Lokalny szarak akl znów "nadaje" w Żukowie

Po wyborach samorządowych w gminie Żukowo bardo ożywiła się przestrzeń internetowa. I choć nie o wszystkich wpisach można powiedzieć, że pozytywnie i kreatywnie podchodzą do przyszłości i rozwoju gminy, to na pewno to co dzieje się jest twórcze!

Zmiana, do której doszło na szczytach władzy samorządowej, zarówno na urzędzie burmistrza, jak i w Radzie Miejskiej stała się niepodważalnym faktem i na naszych oczach dochodzi do sytuacji, które w konsekwencji muszą stać się podstawą zbudowania relacji w gminie Żukowo na nowo.

Przede wszystkim w oparciu o transparentność, jawność i partycypację społeczną.

Oczywiście dla niektórych mieszkańców najważniejsze są drogi, kanalizacja, brak "fabryki" za płotem posesji czy likwidacja korków na słynnych dwóch rondach w Żukowie. I jak najbardziej rację mają! Jednak nie od razu Kraków zbudowano.

I o tym jest właśnie najnowszy felieton Lokalnego szaraka - akl'a

Jesienne przemyślenia...

Myśli sobie szarak, e tam, spokój względny, no to może emerytura?

A tu zbiera się znowu niczym wrzód... Bo jak inaczej nazwać ten syf?

Wmawiają nam przed kamerą, że się nie znamy, że głupi jesteśmy... Wmawiają nam, że przez pół roku bez mała to można tyle było zrobić, a ostatnich 10 lat to jakby nie było...

Krewnymi i znajomymi obsadzili co się dało, bez względu na kwalifikacje i kompetencje, a dziś skowyt żałosny i wrzawa, bo człowiek z wiedzą ekspercką ma żonę, która też ma wiedzę i doświadczenie i chcą pracować dla dobra nas, mieszkańców gminy.

Tak gwoli ścisłości - nepotyzm jest wtedy gdy osoba na wyższym szczeblu obsadza stanowiska rodziną i przyjaciółmi BEZ WYMAGANYCH dla zawodu KOMPETENCJI. Ale co tam, redaktory mają swoją narrację.

Patrzę na to i myślę, że ci oni muszą się bać straszliwie. Bo aktualna Burmistrz analizuje, przemyśla, nie podejmuje pochopnych decyzji i wiecie co? Wieść gminna niesie, że o zgrozo nawet dokumenty czyta zanim podpisze!

A z mediów lokalnych przekaz płynie, że to trzeba szybko, od razu, teraz zaraz bez względu na konsekwencje. Co tam kasa podatników, prywatny folwark, ważne żeby było gdzie się pokazać i fotkę cyknąć i najlepiej jeszcze statuetkę kupić... Krzykliwe nagłówki, wyreżyserowane wywiady, przypisywanie sobie cudzych zasług, to jedyne na co możemy aktualnie liczyć z ich strony.

Słychać smętne wycie i nerwową szamotaninę. Trochę smutne, trochę śmieszne. Nie dajmy się tej pseudo apokaliptycznej, na wskroś katastrofalnej narracji porażki, którą tworzą ludzie nie pogodzeni z własną porażką. W końcu, jak mawiał klasyk, najlepsze wreszcie przed nami!

Wasz lokalny szarak - akl

* * *

Szybko to się pchły łapie!

Jak ktoś myśli, że zmiany (nawet te personalne) to kwestia kilku tygodni i kilku podpisów, to grubo się myli. Szybko to się pchły łapie, a przede wszystkim - co nagle po po diable! Nowa pani burmistrza podejmując decyzję o kandydowaniu zdawał sobie sprawę w co wchodzi. W poprzedniej kadencji była radną i wielokrotnie wskazywała poważne zagrożenia i pomyłki tamtej ekipy, które "będą wszystkim odbijać się moralną i mentalną czkawką".

Tak się zresztą dzieje, choćby w aspekcie ulic Polnej i 100 Lecia w związku z szambiarkami, ul. Mickiewicza w Chwaszczynie, budowy OMT i zlikwidowaniem ciągłości komunikacyjnej ul. Do Dworu, fatalnie wykończonej nowej szkoły w Baninie czy pomysłem na namiot w Tuchomiu zamiast sali gimnastycznej z prawdziwego zdarzenia (w tym przypadku bardziej chyba chodzi o strzelnicę) i wreszcie chaos związany z tzw. przedsiębiorczością, czyli powstawanie fabryk gdzie popadnie, bez względu na protesty mieszkańców.

To jest "spadek" po Kankowskim i jego "pionierach"!

Dlatego wszelkie decyzje w samorządzie trzeba podejmować z rozwagą i po wnikliwej analizie problemów, zagrożeń, ale również możliwych sukcesów i pozytywnych konsekwencji. To rola burmistrza! I jak widać - Mariola Zmudzińska daje radę. Mimo tego, że musi mierzyć się z wyzwaniami, które wielu by przerosły. Na pewno poległ na nich poprzedni włodarz, bo przecież burmistrzem już nie jest!