Dziś już wiadomo, że próby zdyskredytowania Bryzy i wypchnięcia jej poza margines społeczny spełzły na niczym. Wrogowie i ci, którzy zdradzili opowiadając jakieś dyrdymały o odwieszaniu bluzy, czy utwierdzali, że nie działali we wspólnych przedsięwzięciach, zatrzymali się na pozycji "bajkopisarzy" i to jeszcze bardzo kiepskiej jakości opowiastek, które nawet do pięt nie dorastają tym z "mchu i paproci". Generalnie do poziomu Bryzy wiele im brakuje! Przy tym wysokość Czomolungmy to malutki, nic nie znaczący odcineczek. Różnicę w poziomach Bryzy, a jej adwersarzy mierzyć należy w latach świetlnych. Jako odcinek pomiarowy możny by przyjąć odległość od Ziemi do Galaktyki Bodego, znanej jako Galaktyka M 81, czyli 12 milionów lat świetlnych. Przy czym takich odcinków są setki...
Bryzę zaczęli wspierać mieszkańcy Gdyni, którzy w formie felietonów przedstawiają swoje spojrzenie na miasto. Jako pierwsza uczyniła to Iwona Ohana.
* * *
"Miało dziś być coś innego, ale w naszej grupie "Gdynia jako pierwsze miasto w Polsce", pojawił się interesujący felieton mieszkanki Iwona Ohana.
Felieton odnosi się do postu sprzed kilku dni." - informuje Sławomir Januszewski z Bryza.
[ZT]71084[/ZT]
„Chciałabym się odnieść do postu Pani G. Czaplewskiej z 07.03.2025, a raczej reakcji na niego. Nie mam wątpliwości, że z równą mocą zostanę zaatakowana przez pewną część mieszkańców, jednak powiem to, co mi leży na sercu – a leży mi nasze miasto.
Nie rozumiem, oceniając po sporej części reakcji na ten post, tego jak bardzo nasze oczekiwania wobec sprawujących władzę, nie tylko zresztą w Gdyni, się zdegradowały.
Zamiast oczekiwać realizacji przedwyborczych obietnic, ale też dociekać czy kwestionować poczynania władz, atakujemy osobę, która miała – nie czelność – ale zwykłą, cywilną odwagę zapytać o to, co ją nurtuje jako mieszkankę, co więcej, powinna nurtować każdego (w dalszej części wyjaśnię dlaczego).
Wracając do postu, a raczej merytorycznego zapytania, skierowanego w końcu nie do szeregowego, ale prominentnego oficjela (wiadomo, że z wcześniejszymi aspiracjami na urząd Prezydenta) – o wyjaśnienie wątpliwości związanej z powołaniem na publiczne stanowisko. Nie rozumem emocji.
Oczekiwałabym równie racjonalnej i kulturalnej odpowiedzi drogą oficjalną, zamiast ucieczki w protekcjonalny atak drogą prywatną. Pan Zygmunt Zmuda-Trzebiatowski postarał się o to, żeby droga której użył została uznana za oficjalną. Rzecz jest tym bardziej przykra, dla mnie osobiście, że Pan Z. Zmuda-Trzebiatowski starał się o najwyższy urząd w mieście i dostał mój głos.
Wracając do kwestii piastowania najwyższych urzędów i degradacji naszych oczekiwań. Zaatakowano ważne pytanie o etyczne standardy jej sprawowania, z czym obecna ekipa szła po zwycięstwo i otrzymała nasze poparcie. Podobnie jak z wieloma innymi obietnicami, o których nikt już nawet nie wspomina i nie domaga się ich realizacji, bo przecież uznaliśmy, że tak właśnie sprawuje się władzę – to mieszkańcy są dla władzy, a nie na odwrót. Co najwyżej niepokorny obywatel dostanie lanie na forum, nie zaś oficjel, zajęty komfortem sprawowania swojego urzędu, dlatego uzurpujący sobie prawo do nerwowych reakcji, gdy ktoś zakłóca mu spokój, wymagając wypełnienia zadań do realizacji których został powołany i za które zostaje wynagradzany z naszych portfeli.
Dla porządku przypomnę, że jedną z pierwszych decyzji podjętych prze nowe władze, były stawki ich wynagrodzenia. Co niezbicie dowodzi hierarchii potrzeb. Niedługo upłynie rok od przejęcia sterów, a obietnice takie jak: strefa płatnego parkowania, połączeń i cen biletów MZK, czy stawki wywozu śmieci etc., zostały tam gdzie były, czyli w lesie (to a propos dzików, które są wszędzie tylko nie w lesie). I dlaczego miałyby być gdzieś indziej, skoro władzom nie wolno zadawać nieprzyjemnych czy kłopotliwych pytań, wskutek których mogłaby poczuć się niekomfortowo. To jest przywilej kast niższych. To dla nas zarezerwowany jest koszt przedzierania się przez rozryte, rozkopane miasto bezradnie się przyglądając, jak na naszych oczach Gdynia, dawniej dynamiczna, innowacyjna i będąca wzorem, powoli umiera.
Jedyne co kwitnie, to deweloperka. Konająca Świętojańska, udająca zmartwychwstanie Starowiejska czy Skwer Kościuszki, rozkopane i nieprzejezdne dzielnice i rosnące w niebotycznym tempie zadłużenie, nikogo już nie uwierają, bo stały się częścią zbiorowej zgody na zaistniały stan rzeczy.
Stan w którym władze miasta, od ponad 15 lat, stoją odwrócone plecami, zarówno od miasta jak i mieszkańców. To jest podatników i wyborców (na szczęście dla władz, raz na pięć lat).
I na koniec, wracając do punktu wyjścia, tj. dlaczego mamy prawo do zadawania pytań przedstawicielom władz, a ich obowiązkiem powinna być skrupulatna i rzeczowa odpowiedź (że o grzeczności nie wspomnę). Bo to nie my, ale oni podejmują w naszym imieniu zobowiązania finansowe czyli zaciągają długi, które potem obciążają nas. To my je spłacamy i będą jeszcze nasze wnuki.
Dlatego, tym bardziej dziwi atak na normalność, zamiast na patologię.
Kończąc, Gdynia już od dawna nie budzi uśmiechu, a hasło: „Uśmiechnij się jesteś w Gdyni” brzmi jak szyderstwo.”
Iwona Ohana
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz