Czarne do grudnia 1989 było cichym spokojnym miasteczkiem położonym na środkowym Pomorzu. Dopiero wydarzenia z początku grudnia tamtego roku spowodowały, że kilkutysięczna miejscowość stała się znana na całą Polskę, a nawet świat.
Nie była to jednak pozytywna promocja...
7 grudnia 1989 r. Sejm PRL przyjął amnestię, która jednak nie objęła recydywistów, jak oczekiwali skazani. W zakładzie przebywało wtedy ok. 1500 więźniów, w tym wielu recydywistów z ciężkimi wyrokami.
8 grudnia więźniowie z niecierpliwością oczekiwali na Teleexpress. Nie usłyszeli jednak upragnionej wiadomości. Posłowie zadecydowali, że recydywiści nie zmieszczą się w amnestii.
Złość skazanych zaskoczyła strażników. A tymczasem rosła agresja. Kilkuset więźniów zgromadziło się na placu apelowym. Część z nich weszła na dachy budynków więziennych. Próbowano ich zmusić do powrotu do cel. Nie przyniosło to jednak żadnego rezultatu.
I tak po ogłoszeniu informacji o amnestii w zakładzie karnym wybuchł bunt.
Skazani zaczęli niszczyć i podpalać wyposażenie pawilonów. Gdy strażnicy próbowali ich powstrzymać, więźniowie rzucali w nich i bili.
Gdy w obawie przed stratami naczelnik więzienia kpt. Andrzej Łamnicki nakazał strażnikom wycofać się poza mury, skazani opanowali teren zakładu karnego. Próbowali szturmować główną bramę i mury, ale nie zdołali wydostać się na zewnątrz.
– Skazani, po zgrupowaniu się przy centralnym miejscu zakładu, ruszyli do forsowania bramy – relacjonował dla czasopisma Detektyw przebieg pierwszych godzin buntu ówczesny naczelnik Zakładu Karnego w Czarnem, kapitan Andrzej Łamnicki. – Z zakładu wycofałem funkcjonariuszy służby więziennej, aby nie narażać ich zdrowia i życia. W celu stłumienia buntu użyto petard i ładunków gazowych, a wobec tych, którzy zbliżyli się do pasa ochronnego – broni palnej, z tym, że strzelano w górę, na postrach.
Więźniowie zaatakowali też zbrojownię oraz wartownię. W ich rękach znalazł się pistolet i ręczny wyrzutnik granatów. Wśród skazanych doszło do wielu samosądów.
Trzech więźniów zostało zamordowanych, a wielu było rannych.
Skazańcy próbowali szturmem wyjść na wolność, zaatakowali bramę główną Zakładu Karnego. Nie udało się im jednak opuścić murów więzienia.
Widząc, że służby mundurowe rosną w siłę, więźniowie podjęli działania zmierzające do okupacji opanowanych budynków i negocjacji z władzą z pozycji siły.
W celu stłumienia buntu wrzucano granaty z gazem i ładunki ogłuszające. 9 grudnia przeprowadzono akcję odbicia zakładu. Główną bramę sforsowali funkcjonariusze służby więziennej, boczne bramy milicjanci z oddziałów szturmowych, a antyterroryści desantowali się na linach z trzech śmigłowców. Więźniowie stawiali opór, ale większość zabarykadowała się w celach.
W trakcie akcji pacyfikacyjnej rannych zostało 78 milicjantów, 58 funkcjonariuszy służby więziennej i ponad dwustu skazanych. Zakład karny został prawie całkowicie zniszczony, straty materialne obliczono na 10 miliardów starych złotych. W Czarnem pozostawiono jedynie 500 więźniów, pozostałych przetransportowano do innych więzień.
Odbudowa zakładu trwała do 2008 r.
GALERIA PONIŻEJ>>>
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz