Grzegorz Bońdos z Bryzy ustosunkował się do sensacyjnych wiadomości ogłoszonych przez Urząd Miasta Gdyni w związku z dyscyplinarnym zwolnienie Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego.
Przypomnijmy, że informacje przekazywane przez służby informacyjne gdyńskiego ratusza cytowały m.in. prezydentkę Aleksandrę Kosiorek, która mówiła o "ochronie osób trzecich".
W przestrzeni publicznej pojawiły się przeróżne domysły... Mimo wielu prób, nikt oficjalnie "pary nie puścił" i nie ukazał się żaden komunikat określający powód lub powody dyscyplinarki Zmudy-Trzebiatowskiego. On sam również nie ustosunkował się do przyczyn "wywalenia" z Urzędu Miasta Gdyni. Poinformował jedynie, że może sądownie dochodzić swoich praw...
* * *
Kiedy odpowiedzialność nie idzie w parze z umocowaniem?
W sprawie ostatniego głośnego zwolnienia dyscyplinarnego w Urzędzie Miasta Gdyni pojawiło się jedno kluczowe stwierdzenie: „nie było przestępstwa”.
To oznacza, że nie chodziło o klasyczny mobbing czy nadużycie władzy.
Możliwe, że mamy do czynienia z mniej rozpoznanym mechanizmem — mobbingiem wstępującym, czyli konfliktem, w którym to zespół marginalizuje osobę wyznaczoną do realizacji zadań kierowniczych lub koordynacyjnych, mimo że formalnie nie pełni ona funkcji przełożonego.
To zjawisko jest szczególnie groźne tam, gdzie dochodzi do powierzenia odpowiedzialnych zadań osobie nieposiadającej wystarczających uprawnień formalnych ani realnego poparcia instytucjonalnego.
Taki pracownik:
W organizacjach, gdzie relacje nie są jasno uregulowane, a zakresy obowiązków rozmyte, prowadzi to do napięć.
Pracownicy nie rozumieją, dlaczego osoba na „zwykłym” stanowisku specjalistycznym podejmuje decyzje istotne dla całych zespołów.
Szybko pojawia się opór, izolacja i podważanie pozycji, a urzędnik zostaje sam w sytuacji rosnącego konfliktu.
Taka sytuacja zdarza się w różnych ośrodkach administracyjnych, zwłaszcza tam, gdzie brakuje spójnej chain of command – zdrowej, służbowej równowagi, w której przełożony nie tylko deleguje zadania, ale też aktywnie wspiera swojego podwładnego, zapewniając mu adekwatne uprawnienia do realizacji powierzonych obowiązków.
Bez wyraźnego wsparcia kadrowego, taka konstrukcja z góry skazana jest na erozję. W razie kryzysu organizacyjnego to właśnie taka osoba najczęściej zostaje poświęcona – niezależnie od rzeczywistego rozkładu odpowiedzialności.
Problem nie leży więc wyłącznie w zachowaniu jednostki, ale w sposobie zarządzania strukturą zadań i uprawnień.
Powierzenie odpowiedzialności bez formalnego umocowania i narzędzi wykonawczych to prosta droga do konfliktów personalnych, które kończą się napięciami, postępowaniami wyjaśniającymi lub – jak w Gdyni – dyscyplinarnym zwolnieniem.
W takich przypadkach pytanie nie brzmi tylko „kto zawinił?”, ale kto zaprojektował taką strukturę, kto ją nadzorował i czy konflikt nie był narzędziem zarządzania samym w sobie.
Użytkowniku, pamiętaj, że w Internecie nie jesteś anonimowy. Ponosisz odpowiedzialność za treści zamieszczane na portalu dziendobrypomorze.pl. Dodanie opinii jest równoznaczne z akceptacją Regulaminu portalu. Jeśli zauważyłeś, że któraś opinia łamie prawo lub dobry obyczaj - powiadom nas [email protected] lub użyj przycisku Zgłoś komentarz
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz