Grzegorz Bońdos z Bryzy przeprowadził analizę gdyńskich domen internetowych, wskazując na olbrzymią megalomanię władz miasta i budowanie imperium internetowego, jakby Gdynia miała stać się "cyfrowym" centrum Europy.
Bońdos zaczął od przypomnienia kilkunastu domen, a jest ich dużo, dużo więcej.
Wybrane domeny:
"Wszystko jest / ma być spinane w autorskim CMS-ie. Autorski system oznacza pełną zależność od dostawcy lub zespołu. Nie można łatwo tego zmienić, a koszty utrzymania będą rosły." - analizuje dalej Bońdos.
Cały system komputerowy Urzędu Miasta Gdyni i wszelkich jednostek podległych to przestrzeń schowana, ukryta, niedostępna dla mieszkańców. Miało być jawnie i transparentnie, a nowe koalicyjne władze miasta nie kwapią się, by jasno i rzeczowo przedstawić mieszkańcom dla kogo idą ogromne pieniądze. Pojawiają się za to wątpliwości - czy to wszystko jest zaktualizowane, bezpieczne, nowoczesne i przede wszystkim - czy chroni nasze dane osobowe?
"Brak standaryzacji i zamknięta architektura zwiększają ryzyko niekompatybilności i przestarzałości technologicznej. Każda nowa funkcja = nowe serwery, nowe API, nowe aktualizacje, nowe koszty." - podkreśla Bońdos.
"Co roku płacimy za hosting, administrację, integracje i kolejne wtyczki." - wylicza Bońdos.
Z budżety wypłacane są pieniądze, a tak naprawdę nie wiadomo czy Gdyni i Gdynianom jest to w ogóle potrzebne!
"System rośnie — nie dlatego, że tego potrzebują mieszkańcy, ale dlatego, że... sam musi rosnąć. Budujemy nie sieć usług dla mieszkańców, ale samonapędzające się cyfrowe imperium, którego pierwszym mieszkańcem jest... sam system. Normalnie Matrix." - Bońdos określił absurdalność gdyńskiej "wielkości cyfrowej".
Gdynia: ok. 240 tys. mieszkańców
Barcelona: 1,6 mln mieszkańców + tysiące turystów (7 razy większa)
Barcelona obsługuje setki tysięcy użytkowników dziennie.
Gdynia buduje cyfrowego molocha na skalę światowej metropolii — dla miasta średniej wielkości.
A nie system z 50-cioma serwisami, który sam staje się celem.
"Biuletyn Informacji Publicznej to nie "moduł" czy "dodatek". To podstawa jawności działania urzędu, obowiązek wynikający z Konstytucji RP (art. 61). BIP w wielu miastach działa na osobnych, lekkich platformach, gwarantuje niezależność, prostotę i stabilność." - zauważa Grzegorz Bońdos.
W Gdyni:
Zamiast prostych tabelarycznych zestawień finansowych — mamy rozwiązania dla "nowoczesności", a nie dla jawności.
Efekt? BIP — kluczowy element jawności — zrównany technologicznie z obsługą schroniska dla zwierząt. (Ważna społecznie funkcja, ale nieporównywalna z wagą konstytucyjnego obowiązku informacyjnego).
Co zamierzam? Wysyłam zapytanie o informację publiczną do Urzędu Miasta Gdyni o:
Podsumowanie:
Potrzebujemy prostoty, przejrzystości i jawności, a nie cyfrowego Matrixa budowanego na miarę światowej metropolii dla miasta średniej wielkości. Cyfrowe Imperium Gdyni rozrasta się nie w odpowiedzi na realne potrzeby mieszkańców, ale w odpowiedzi na własną logikę rozwoju systemu.
Tymczasem prawdziwą potrzebą mieszkańców jest:
System powinien służyć ludziom — a nie ludzie systemowi. Co naprawdę powinno być celem?
Energia i zasoby powinny być kierowane w upraszczanie systemu dla mieszkańców i pracowników, tak aby ograniczyć bezsensowną biurokrację i odciążyć urzędników od produkowania PR-owskich treści bez znaczenia.
Mniej kosztownych "innowacji", więcej faktycznych usprawnień codziennej pracy i kontaktu z urzędem.
Grzegorz Bońdos
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz