Kasia Zegarlicka to rozgrywająca SPR Gdynia. Piłkę ręczną trenuje od 10 lat. Dziś ma się czym chwalić, wraz z drużyną po fantastycznym sezonie awansowała do I ligi kobiet. Obecnie studentka fizjoterapii na Gdańskim Uniwersytecie Medycznym. Trenowanie piłki ręcznej jest ty coś co chce robić w życiu, co sprawia jej radość i daje poczucie spełnienia.
10 lat w sporcie to szmat czasu. Jak podsumowałabyś swoją dotychczasową grę w szczypiorniaka?
To aż połowa mojego życia! Pomimo wielu wyrzeczeń i braku czasu na inne przyjemności, te 10 lat zbudowało we mnie samodyscyplinę, chęć dążenia do polepszania swoich umiejętności i podnoszenia się po upadkach jakimi były kontuzje więc myślę, że słowem podsumowującym ten okres może być „samorozwój” i wytrwałość.
Masz w pamięci jakieś szczególne momenty?
Mam bardzo wiele dobrych wspomnień związanych z tą dyscypliną, jednak jednym z tych do których wracam pamięcią najczęściej i najchętniej jest zdobycie mistrzostwa polski w kategorii juniorki młodszej w Karpaczu w 2016 roku i cały poprzedzający te mistrzostwa sezon, w którym cała drużyna niesamowicie się napracowała, żeby zdobyć upragniony medal.
Podobno zmuszono Cię do gry w piłkę ręczna?
Na samym początku w podstawówce na siłę zaciągnięto mnie do klasy sportowej o profilu piłki ręcznej, nie byłam wcale dzieckiem uwielbiającym sport, jednak WFistka zobaczyła we mnie chyba jakiś potencjał haha. I tak właśnie zaczęła się moja przygoda z piłką ręczną, do dzisiaj jestem wdzięczna tej nauczycielce za pokazanie mi sportu, który teraz jest praktycznie całym moim życiem.
Dziś można powiedzieć, że piłka ręczna zaprowadziła Cię do GUMedu. Czy po którejś z kontuzji nie miałaś myśli, by porzucić tę dyscyplinę?
Tak, to prawda, piłka ręczna i przebyte kontuzje zainspirowały mnie do wyboru kierunku studiów. Oczywiście po kontuzji chyba u każdego zawodnika następuje chwila zwątpienia i załamania i tak właśnie było u mnie, kontuzje wykluczające zawodnika na prawie cały sezon są bardzo obciążające nie tylko fizycznie, ale i psychicznie, jednak dzięki wsparciu mojej rodziny, przyjaciół, drużyny zawsze obiecywałam sobie wrócić jeszcze silniejsza, i właśnie tak się stało.
Jesteś rozgrywającą. Na boisku walka trwa praktycznie w każdym momencie. Nie przerażało Cię to ile ataku i używania siły jest w szczypiorniaku?
Szczerze mówiąc chyba nigdy się nad tym nie zastanawiałam, jak już zapoznałam się z charakterem tej dyscypliny wiedziałam, że to będzie coś dla mnie, przepychanki na boisku i zderzenia z innymi zawodniczkami to dla mnie nic strasznego.
Mamy pandemię koronawirusa. Jak teraz sobie radzisz, by być gotową do wejścia na boisko?
Trzeba przyznać, że ta pandemia nam jako sportowcom mocno utrudnia życie, ciężko jest wyjść pobiegać, nie mówiąc już o siłowni, jednak staram się codziennie ćwiczyć w domu robiąc obciążenia np. ze zgrzewek wody. Wszystkie musimy robić co tylko możemy, żeby nie wyjść z formy i jak tylko ten ciężki okres się zakończy rozpocząć przygotowania do rozgrywek w I lidze.
A jak relacje z pozostałymi zawodniczkami?
Tyle czasu, ile spędzamy ze sobą myślę, że pozwala mi powiedzieć że dziewczyny z drużyny to moja druga rodzina. Oczywiście jak w każdej rodzinie zdarzają się zgrzyty, jednak są to nieliczne sytuacje, które od razu są wyjaśniane, wiem, że zawsze mogę liczyć na każdą z dziewczyn. W drużynie zawiązujemy przyjaźnie które mam nadzieję będą trwały przez całe życie! Jako drużyna musimy mieć do siebie ogromne zaufanie i bardzo dobrze się dogadywać, żeby miało to wyniki na boisku i uważam, że właśnie tak jest!
Zapewne pamiętasz doskonale sukcesy Vistalu Gdynia sprzed kilku lat. Wy właśnie awansowałyście do I ligi. Jest presja?
Oczywiście że pamiętam, chodziłam na mecze starszych koleżanek marząc o zagraniu kiedyś na gdyńskiej Arenie. Bardzo dużo osób porównuje naszą drużynę do Vistalu Gdynia i nazywa nas „feniksem powstającym z popiołów” czekając na nasz awans do ekstraklasy. Osiągnięcia i sukcesy naszych starszych koleżanek na pewno zostaną w naszych pamięciach. Myślę jednak, że próbujemy odciąć się od porównywania nas do Vistalu, stworzyłyśmy nową drużynę od podstaw, włożyłyśmy wiele pracy w to, aby klub stanął na nogi oraz w awans do I ligi i oczywiście będziemy dążyć do jak największych sukcesów jednak narazie nie czujemy na sobie parcia na dorównanie seniorkom Vistalu, przyszłość pokaże jak daleko uda nam się dojść.
Coraz częściej obecna seniorki SPR porównuje się do zawodniczek Vistalu. Na ile Monika Kobylińska i jej koleżanki są dla Ciebie wzorami do naśladowania na boisku?
Miałam przez jakiś czas okazję trenować z seniorkami Vistalu, przypatrując się ich zaangażowaniu w trening i każdy mecz zawsze starałam się brać z nich przykład i przekraczać swoje możliwości na każdym treningu. Podpatrywałam zagrania dziewczyn i starałam się sama ich używać w swoich rozgrywkach. Zawsze marzyłam o takiej szybkości jak Patricia Matieli!!!
Wasz sukces udowodnił, że Gdynia to miasto piłki ręcznej! Jak wyobrażasz sobie pierwszy mecz SPR w I lidze, z kim chciałabyś zmierzyć się na boisku?
Już nie mogę się doczekać tego pierwszego meczu! Mam nadzieję, że trybuny będą pełne, ogromne wsparcie dają nam kibicie przychodzący na nasze mecze, jestem pewna, że podejdziemy do tego meczu w pełni skoncentrowane i zmobilizowane, w końcu będzie to nasz pierwszy mecz w tej lidze. Jak tylko skończy się pandemia zaczniemy przygotowania do nowego sezonu, żeby na każdym męczy wypaść jak najlepiej. Mecz otwierający ligę chciałabym zagrać z przeciwnikiem, który pozwoli zapewnić naszym widzom wspaniale widowisko sportowe, tak żeby zachęcić kibiców do przychodzenia na więcej naszych meczów i dopingowanie nasz przez cały sezon!
0 0
Idą na ekstraklasę!!! Tak trzymać. Gdynia to piłka reczna!!!