Zamknij

Marek Rutka: po prostu realizuję to co obiecałem swoim wyborcom

08:56, 24.09.2023 Aktualizacja: 08:31, 25.09.2023
Skomentuj

Poseł Marek Rutka (Lewica) zasiada w Sejmie pierwszą kadencję. Jest jednym z najbardziej aktywnych parlamentarzystów. Jako poseł z Pomorza jest niekwestionowanym liderem pod względem ilości złożonych interpelacji, co jednoznacznie przekłada się na ilość interwencji poselskich i spotkań z mieszkańcami, zresztą nie tylko województwa pomorskiego.

Poseł Marek Rutka

Jest członkiem: Komisji Regulaminowej, Spraw Poselskich i Immunitetowych; Komisji Zdrowia oraz podkomisji stałej do spraw zdrowia psychicznego; nadzwyczajnej do rozpatrzenia senackiego projektu ustawy o zmianie ustawy o opiece nad dziećmi w wieku do lat 3, ustawy - Prawo oświatowe oraz ustawy o świadczeniach opieki zdrowotnej finansowanych ze środków publicznych (druk nr 920).

Brał również udział w pracach podkomisji, które już zakończyły swoją działalność:

  • nadzwyczajnej do rozpatrzenia przedstawionego przez Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej projektu ustawy o Funduszu Medycznym (druk nr 457)
  • nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o wyrobach medycznych (druk nr 1764)
  • nadzwyczajnej do rozpatrzenia rządowego projektu ustawy o zawodzie ratownika medycznego oraz samorządzie ratowników medycznych (druk nr 2661).

Marek Rutka ponownie kandyduje do Sejmu z Listy nr 3 LEWICA z pozycji nr 2

* * *

Jest pan jednym z najaktywniejszych posłów. Chodzi o ilość złożonych interpelacji...

Złożyłem ponad 2200 interpelacji. Daje mi to 7 miejsce w Sejmie. Na Pomorzu zdecydowanie pierwsze miejsce wśród posłów pod kątem ilości złożonych interpelacji. Ważne jednak jest to, że nie ilość pokazuje moją pracę, a jakość tych interpelacji, czyli poruszana w nich tematyka.

To jest również efekt pracy moich współpracowników, bo ja sam tylu tematów bym do interpelacji nie znalazł. Są to również sygnały płynące do mojego biura poselskiego.

Pierwsze moje interpelacje stricte dotyczyły Pomorza. To była kwestia likwidacji Urzędu Morskiego w Słupsku, kwestia zaniechania budowy statku ratowniczego przez Morską Służbę Poszukiwania i Ratownictwa. Również kwestie wykluczenia komunikacyjnego na Pomorzu. Chociażby linii kolejowej między Bytowem a Ustką. Także sprawy związane z ochroną środowiska, czyli zatopiona w wodach Zatoki Gdańskiej broń chemiczna.

Pytając o sprawy z innych części Polski na przykład chciałem wyjaśnień na temat wycinki lasu w województwach podkarpackim czy świętokrzyskim.

W związku z tym ten wachlarz jest naprawdę duży. Tu pragnę podkreślić, że bardzo wiele tych interpelacji dotyczy obszaru służby zdrowia. Mogę pochwalić się pierwszym miejscem pośród członków komisji zdrowia jeśli chodzi o ilość interpelacji w przedmiocie,którym zajmuje się komisja.

Czy pana praca rodzi się z poczucia misji?

To tak bardzo górnolotnie brzmi, ale ja jak obejmowałem mandat poselski w 2019 roku to powiedziałem, że będę pracował. I po prostu chcę realizować to, co obiecałem swoim wyborcom. To znaczy, żeby być aktywnym. Robię to, co do mnie należy! Oczywiście po uzyskaniu odpowiedzi przekazuję je osobom czy środowiskom zainteresowanym.

Jako przykład podam świeżą sprawę. Jest taka odpowiedź sprzed kilku dni ministra spraw wewnętrznych i administracji w sprawie utworzenia gminy Rytel.

Gmina Rytel, mam nadzieje, że państwo pamiętacie to obecnie sołectwo Rytel pod Czerskiem. To sołectwo było najsilniej dotknięte wichurą, która nawiedziła kilka lat temu część Borów Tucholskich. Nie obeszło się bez tragedii, do której doszło na obozie harcerskim, gdzie zginęły dwie harcerki.

Ta społeczność Rytla... Ja mam kontakt, można powiedzieć ciągły, z panią sołtys. Ta społeczność Rytla bardzo się zżyła po tej wichurze. Bardzo jest solidarna. I wrócił temat utworzenia gminy Rytel. Przypomnę, że do 1976 roku gmina Rytel istniała, a potem zmieniono ją w sołectwo. Mieszkańcy Rytla złożyli podpisy pod apelem, który został skierowany do ministra spraw wewnętrznych i administracji o przywrócenie gminie Rytel. Było to tuż przed nadejście covidu, który wszystko zamroził. Ja tą sprawę odkurzyłem i wysłałem interpelację do ministra pytając o to, jak toczy się sprawa utworzenia gminy Rytel. Uzyskałem odpowiedź, że w tej chwili nie toczą się żadne prace związane z utworzeniem gminy Rytel.

W tym momencie analizujemy to wspólnie z sołectwem Rytel, by zdecydować jakie kroki dalej podjąć, aby ministerstwo zmobilizować do pracy. To znaczy, skoro jest wniosek, to powinien uzyskać odpowiedź. Konkretną, nie, że się nie toczą żadne prace, bo to jest żadna odpowiedź, tylko, czy będzie ta gmina, czy ministerstwo stwierdzi jednoznacznie, że nie jest za utworzeniem gminy Rytel.

W tej chwili jest to rola mieszkańców. Oni zaproponują rozwiązanie. I jak będę mógł im pomóc, to oczywiście nadal będę ich wspierał.

Służba zdrowia to pana obszar działalności poselskiej. Co wg pana jest obecnie najważniejszym problemem Polaków w aspekcie funkcjonowania ochrony zdrowia?

Jeśli mówimy o całym systemie ochrony zdrowia w Polsce to ja nie znajduję takiego obszaru, z którego moglibyśmy być w pełni zadowoleni, to znaczy, że ten obszar funkcjonuje właściwie. Czy to będzie onkologia, czy to będą kwestie transplantacyjne... Nie ma takiego obszaru! Natomiast tam, gdzie według mnie jest największy kryzys, największe zaniedbania i to są zaniedbania kilkudziesięcioletnie, to nie jest kwestia tej czy innej ekipy politycznej, to jest ewidentnie psychiatria, a w szczególności psychiatria dzieci i młodzieży.

Obecny stan był do przewidzenia, że ta zapaść w kwestiach kondycji psychicznej polskiego społeczeństwa będzie po czasach covidu i lockdownu. Jak byliśmy zamknięci w domach, przez wiele miesięcy pozbawieni kontaktu, w szczególności dzieci z rówieśnikami, które nie mogli normalnie spędzać swojego dzieciństwa na placach zabaw, jeżdżąc na rowerze to musiało to przynieść opłakane skutki. Sprawa dotyczy również młodzieży. I myśmy na komisji zdrowia, ja jako członek podkomisji do spraw zdrowia psychicznego, o tym mówiłem, że my systemowo powinniśmy się na to przygotować, czyli dla dzieci które wracają z nauki zdalnej do szkół pierwszą rzeczą, jaka powinna być zrobiona, to integracja tych dzieci. To są wyjazdy na zielone szkoły, to są biwaki, żeby próbować te relacje odbudować, trochę nadrobić ten stracony czas.

A szkoła Czarnka doprowadziła do tego, że te dzieci wróciły do szkoły i pierwsze co zaczęto realizować, to testy! Sprawdzanie, czego żeście się nauczyli. Nie mówię, że wszędzie, ale w ogromnej większości placówek tak się działo. Przepytywanie, nadrabianie testami miesięcy izolacji.

To musiało się skończyć źle! Skończyć tragicznie! Bo dzieci powinny cieszyć się z tego, że wróciły do szkoły, do kolegów, do koleżanek, że mogą sobie „pobiegać” po korytarzy szkoły, co jest naturalne, a nie żeby siadać w ławkach i pisać 5 testów tygodniowo i stresować się z tego, jakie uzyskają oceny. To jest w ogóle postawione na głowie.

Jeśli w 2022 roku wskaźnik samobójstw u dzieci było 150 procent większy niż w latach poprzednich, to mówimy o dramacie. Dokładnie 150 procent wzrostu i sto pięćdziesięcioro dzieci popełniło skuteczną próbę samobójczą, czyli mniej więcej raz na 2 dni mamy jedno samobójstwo dziecka w Polsce, a prób samobójczych dzieci ponad 2 tysiące.

To są liczby tragiczne! Straszne, ba za tym idzie nie tylko dramat i rozpacz rodziny, ale też całej klasy. Znaczy co nauczyciel ma powiedzieć uczniom, że „Antka, Krysi nie ma i już nie będzie z nami, bo co?”. Jak to przekazać dzieciom?

W związku z tym to jest wina systemu. Systemu edukacji, systemu ochrony zdrowia psychicznego... ale systemu nie stworzyli kosmici tylko ludzie. I to ludzie są za to odpowiedzialni. Po prostu ci, którzy są u władzy. Taka jest prawda. I ministerstwo edukacji, i ministerstwo zdrowia.

Zdrowie psychiczne najmłodszych... Alarmuje pan na twitterze pokazując fatalny stan możliwości dostania się do lekarza. Jak to rozwiązać?

Na ten problem trzeba spojrzeć systemowo, to znaczy w 80 procentach przypadków dzieci i młodzież nigdy nie powinna trafić do szpitala psychiatrycznego. Nie! One powinny być zaopiekowane wcześniej. Na poziomie szkoły, pedagoga szkolnego, bądź placówki wsparcia, dzielnicowej czy gminnej. Te instytucje pierwsze powinny wyciągnąć rękę do takiego młodego człowieka. Szpital jest naprawdę ostatecznością.

Niestety u nas, skoro te dwa pierwsze elementy tego sita, tego systemu funkcjonują źle, a czasami bardzo źle, ale są też oczywiście dobre przykłady, bo nie można wrzucać wszystkiego do jednego worka, to na końcu jak się pojawia ten problem – na przykład próba samobójcza – to rodzice czy pogotowie od razu kierują to dziecko do przepełnionego szpitala psychiatrycznego.

Ja byłem wspólnie z podkomisją do spraw zdrowia psychicznego w Szpitalu na Srebrzysku na oddziale dziecięcym i naprawdę lekarze i Zarząd Województwa Pomorskiego robią wszystko, żeby rozbudować tę bazę, żeby było więcej łóżek, ale też trzeba pamiętać, że łóżka nie leczą.

Lekarzy psychiatrów jest bardzo mało.

Ten pobyt dziecka w szpitalu to jest totalna ostateczność! Ale tam dziecko może być zaopiekowane tylko w tym pierwszym etapie. Potem ono musi wrócić do rodziny, do środowiska i tam opieka musi być.

To jest oczywiście też kwestia nakładów na ochronę zdrowia. Nie ma wątpliwości, że to wymaga pieniędzy, ale jak powiedziałem, jak wcześniej psychologowie i pedagodzy zajmą się dzieckiem, to nie powinno ono dojść do momentu, w którym trafi do szpitala. Chodzi o specjalistów na etapie szkoły i tego ośrodka dzielnicowego czy gminnego, którzy mają poczucie misji. Wtedy nie będzie takiej potrzeby funkcjonowania tylu lekarzy psychiatrów. Wykształcenie takiego specjalisty medyka to 8 – 10 lat, więc na pstryknięcie palcami nie wyczarujemy psychiatrów, dlatego tak ważne jest reagowanie na poziomie szkoły.

W związku z tym ta diagnostyka powinna być dużo, dużo wcześniej i wtedy koszty byłyby dużo niższe, bo te dzieci szybko by wracały do równowagi. Kwestiami diagnozowania są obszary problemów w szkole, w rodzinie, w środowisku rówieśników, więc jeśli ten pedagog właściwie zareaguje, właściwie zainterweniuje i przeprowadzi terapię, do której też włączy się rodzina, to będzie dobrze.

My w swoim programie też postulujemy, aby dziecko miało prawo pójść samo do psychologa i do psychiatry. Uważamy, że nie musi być pełnoletnie, żeby korzystać z pomocy specjalistów. Chodzi o to, że na przykład 15 latem mógł pójść bez zgody rodzica, bo czasami wstyd mu się przyznać, czasami rodzice też nie mają dostatecznej świadomości i machają ręką mówiąc „nie, nie, tobie nic nie jest, nie wymyślaj”. Dziecku musi samo pójść, jeśli ma taką potrzebę. Mieć prawo. Oczywiście najlepiej gdyby poszło z rodzicami, ale są sytuacje takie, w których samo decyduje się podzielić swoimi problemami. Nabiera takiej odwagi i dlatego powinno mieć prawo samodzielnego korzystania z pomocy psychologa i psychiatry.

Robiliśmy w całym kraju ponad 20 okrągłych stołów w temacie zdrowia psychicznego dzieci i młodzieży. Ja zorganizowałem jeden w Gdyni, jeden w Gdańsku. Mieliśmy przykład młodej dziewczyny, która ze swoim szkolnym psychologiem przyszła w Gdańsku na obrady tego okrągłego stołu i podzieliła się swoimi doświadczeniami.

Że to dopiero drugi psycholog wyciągnął do niej rękę i dzięki temu ona nie targnęła się na swoje życie. Jest to bardzo pouczająca historia, bo ten psycholog przyszedł z tą nastolatką i opowiedział jak to wygląda od strony systemu. W związku z tym my powinniśmy zrobić wszystko, żeby tym dzieciom pomóc i wyciągnąć do nich rękę, jako dorośli. To jest po prostu nasza odpowiedzialność.

Co jest pana największym sukcesem w dotychczasowej działalności poselskiej?

Trudno oceniać samego siebie. Dla nie jest ważne, że ktoś z zewnątrz mnie dobrze ocenia. Portal mzdrowie.pl ocenił mnie jako najbardziej pracowitego posła sejmowej komisji zdrowia. Jako że jest to moja pierwsza kadencja, to taka ocena to duże wyróżnienie, bo są posłowie, którzy są po kilka kadencji i nie uzyskali takiej oceny. Nigdy nikt ich tak nie wyróżnił.

Takim namacalnym i weryfikowalnym przykładem jest na pewno ustawa nadająca status funkcjonariusza publicznego kierowcom, motorniczym, maszynistom i drużynom konduktorskim w przewozach osobowych. Ponad 10 lat środowisko związków zawodowych sektora komunikacji publicznej starało się, żeby taka ustawa była. W listopadzie ubiegłego roku zgłosił się do mnie z tym postulatem przewodniczący Związku Zawodowego Kierowców i Motorniczych Komunikacji Miejskiej w Gdańsku. Spojrzałem na to i po zastanowieniu się jak to zrobić złożyłem projekt ustawy. Ona przeszła przez całą ścieżkę legislacyjną, przez komisję sejmową, Sejm, komisję senacką, Senat do podpisu Prezydenta RP i od 9 czerwca br. ta ustawa obowiązuje. 443 posłów poparło moją ustawę.

Tak najkrócej o co chodzi ze statusem funkcjonariusza publicznego. W przypadku napaści fizycznej czy słownej na kierowcę, motorniczego, maszynistę czy członka drużyny konduktorskiej zdarzenie jest traktowane jak napaść na policjanta. Co oznacza, że nie trzeba wchodzić na drogę sądową z oskarżenia prywatnego, tylko sprawca jest ścigany z urzędu. Państwo automatycznie staje po stronie pokrzywdzonego, pobitego lub znieważonego funkcjonariusza publicznego.

Taki przypadek już zdarzył się na początku lipca br., kiedy pobity został motorniczy we Wrocławiu i z tego artykułu sprawcy zostali pociągnięci do odpowiedzialności.

To jest grupa kilkudziesięciu tysięcy pracowników w skali kraju. Mam podziękowania od kierowców, motorniczych z różnych związków zawodowych z całego kraju.

To nie było łatwe, bo jestem posłem opozycyjnym i w IX, mijającej kadencji Sejmu, jestem jedynym posłem z opozycji, którego autorstwa dwie ustawy zostały przeprocedowane i weszły w życie.

Jak pracuje się w Sejmie, kiedy jest się w opozycji?

Pracuje się ciężko. Na pewno jest to bardzo trudne pod każdym względem, to znaczy nie mamy wsparcia ze strony władzy. Raczej są rzucane nam kłody pod nogi. Na komisjach sejmowych też się bardzo trudno pracuje, bo bywamy nie dopuszczani do głosu. W przypadku wystąpień w Sejmie nagle dowiadujemy się, że ten czas na zadawanie pytania, głównie marszałek Terlecki tu przoduje i mimo tego, że przyjęło się, że jest to minuta, to marszałek Terlecki daje nam jedynie 30 sekund. I wtedy musimy się zmieścić w tych 30 sekundach. To jest celowe utrudnianie. To wypacza idee parlamentaryzmu. Chodzi o to przecież, żeby rozmawiać ze sobą, a tu władza występuje z pozycji siły.

Z tą moją ustawą było tak, że też po drodze pojawiło się „wiele zakrętów”. Partia władzy chciała ją przejąć. Chciała wygasić mój projekt i zgłosić taki sam jako swój. To się na szczęście im nie udało. I to jest zasługa mojej współpracy między innymi ze związkami zawodowymi. To było trudne zadanie, ale jak widać można. Istotne jest to, że dla mnie ważna jest systematyczna praca, a nie prezentowanie się w błyskach fleszy czy obiektywach kamer. Najważniejsza jest skuteczność!

Mieszkańcy Pomorza mierzą się z wieloma problemami, przede wszystkim brak rozwiązań drogowych i wykluczenia komunikacyjne, np. Bytowa. Co pana zdaniem powinno się zadziać w tej przestrzeni?

Od ponad 2 lat leży w Sejmie projekt ustawy o metropolii pomorskiej, przygotowanej na wzór ustawy o metropolii śląskiej [Ustawa z dnia 9 marca 2017 r. o związku metropolitalnym w województwie śląskim – dop. redakcji]. Oczywiście ta ustawa by wszystkiego nie rozwiązywała, ale pewne rzeczy by uprościła. My możemy porównywać się do metropolii śląskiej, chociaż tam jest inny układ, my mamy taki bardziej liniowy, ale problemy mamy bardzo podobne. No niestety Prawo i Sprawiedliwość tę ustawę wrzuciło bardzo głęboko do zamrażarki. I mimo że była ona procedowana i po pierwszym czytaniu w Sejmie została skierowana do komisji i od dwóch lat leży tam. Dlaczego? Ta ustawa dawałaby większe możliwości samorządom do współpracy a mniej ręcznego sterowania z Warszawy. Ta ustawa dawałaby oszczędności rzędu 200 milionów złotych, a teraz przez inflację nawet do 250 milionów. Ja uważam, że dla aglomeracji trójmiejskiej i także dla Małego Trójmiasta, największym problemem jest kwestia SKM-ki. To jest skansen! Do nas przyjeżdżają wycieczki z różnych części świata, żeby oglądać wagony, które są w użyciu od 50 lat. Część niezmodernizowanych składów przenosi nas do czasów głębokiego PRLu. A to powinno być takie napowietrzne metro. Ja wielokrotnie pisałem interpelacje do ministra infrastruktury w sprawie naszego taboru. Wnosiłem o to, by SKM-ka stała się jako wydzielona z PKP koleją samorządową, bo tylko samorząd jest wstanie się tym zająć. Bo PKP z Warszawy, jak widać, nie jest tym zainteresowane. Raczej konserwowaniem tego skansenu. Dlaczego Koleje Wielkopolskie mogły odnowić tabor, dlaczego Koleje Śląskie mają nowoczesny tabor, a my mamy zabytki?

Nie przekonamy mieszkańców Trójmiasta, żeby zrezygnowali ze swoich aut prywatnych i przesiedli się na kolejkę, jeśli nie będą mieli zapewnionego standardu usług na odpowiednim poziomie i częstotliwości kursowania. To są dwa kluczowe warunki.

Jak ja wsiadam do kolejki, to przypominam sobie swoje dzieciństwo. I ok, ale to powinno być raz do roku z okazji święta SKM-ki. W poniedziałek na Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni oglądałem film "Doppelgänger. Sobowtór" w reżyserii Jana Holoubka, którego akcja rozgrywa się w latach 70 w Trójmieście. I jak widać nie trzeba było przygotowywać żadnej scenografii do tego, żeby przenieść się do 1977 roku na stacji Gdańsk Stocznia. Ta stacja nadal wygląda tak jak w czasach PRLu i przyjechała SKM-ka, która również wygląda jak żywcem z PRLu. Tylko trzeba było ludzi inaczej ubrać. To jest przykre, bo to oznacza, że przez 30 lat nie zrobiliśmy żadnego kroku do przodu. To jest dramat i powód do wstydu dla chyba wszystkich mieszkańców Pomorza, nie tylko aglomeracji.

A jeśli chodzi o kwestię linii kolejowej 201 to jest podobny przykład. Znaczy to, że jeśli nie będzie odpowiedniej częstotliwości składów pasażerskich, a ta linia docelowo ma być dzielona z przewozami towarowymi, to niczego nie osiągniemy. Z jednej strony ruch pasażerski będzie nieatrakcyjny i będą jeździły składy co pół godziny albo 40 minut, to jest nieatrakcyjne dla nikogo, i jeszcze będzie koalicja z transportem towarowym. A przecież tyle się mówi o tym, żeby pociągi z towarami niebezpiecznymi omijały Trójmiasto. Taka jest idea, żeby chociaż cysterny kolejowe nie jechały przez aglomerację. Jednak brak drugiego toru nie pozwala na prowadzenie normalnego ruchu.

Podobne kwestia linia 202. Pomiędzy Wejherowem a Słupskiem od 1945 roku brak drugiego toru, bo Rosjanie opuszczając polskie ziemie zabrali także tory. Nadal tego toru nie ma. Obecna ekipa PiSu obiecała, że będzie, jednak nic się nie zmieniło. Jeśli nie będzie dobrego połączenia ze Słupskiem czy z Lęborkiem, to te miasta są skazane na taki drenaż. To znaczy, że jeśli nie będzie tego szybkiego transportu łączącego Słupsk z Trójmiastem, a ktoś będzie chciał zdobyć w Gdyni lub Gdańsku atrakcyjną pracę, to będzie musiał się tu przeprowadzić. A powinniśmy iść przykładem aglomeracji zachodnich, gdzie w pół godziny dojeżdża się do centrów miasta z nawet bardzo odległych obrzeży czy innych miejscowości.

To jest możliwe do zrobienia, ale ja zastanawiam się co jest przyczyną tego, że tak się dzieje. Albo brakuje wizji albo chęci, albo jednego i drugiego. Bo dzisiaj jazda półtorej godziny tym szybszym pociągiem z Gdyni do Słupska to jest skandal. Bo 3 godziny jedzie się do Warszawy. Gdzie do Słupska jest 100 kilometrów, a do Warszawy 350 km.

Obecnie na Pomorzu jedynym jasnym punktem jest PKM-ka. Bo to jest faktycznie, o ile dobrze pamiętam jedyna linia kolejowa zbudowana w Polsce od podstaw. To jest duży sukces, ale to zbudował samorząd, a nie państwo.

A jeśli chodzi o państwo i politykę komunikacyjną w aglomeracja, to ja mam wrażenie, że abdykowało...

Z kim koalicja po wyborach jeśli będzie taka możliwość. Włodzimierz Czarzasty powiedział „nigdy, nigdy, nigdy” odpowiadają na pytania czy jest możliwość koalicji z Konfederacją?

Ja wiem, że w polityce zwykło się mówić, że nie można używać terminu nigdy, ale w przypadku Konfederacji jest to takie nigdy podniesione do potęgi trzecie przynajmniej. Z tymi ludźmi nie mamy o czym rozmawiać. Jeśli chodzi o wizję państwa, o prawo kobiet, także o ochronę zdrowia, o edukację, o stosunek do mniejszości. Nie rozmawiamy, bo nie ma o czym rozmawiać z ludźmi, którzy w swoich szeregach mają osoby propagujące antysemityzm czy rasizm! Po prostu nie, z takimi ludźmi nie siadamy do stołu.

My na demokratycznej opozycji nie mamy wrogów. Koalicja pomiędzy Koalicją Obywatelską, Trzecią Drogą, a nami będzie po prostu faktem. Dzisiaj wszystko na to wskazuje, najnowsze sondaże też o tym mówią, że my w ramach tych trzech partii po 15 października będziemy tworzyć rząd.

Jakie działania programowe proponuje pan wyborcom z Pomorza?

W 2019 roku swoją kampanię wyborczą prowadziłem wśród ludzi, to znaczy nie było mnie stać na wielkie banery, bilbordy, tylko wyszedłem do ludzi. Rozmawiałem z nimi. W tej kampanii będę robił dokładnie to samo. Będę rozmawiał, będę spotykał się. Już rozmawiam i spotykam się z mieszkańcami Pomorza. Wysłuchuję tego, co mają do powiedzenia, kiedy opowiadają o swoich problemach. Miałem już spotkanie w Lęborku i w Helu. Podczas spotkań przedstawiam również swoje poselskie dokonania, bo w odróżnieniu od 2019 roku, dziś mogę powiedzieć o konkretach, o tym co udało mi się zrobić.

Jestem posłem stąd, jestem gdynianinem. Moja rodzina i ze strony matki i ze strony ojca, blisko 100 lat temu sprowadziła się do Gdyni, a ja nie mam zamiaru nigdzie się stąd przenosić.

Moja aktywność to nie tylko Gdynia. Staram się patrzeć na okręg jako całość, a swoje pierwsze biuro poselskie wcale nie otworzyłem w Gdyni, tylko w Słupsku.

Mieszkańcom przedstawiam moje spojrzenie na kwestie lokalne, między innymi związane z polityką transportową, ochroną środowiska oraz kwestie zdrowotne. Bo niestety województwo pomorskie w wielu statystykach przoduje, tych negatywnych. Na przykład jeśli chodzi o umieralność na raka. Mamy również najbardziej dramatyczną sytuację jeśli chodzi o kadrę pielęgniarską. Tu jest dużo do zrobienia, ale żeby móc to efektywnie zrealizować, to właśnie trzeba być częścią koalicji rządzącej i podejmować odważne decyzje, które przyniosą odpowiednie rezultaty i poprawę jakości życia dla naszych mieszkańców.

Dla mnie ważne są takie lokalne rzeczy, jak że powtórzę raz jeszcze – sprawa sołectwa Rytel, które aspiruje do bycia gminą i dla społeczności lokalnej jest to bardzo istotne, a z Warszawy w ogóle niedostrzegalne.

Taka jest rola posła, żeby być wśród ludzi, słuchać ich, reprezentować i strać się ich problemy rozwiązywać albo przynajmniej pomagać rozwiązać.

Dziękuję za rozmowę i życzę zwycięstwa.

Zachęcam wszystkich czytelników portalu dziendobrypomorze.pl po pierwsze do pójścia 15 października do urn wyborczych i po drugie do oddania głosu na Lewicę i na mnie.

* * *

Marek Rutka pozycja nr 2 na liście Lewicy

Więcej o działaniach posła: https://www.facebook.com/RutkaMarek

(Mariusz Sieraczkiewicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(1)

GdyniankaGdynianka

0 0

Poseł Rutka jest super, wiele dobrego zrobił w sejmie pomimo, że jest wiele trudności ze względu na rzucane kłody pod nogi przez rząd.

14:27, 24.09.2023
Odpowiedzi:0
Odpowiedz

0%