"Zygmunt Żmuda-Trzebiatowski, „ojciec” Gdyńskiego Dialogu i architekt jego wyborczego sukcesu, został dyscyplinarnie zwolniony z Urzędu Miasta Gdyni. Nie wnikam tutaj w powody tej decyzji — liczy się fakt, że kawałek po kawałku Gdyński Dialog rozpada się, rozbijany przez Platformę Obywatelską." - podsumował Grzegorz Pogorzelski.
Wtorkowe sensacyjne dyscyplinarne zwolnienie z Urzędu Miasta Gdyni Zygmunta Zmudy-Trzebiatowskiego jest żywo komentowane przez wszystkie strony polityczne. Już były pracownik Biura Prezydenta, odpowiedzialny za organizacją obchodów 100 lecia Gdyni jest jednym z głównych autorów rzekomej zmiany w mieście.
Rzekomej, bo oprócz "przewietrzenia" gdyńskiego ratusza nic więcej się nie zmieniło. A jeśli już, to na gorsze!
Kiepska to ekipa, która pozbywa się na początku drogi głównego lidera, któremu tak naprawdę wszystko zawdzięcza, który jest głównym konstruktorem środowiska, które obaliło poprzednią administrację. Bez względu na to, co stoi za decyzją o zwolnieniu dyscyplinarnym, sposób w jaki to się odbyło pokazuje, że Zmudzie-Trzebiatowskiemu buty szyto już od dawna.
Pojawił się możliwy powód "wywalenia" i błyskawicznie z niego skorzystano. Grzebiąc tym samym Gdyński Dialog, który bez lidera nie ma szans na faktyczne istnienie. W gronie związanym z gdyńską władzą nie ma nikogo, kto w Gdyńskim Dialogu mógłby zastąpić Zygmunta Zmudę-Trzebiatowskiego. Ten swoją osobowością ogarniał "dusze" pozostałych. Teraz jest to już stado bez przewodnika, a Aleksandra Kosiorek okazał się prezydentką, która nie jest wstanie poradzić ciężaru samorządu.
Do tego dochodzi ekspansywna polityka drugiego koalicjanta, czyli KORMiLu, którym jednoznacznie kieruje Platforma Obywatelska i jej samorządowy lider Tadeusz Szemiot.
Grzegorz Pogorzelski z zaciekawieniem obserwuje to, co dzieje się na gdyńskich szczytach władzy. W swojej wypowiedzi porusza problem koalicji, która rządząc od kilku miesięcy miastem prowadzi jakąś dziwną grę.
"Gdynianie jasno pokazali w wyborach samorządowych, że nie chcą władzy partyjnej. Tymczasem wygląda na to, że właśnie taką otrzymali. Brak planu, nieumiejętność budowania własnej podmiotowości, niedostatek cech przywódczych i brak zaplecza kadrowego — to główne grzechy prezydent Aleksandry Kosiorek i Gdyńskiego Dialogu.
Rezultatem tych poważnych mankamentów jest między innymi to, że poza projektami rozpoczętymi jeszcze przez poprzedników, przez pierwszy rok urzędowania Aleksandry Kosiorek w Gdyni nie wydarzyło się właściwie nic. Wojny podjazdowe i konflikty wewnątrz koalicji, walka o stanowiska, brak realizacji obietnic wyborczych oraz pogłębianie patologii poprzedniej władzy, zamiast ich eliminowania — to właśnie otrzymali mieszkańcy Gdyni w zamian za „cyrograf”, który wystawiła Platforma Obywatelska, a podpisał Gdyński Dialog w formie umowy koalicyjnej.
Z cyrografów, jak wiadomo, nic dobrego nigdy nie wynika. Nie jest już chyba dla nikogo tajemnicą, że głównym celem Platformy w tej kadencji jest zniszczenie lub przejęcie Dialogu. I tak, jeden po drugim, będą spadać kolejne pionki i figury Gdyńskiego Dialogu z politycznej szachownicy miasta. Co więcej, krążą pogłoski, że nawet sama „królowa” zmieniła barwy i stronę planszy na platformerską.
Z dobrze poinformowanych źródeł wiem, że po Zygmuncie Żmudzie-Trzebiatowskim kolejnymi celami są wiceprezydenci Austen i Augustyniak.
I oczywiście, można pastwić się nad słabością Dialogu, ale nie o to tu chodzi. W całym tym politycznym teatrze cierpimy przede wszystkim my — zwykli gdynianie. Zostaliśmy zawieszeni w rzeczywistości, w której cała energia władz miasta pochłaniana jest przez wewnętrzne konflikty, zamiast na naprawianie Gdyni.
Zapamiętajcie Państwo ten chaos. Cztery lata do kolejnych wyborów to wcale nie aż tak dużo czasu. Miejmy nadzieję, że nie zdążą wyrządzić zbyt wielkich szkód." - ocenia Pogorzelski.
Mimo nadchodzących wakacji, w Gdyni nie zapowiada się żaden sezon ogórkowy...
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz