21 stycznia odbyła się rozprawa z powództwa Szpitala Miejskiego SP. z o.o. w Miastku przeciwko byłemu prezesowi Tomaszowi Bojar-Fijałkowskiego.
Przypominamy, że chodzi prawdopodobnie o nienależną wypłatę dla prezesa. Proces rozpoczął się z inicjatywy miasteckiej lecznicy, kiedy była prezes Joanna Kosmala skierowała wniosek do sąd w sprawie rozstrzygnięcia kwestii wypłacenia odprawy. Chodzi zatem o zwrot kasy przez Bojara-Fijałkowskiego szpitalowi.
Do zdarzenia doszło w poprzedniej kadencji samorządu, za czasów poprzedniego burmistrza. Sprawa jest w toku.
W rozprawie uczestniczył jako czynnik społeczny Zdzisław Pocheć, redaktor naczelny lokalnego portalu Goniec Miastecki. Redaktor Pocheć szczegółowo notował przebieg sprawy.
Umowa podpisana przez radę nadzorczą Szpitala Miejskiego sp. z o.o. w Miastku z byłym prezesem Tomaszem Bojarem-Fijałkowskim została zakwestionowana przez była prezes Kosmalę.
Dlaczego? Ponieważ zawierała wg niej zawarto w dokumencie wadliwy zapis w sprawie wypłaty odprawy, która mu się nie należała.
Problemem jest to, że były prezes Bojar-Fijałkowski broni się tym, że umowa była zaakceptowana przez byłego burmistrza Witolda Zajsta.
Przecież pracodawcą Bojara była rada nadzorcza szpitala, więc czy wykształcony prawnik, wykładowca pan Tomasz o tym nie wiedział?
W radzie nadzorczej zasiadała wówczas większość prawnicza, dodatkowo umowa była opiniowana przez prawnika szpitala i skąd zatem ta wada? Czy przypadkiem obecnie nie jest to próba przerzucenia odpowiedzialności, zwrócenie uwagi na byłego burmistrza ma usprawiedliwić błąd i wadę zapisu?
Wg informacji ze źródeł zewnętrznych wynika, że w umowie zapisano odprawę dla Bojara w wysokości 6. miesięcznych jego poborów. Pierwszą ratę prezes Bojar otrzymał - reszty nie. Prezes Kosmala zakwestionowała zapis całej wypłaty, a więc pierwszej raty też.
Czy prezes jako akademicki prawnik ucieka od odpowiedzialności próbując obarczyć ją byłego burmistrza, podobnie jak niektórzy kreatorzy abstrakcyjnej rzeczywistości przywołując mit o „płaskiej ziemi” jako pewnik?
Bojar podpisał wadliwą umowę z radą nadzorczą. Czy prawnicy nie wiedzieli co podpisują, czy widzieli, myśląc, że nikt tego nie zauważy? Jak wiemy Bojar został zwolniony przez byłego burmistrza Zajsta.
Bojar przedstawił w sądzie rzekomo parafki burmistrza Zajsta na umowie. Tylko, że to nie był podpis burmistrza, a umowa była podpisana, zgodnie z prawem przez przewodniczącego rady nadzorczej, a nie burmistrza. To był wymóg prawny! Inaczej wydarzyć się nie mogło, bo wtedy byłoby to definitywne złamanie przepisów. Do tego jednak nie doszło, bo burmistrz opisywanej umowy nie podpisał i nie parafował.
A może to celowa gra, która w jakiś sposób ma uniemożliwić Witoldowi Zajstowi powrót do polityki?
Miastko od lat pozostające na uboczu, doskonale zakrywane przez „powiatowy” Bytów, ma swoją specyfikę i politycznie jest jakby cały czas w poprzednim systemie, który jak wiemy przestał formalnie funkcjonować 4 czerwca 1989 roku. Być może w Miastku nadal działa zasada „wicie, rozumicie towarzyszu, mierny, ale nasz!”, a ci którzy nie pasują do układanki działające według reguł z „epoki minionej” muszą być zminimalizowani i odsunięci?
* * *
Do sytuacji, w której znalazł się Witold Zajst doskonale pasują słowa fraszki Cypriana Kamila Norwida „Siła ich”:
Ogromne wojska, bitne generały,
Policje - tajne, widne i dwu-płciowe -
Przeciwko komuż tak się pojednały?
- Przeciwko kilku myślom... co nienowe!
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz