Zamknij

Michał Gruchała: w gminie Chojnice znaleźli rozwiązanie. W mieście system segregacji tekstyliów jest absurdalny

19:23, 29.01.2025 Aktualizacja: 19:44, 29.01.2025
Skomentuj PAP PAP

- Wójt gminy Chojnice ogłosił właśnie, że od 17 lutego br. na terenie gminy staną specjalne pojemniki na tekstylia. Będą ustawione w miejscach monitorowanych. Pokazuje to, że wójt Zbigniew Szczepański dba o mieszkańców i nie zmusza ich do wywożenia starej odzieży do PSZOKu. Szkoda, że to dzieje się tylko w gminie Chojnice, a w mieście po staremu. Burmistrz robi co musi, a kreatywność, otwartość na pomysły mieszkańców i partycypacja społeczna mają "zakaz wstępu" do naszego ratusza. Z każdym dniem coś nowego wychodzi i budzi coraz większe wątpliwości - czy na pewno takiej władzy chcieli mieszkańcy głosując 7 kwietnia zeszłego roku? - mówi Michał Gruchała z Chojnickiego Dialogu.

Przypomnijmy, że wzorem wielu nieudolnych włodarzy burmistrz Chojnic ogłosił jedynie, że pojawił się nowy obowiązek i tekstylia, które uznamy za "śmieci" muszą być oddany do PSZOKu.

- Zasłanianie się brakiem innych rozwiązań jest mało poważne i nie licuje z powagą urzędu. Na dodatek burmistrz obiecał w kampanii wyborczej, że ma być "cała naprzód", a póki co jest jakieś ślimacze pełzanie i co chwilę dołek albo kałuża. Tak nie da się normalnie egzystować - dodaje Gruchała.

* * *

Ekspertka z Wydziału Zarządzania Uniwersytetu Łódzkiego przyznała w rozmowie z PAP, że o ile sama idea segregowania i zagospodarowywania śmieci jest ważna i potrzebna, bo odpady tekstylne to poważny problem w skali globalnej, to sposób w jaki zorganizowano segregację, budzi wątpliwości, a system od strony logistycznej nie został albo przemyślany albo przygotowany tak, jak powinien. Podkreśliła też, że potrzebna jest duża akcja edukacyjna.

Od 1 stycznia przepisy nakazują segregowanie odpadów tekstylnych, jednak system nie został przygotowany od strony logistycznej. Obowiązek segregacji i dostarczania odpadów do PSZOK spadł na mieszkańców, co może skutkować wyrzucaniem tekstyliów na dzikie wysypiska - wskazała dr Agata Rudnicka z UŁ.

Dr Rudnicka zwróciła uwagę, że wokół prostej - wydawałoby się sprawy, jaką jest wyselekcjonowanie konkretnej frakcji odpadów, pojawia się dużo znaków zapytania.

"Konsument nie do końca wie, jak ma z takimi odpadami postąpić, jest pozbawiony wygodnych dla niego miejsc, w których mógłby pozostawić odpady, potrzebuje w dodatku czasu na zrozumienie wagi zagadnienia. Dodawanie kolejnej frakcji do systemu segregacji bez edukacji i bez społecznej świadomości, że to konieczność, nie spowoduje, że zaczniemy nagle rygorystycznie stosować się do przepisów. Powstanie ryzyko dodatkowego obciążenia dla środowiska - dzikie wysypiska czy dalsze przekierowanie tekstyliów na składowiska odpadów w odpadach zmieszanych" - oceniła Rudnicka.

Przepisy zobowiązujące do segregacji odpadów tekstylnych nie przewidują dodatkowych pojemników na odpady tekstylne, co ułatwiłoby wydzielenie tej frakcji, jak to się stało wcześniej z plastikiem, papierem, czy szkłem.

System ma działać tak, że użytkownik tekstyliów po ich wykorzystaniu powinien sam zebrać odpady u siebie w domu. Nie może ich wrzucać do kubła na odpady zmieszane, pod groźbą wyższych opłat za brak właściwej segregacji śmieci. Następnie należy odwieźć je do PSZOK (Punkt Selektywnej Zbiórki Odpadów Komunalnych). To utrudnia segregację, rodzi opór przez wydzielaniem dodatkowej frakcji i rodzi zagrożenia, o których wspomniała ekspertka - że albo nadal odpady tekstylne będą trafiać do zbiorczego pojemnika albo - jeśli gminy zaczną nakładać kary za niewłaściwą ich segregację, trafią do ogólnodostępnych śmietników w miastach, a być może także na dzikie wysypiska w parkach i lasach.

"Informacja o potrzebie segregowania kolejnej frakcji odpadów nie spotkała się z entuzjazmem społeczeństwa. Trudno też mówić o dobrym przygotowaniu samorządów w sferze upowszechniania informacji o tym, dlaczego jest to ważne i potrzebne. Jest też problem dostępności samej infrastruktury i miejsc zbiórki odpadów" - powiedziała PAP ekspertka.

Dodała, że zanim wprowadzono obowiązek segregowania tekstyliów, warto było zrobić kilka kroków wyprzedzających, uświadamiających i ułatwiających życie ludziom, żeby teraz ze spokojem obserwować czy system działa czy nie i w jaki sposób go usprawniać. Według ekspertki brakło akcji informacyjnej, dlaczego segregacja jest tak istotna, co się dzieje z odpadem w czasie, kiedy my już go nie potrzebujemy, czy trafi on na składowisko, czy może zostanie w jakiś sposób wykorzystany ponownie.

"To jest system naczyń połączonych. Mówimy o tym, że konsumenci, zgodnie z przepisami powinni zadbać o segregację, ale oni muszą wiedzieć, jak sobie z segregacją poradzić. Trudnością może być dla nas jako konsumentów znalezienie odpowiedzi na pytanie, jakie tekstylia nadają się do segregacji, a jakie nie i co to w ogóle są tekstylia. Potrzebna jest duża akcja edukacyjna na ten temat" - powiedziała ekspertka.

Dodała, że istotą jest współdziałanie wszystkich stron. Po stronie producentów leży zaangażowanie, by surowce były bardziej przyjazne dla środowiska, trwałe i nadające się do recyklingu. Z kolei od konsumentów można oczekiwać bardziej odpowiedzialnego korzystania z ubrań. Elementem zamykającym obieg byłyby zakłady, gdzie odzież można byłoby przerobić i naprawić z myślą o wydłużeniu jej życia oraz odzyskać surowiec do ponownego wykorzystania. To wymagałoby nowych wzorców i nawyków.

"Sama idea segregowania, chociaż ważna, nie odpowie na potrzebę zrównoważonej transformacji w branży tekstylnej zarówno w skali kraju, jak też globalnie. Dane nie pozostawiają złudzeń. Ponowne wykorzystanie zużytych zasobów to jedynie 0,3 proc. surowców przy zużyciu 3,25 miliarda ton zasobów na potrzeby branży tekstylnej rocznie" - skomentowała Rudnicka, powołując się na dane ze światowych raportów.

Dodała, że sama branża tekstylna nie jest przyjazna dla środowiska z wielu względów. Produkcja wykazuje duże zapotrzebowanie na wodę i środki chemiczne (m.in. do barwienia tkanin), dużą emisję zanieczyszczeń czy odpady z produkcji, nie wspominając o narażeniu osób zatrudnionych w przemyśle tekstylnym na łamanie podstawowych praw człowieka.

Rudnicka oceniła, że dochodzenie do zrównoważonego rynku tekstyliów będzie długotrwałym procesem.

"Myślę, że presja regulatora i otoczenia sprawi, że będziemy mieli coraz więcej firm i coraz więcej technologii pozwalających odzyskiwać tekstylia dla przemysłu. Na razie jednak trudno mówić o skali odpadów do ponownego wykorzystania, biorąc pod uwagę parametry techniczne czy jakościowe. Hipotetycznie kilkadziesiąt procent odpadów tekstylnych nadaje się do ponownego przetworzenia w modelu +włókno-do włókna+, ale praktyka pokazuje, że jest to wielkość marginalna" - powiedziała ekspertka.

Przyznała, że niepokojąca jest niechęć ze strony samych konsumentów do segregacji odpadów tekstylnych; jej zdaniem to powinno mobilizować władze do takiej organizacji selektywnej ich zbiórki, by użytkownicy w naturalny sposób włączyli się w ten proces.

"Myślę, że zgadzamy się, że system od strony logistycznej nie został albo przemyślany, albo przygotowany tak, jak powinien. Przepisy zostały wdrożone, bo był moment, kiedy trzeba to zrobić, ale na segregację i przetwarzanie odpadów należy spojrzeć długookresowo. Wydaje się, że nikt nie patrzył na konsekwencje. Nie wiemy, jakie to będzie potencjalne obciążenie dla środowiska, ile odpadów trafi do systemu, a ile tekstyliów i jak często ludzie będą wyrzucać razem z innymi śmieciami, czy po prostu podrzucać lub pozbywać się ich w przypadkowych miejscach, dodatkowo zanieczyszczając środowisko. Myślę, że cały system gospodarki odpadami wymaga głębszej analizy" - powiedziała Rudnicka.

Dodała, że wprowadzając nowe proekologiczne przepisy należy korzystać z takiego sposobu komunikowania, który powoduje, że ludzie angażują się nie tylko dlatego, że trzeba się podporządkować nowym przepisom i z obawy przed karą (wyższe opłaty za śmieci przy braku selekcji śmieci), ale że czują pewien komfort związany z tym działaniem.

"Powinniśmy czuć, że mamy wsparcie władz, np. łatwy dostęp do pojemników w bliskim sąsiedztwie, a sama segregacja to naturalna czynność, a nie działanie pod przymusem. Cała nadzieja w rozwijaniu tej idei, czyli rozbudowaniu systemu logistycznego, który będzie powodował łatwość pozbywania się odpadów i dzięki temu będziemy je chętnie segregować" - podsumowała dr Agata Rudnicka.

Marek Juśkiewicz (PAP)

jus/ malk/ js/

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%