Podczas debaty nad sprawozdaniem Komisji Gospodarki Morskiej i Żeglugi Śródlądowej o rządowym projekcie ustawy o pomocy państwa skierowanej do armatorów jednostek pływających w związku z wprowadzeniem zakazu połowu dorsza na Morzu Bałtyckim głos zabrał pomorski poseł Michał Kowalski.
Przypomnijmy, że poseł Kowalski jest mieszkańcem Władysławowa, stąd ma stały kontakt z pomorskimi rybakami, którzy wielokrotnie informowali go o swoich problemach.
"Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Panie Ministrze! Procedujemy dziś nad projektem ustawy, który ma zapewnić pomoc państwa armatorom jednostek pływających dotkniętym zakazem połowu dorsza na Morzu Bałtyckim. Zakaz ten wynika z decyzji na szczeblu unijnym i jest związany z koniecznością ochrony zasobów morskich. Nie ulega jednak wątpliwości, że konsekwencje gospodarcze i społeczne tych ograniczeń w największym stopniu odczuwają polscy rybacy oraz całe nadmorskie społeczności, w których byt związany jest z rybołówstwem.
Moje pytanie jest następujące. Jeżeli chodzi o skuteczność pomocy, jakie konkretne instrumenty wsparcia przewiduje projekt ustawy i czy są one wystarczające, aby zrekompensować armatorom utratę dochodów wynikającą z zakazu połowy dorsza? To jest pierwsze pytanie. Drugie pytanie dotyczy zakresu beneficjentów. Czy projekt obejmuje wyłącznie armatorów jednostek pływających czy także pracowników sektora rybołówstwa i lokalnej społeczności, które pośrednio ucierpiały w wyniku tego zakazu?" - powiedział w Sejmie poseł Michał Kowalski.
* * *
Przypomnienie, że w sierpniu br. ze względu na utrzymujący się zły stan gatunków w Morzu Bałtyckim Komisja Europejska zaproponowała we wtorek znaczące podniesienie limitów na przypadkowe połowy ryb w 2026 r. Chodzi zwłaszcza o dorsza, który jest już objęty zakazem połowów.
KE we wtorek wyszła z propozycją limitów na ilość ryb, jaka będzie mogła zostać odłowiona na Bałtyku w przyszłym roku. By zaproponowane limity weszły w życie, będą na nie musiały się zgodzić kraje członkowskie.
W ocenie KE, w przyszłym roku powinien zostać utrzymany obowiązujący od 2020 r. zakaz połowu dorsza w Morzu Bałtyckim, a limity dotyczące przypadkowych połowów (zwanych nieuniknionymi przyłowami) - znacznie podniesione.
KE wyjaśniła w komunikacie, że stado dorsza pomimo dotychczasowych środków nie odbudowało się, dlatego ilość tej ryby odławianej przypadkowo musi się zmniejszyć.
Zgodnie z propozycją KE w zachodniej części Morza Bałtyckiego nieuniknione przyłowy dorsza mają zostać ograniczone w przyszłym roku o 84 proc., a śledzia - o 50 proc. Przypadkowe połowy dorsza we wschodniej części Bałtyku zostaną zmniejszone - jak chce KE - o 63 proc.
Chociaż jak dotąd stado dorsza nie zareagowało w pełni na środki ochronne, to KE podkreśliła w komunikacie, że potrzebny jest czas, by przyniosły one efekty, zwłaszcza gdy stado jest w tak złym stanie. „Istnieją szersze czynniki związane z ekosystemem, takie jak niedobór tlenu, wzrost temperatury wody, zanieczyszczenie i choroby, które wpływają na i tak już osłabione i uszczuplone stado dorsza, ograniczając jego możliwości odbudowy” - zaznaczyła KE.
Propozycja zakłada zmniejszenie limitów połowowych dla niektórych innych gatunków: o 62 proc. mniej dla śledzia botnickiego, o 27 proc. dla łososia w centralnej części Bałtyku, o 17 proc. mniej dla śledzia w Zatoce Ryskiej oraz o 3 proc. mniej dla gładzicy.
KE zaproponowała natomiast utrzymanie dotychczasowych limitów połowowych dla śledzia i szprota w w środkowej części Morza Bałtyckiego oraz nieznaczne zwiększenie (o 1 proc.) limitu dla łososia w Zatoce Fińskiej.
Z Brukseli Magdalena Cedro (PAP)
mce/ mal/
foto susawinq / pixabay.com
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz