Gdynia z każdym dniem staje się coraz mniej przychylna mieszkańcom, którzy zaczynają być traktowani przez władzę jako intruzi, którzy cały czas czegoś chcą, o coś się czepiają i jeszcze mają czelność o coś wnioskować czy coś poddawać krytyce.
Jakub Ubych, gdyński radny, który wielokrotnie sygnalizował możliwość pojawiania się problemów, konkretnie podsumował sytuację na modernizowanej ul. Unruga na Obłużu.
Chaos i brak jakichkolwiek informacji ze strony władz miasta definitywnie pokazują gdzie "dowództwo Gdyni" ma mieszkańców.
Najtragiczniejsze w tym jest to, że praktycznie całe miasto to widzi i jest coraz bardziej zdenerwowane, a radni koalicji udają, że nic się nie stało... Gdynia popada w jakiś dramat komunikacyjno - decyzyjny, który za chwilę może być nie do opanowania.
"W sobotę tysiące gdynian utknęły w korkach. Stoimy w autobusach i samochodach godzinami - bez informacji, bez pomocy służb. Jedyną odpowiedzią miasta była… sygnalizacja świetlna, która beznamiętnie zmieniała światła – jakby zupełnie nie wiedziała, że wszystko wokół dawno przestało działać.
To nie była katastrofa naturalna. To nie był nagły wypadek. To był drugi etap zapowiedzianych prac na ul. Unruga. Drugi - czyli był czas, by wyciągnąć wnioski z pierwszego. Ale nie wyciągnięto. Zlekceważono sygnały. Po raz kolejny zabrakło koordynacji, informacji i obecności miasta tam, gdzie ono było najbardziej potrzebne - na skrzyżowaniach, w korkach, przy mieszkańcach.
Byłem w piątek o 23:00, w sobotę rano. Na miejscu, jako radny mieszkający w Chwarznie-Wiczlinie. Bo nie trzeba być z Oksywia czy Obłuża, żeby czuć odpowiedzialność za miasto. Ale nie widziałem nikogo, kto powinien tam być z urzędu. Ruch na wyjeździe z płk. Dąbka na Kwiatkowskiego aż prosił się o ręczne sterowanie. A miasto? Milczało. Służby? Niewidoczne. Objazdy? W czasie totalnego paraliżu mieszkańcy uciekali w Cechową, która była wyłączona. Przesunięto zapory, pomimo przygotowanej wcześniej nawierzchni. To był efekt frustracji stojących blisko godzinę w korku.
Czy to obraz Gdyni nowoczesnej, sprawnej i bliskiej ludziom? Dziś wielu z Was czuje bezsilność, frustrację i złość. I mają Państwo do tego pełne prawo. Bo miasto powinno działać. Zwłaszcza wtedy, gdy jest problem. Wtedy jego obecność jest najważniejsza.
Nie wiem, czy Prezydent Miasta albo jej zastępcy zabiorą głos. Skoro z ostatniej zmiany organizacji płynął szereg uwag? Skoro wcześniej korzystano z rozwiązań opartych o ręczne sterowanie ruchem. Trzeba korzystać z doświadczenia.
W tym wszystkim przecież to mieszkańcy są najważniejsi. A opóźnienia sięgały godzin..."
Do wypowiedzi radnego Ubycha nie ma czego dodawać. Jasno i konkretnie przedstawił stan miasta na podstawie organizacji ruchu na modernizowanej ul. Unruga.
Dobrze, że póki co nie jest to możliwe. MON zapowiada, że za Estakadę może wziąć się dopiero po 2027 roku... Nie wiadomo tylko, czy do tego czasu wytrzyma konstrukcja. O katastrofie budowlanej już była mowa wielokrotnie. Dlatego nie wiadomo czemu Aleksandra Kosiorek zwleka z podjęciem decyzji o remoncie przeprawy nad torami. Jej ekipa również nabrała wody w usta. Za to wystawiają się do zdjęć, kiedy jakiś doradca szefa MONu coś opowiada albo sam Władysław Kosiniak-Kamysz obiecuje. A jego zastępca sekretarz stanu Paweł Bejda stwierdza jednoznacznie: "Wnioskowana potrzeba inwestycyjna w zakresie modernizacji estakady może być rozpatrzona w ramach programowania zadań obronnych Rządowego Funduszu Rozwoju Dróg dofinansowania od 2027 r."
0 0
I kto to się pyta? Przecież jest to oczywista sprawa i skutek decyzji podjętych w przeszłości w warunkach sporu z zarządcą dróg krajowych. Skutkiem jest to, że Gdynia została "z ręką w skarbonce", która stała się estakada pozostająca na utrzymaniu miasta. To dawne dzieje i oczekiwanie odpowiedzi od obecnego prezydenta jest najzwyklejszym brakiem rzetelności.
Odpowiedź jest tylko jedna, miasto nie ma pieniędzy na utrzymanie estakady z takim obciążeniem. To co może zrobić, to to samo, co zrobiło na wieść o otwarciu terminala promowego przy Polskiej. Miasto postawiło zakazy ruchu dla ciężarówek na Portowej i Jana z Kolna.