne apelowało o budowę stadionu. Władze Gdyni wydają horrendalne pieniądze na wątpliwe inicjatywy, a na budowę stadionu wystarczą 4 miliony.
Ale musi być jeszcze wola władz miasta...
Bo wcześniej czy później mieszkańcy (przy urnach) mogą wykonać GEST Kozakiewicza!
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz