Na krzywy ryj...

UWAGA! Idą wybory – politycy będą pojawiać się na wydarzeniach niezapowiedzianie.

Felieton

Kampania wyborcza to okres, w którym dla wielu polityków uczciwość, odpowiedzialność, szacunek dla innych to całkowicie obce określenia.

Dla walczących o miejsce w parlamencie czy wszelkiej maści radach i sejmikach najważniejsze jest to, by zdobyć mandat i ten cel uświęca środki. Dodatkowo jeszcze pamiętać należy, że cały czas obowiązuje zasada: „Największy WRÓG? Inny kandydat z listy!”

Wyborcy? To frazes, którym posługują się, by napędzić głosów. Obiecują złote góry i gruszki na wierzbie. A jak już zostaną wybrani... to doskonale wiemy, co będzie się działo!

Końcówka wakacji i wrzesień to czas wielu imprez i wydarzeń plenerowych, na których zazwyczaj pojawia się wielu mieszkańców. I tu zaczyna się problem...

Ogromna część tych inicjatyw z polityką nie ma kompletnie nic wspólnego i organizatorzy woleliby, żeby żaden polityk (obojętnie z jakiej opcji) nie brylował wśród uczestników.

Jednak jeśli nie będzie się stanowczym i konsekwentnym, to nagle pojawią się uśmiechnięci młodzi ludzie z ulotkami, długopisami, krówkami, notesikami, smyczkami i Bóg wie czym jeszcze, byle tylko kolorowymi akcesoriami zbałamucić wyborców i przekonywać, że ich kandydat/kandydatka to najlepszy wybór.

Zjawiają się potem, często niezaproszeni i udają, że są „tu” najważniejsi. Pchają się na czoło, chcą przemawiać, wręczać nagrody, choć z przygotowaniem wydarzenia, zebraniem funduszy i organizacją nie mają kompletnie nic wspólnego.

Jest jedno słowo, którym można określić takich ludzi – PASOŻYTY!

Pasożytnictwo, parazytyzm – forma antagonistycznego współżycia dwóch organizmów, z których jeden czerpie korzyści ze współżycia, a drugi ponosi szkody.

Pasożyt – zazwyczaj organizm cudzożywny – wchodzi, stale lub czasowo, we wzajemne oddziaływania metaboliczne z ciałem gospodarza i wykorzystuje go jako środowisko życia i źródło pokarmu. Jak przeniesiemy to na grunt społeczny, to jasno i konkretnie jawi się nam ktoś, kto dla własnej korzyści wykorzystuje innych, ich pracę, zaangażowanie i poświęcenie.

Są też tacy, którzy celowo wprowadzają odbiorców w błąd przypisując sobie organizację przedsięwzięć i co gorsza prezentując relację z nich, w której całkowicie pomijają organizatorów i idee, które przyświecają wydarzeniu. Za to promują osoby będące przeciwnikami, a które pojawiły się tylko dlatego, że wydarzenie traktują jako element promocji własnej osoby.

Chodzi tu o burmistrzów, wójtów, radnych, starostów.

Robiąc na przykład relację na FB dziękują za pomoc w organizacji:

„Dziękuje serdecznie za pomoc w przygotowaniu oraz całej organizacji tego wyjątkowego wydarzenia” - z tego wynika, że to piszący ten post są organizatorami i w swojej łaskawości dziękują innym (tak naprawdę głównym organizatorom) za pomoc. Kuriozum do granic wytrzymałości. Jak polityka niszczy umysły...

Najgorszym sortem są wszelkiej maści kandydaci do stołków samorządowych i państwowych.

Ci nie biorą jeńców!

A może jednak czas, by organizatorzy owych wydarzeń, którzy potem pełni nerwów komentują się zjawienie tego czy innego „pasożyta”, w czasie imprezy z całkowitą dyplomacją zakomunikowali przez mikrofon:

„Widzimy na naszej imprezie Posła, senatora, kandydata, wójta, burmistrza, starostę, radnego, prezesa, dyrektora, urzędnika państwowego – i tu pada imię i nazwisko, który jeszcze nie wsparł finansowo wydarzenia. Zapraszamy do stolika, można na miejscu uiścić darowiznę (organizatorzy winni na każdą imprezę zabierać ostemplowany druk KP, coby nikt się nie przyczepił), wystawimy odpowiednie KP.”

Przybiegną płacić... A jak nie to w świat pójdzie, że na krzywy ryj się pojawili!

* * *

Na szczęście można zaryzykować stwierdzenie, że nie wszyscy politycy są tacy...