Komunikacja miejska w Gdyni,jak wiele innych w całym kraju ma również pasażerów, którzy jeżdżą na tzw. "gapę". Wiele razy udaje się, lecz kiedy w autobusie lub trolejbusie pojawia się kontrola trudno jest uniknąć mandatu, czyli jak to określa Urząd Miasta nałożenia opłaty dodatkowej.
O działaniach gdyńskich kontrolerów krążą legendy. Powszechnie przyjęło się nazywać kontrolujących "kanarami". Pasażerowie ostrzegają się, informują, piszą na FB w jakim w danym momencie autobusie czy trolejbusie jest kontrola. Jednak dla wielu jest już za późno. Próbują walczyć wyszukując powody, które mają usprawiedliwić jazdę bez ważnego biletu. Mówi się o wielu sprawach sądowych. A złym zachowaniu kontrolujących. Rzadziej natomiast wspomina się o niewłaściwych reakcjach pasażerów. Dochodzi do sytuacji, w których mieszkańcy z premedytacją jeżdżą bez biletu. Oczywiście przyjmują mandaty, by uniknąć wezwania Policji.
Jak wygląda sprawa kontroli ważnych biletów w gdyńskich autobusach i trolejbusach postanowił sprawdzić Marcin Bełbot (PiS), radny Rady Miasta Gdyni.
Kontroler to zawód narażony na niespodziewane reakcje pasażerów. Czy jest więc opłacalny, postanowił sprawdzić radny Bełbot. Okazuje się, że średnia pensja kontrolera to 4 795,56 zł brutto. Do tego należy doliczyć premię, która jest uzależniona od ilości opłat dodatkowych i kwoty, które zostają faktycznie za te opłaty wpłacone. Przeciętnie jest to 800 zł w przeliczeniu na jednego kontrolera i zawiera się w ww. średniej pensji.
W Gdyni kontrolą biletów zajmuje się bezpośrednio ZKM, nie zleca tego zadania żadnym firmom zewnętrznym. Kontrolerzy są zatrudnieni na umowę o pracę.
"Czy miały miejsce odwołania, które zakończyły się sprawami sądowymi? Jeżeli tak proszę o podanie ile takich spraw miało miejsce w 2020r. oraz 2019r. oraz ile z takich spraw wygrali mieszkańcy." - zapytał Marcin Bełbot.
"W kwestii liczby odwołań zakończonych sprawami sądowymi, wyjaśniam, iż w 2019 r. Po odwołaniu zostało wysłanych do sądu 55 spraw, a w 2020 roku - 22 sprawy. Żadna ze spraw nie została przez sąd rozpatrzona na korzyść pasażera." - odpowiedziała wiceprezydent Katarzyna Gruszecka – Spychała.
Radny Bełbot postanowił również sprawdzić czy wpływają do miasta skargi na kontrolerów biletów. I jak to wyglądało w latach 2019 i 2020.
Skargi na kontrolerów biletów wpływają przede wszystkim do ZKM w Gdyni. Składają je osoby, na które zostały nałożone opłaty dodatkowe przy okazji odwołań od tych opłat. Najczęściej dotyczą one niewłaściwego zachowania kontrolerów, które w toku postępowania wyjaśniającego nie jest potwierdzane. W ostatnich dwóch latach skala takich skarg zawierała się w przedziale od 5 do 8 rocznie.
"Do Urzędu Miasta wpływa przeciętnie kilka interwencji rocznie od pasażerów w sprawie nałożonych opłat dodatkowych. Głównym powodem ww. interwencji pasażerów był brak środków pieniężnych na zapłacenie opłat dodatkowych." - podkreśla wiceprezydent.
Cały czas wraca sprawa bezpłatnego podróżowania uczniów. A konkretnie tego, że część kontrolerów nie uznaje zaświadczeń wydanych przez szkoły. Potem zaczynają się nerwy, wyjaśnianie i procedury. (do tego tematu wrócimy w innym artykule)
2 0
Kanary kroją ludzi głównie na krótkich podjazdach typu 2-3 przystanki. Bo mało kto jedzie długą trasę bez biletu. I nic się nie zmieni dopóki nie pojawią się, odpowiednio tanie, bilety czasowe do 15 min. Jest absurdem złodziejstwem, żeby przejazd kilku przystanków kosztował tyle samo co trasa np. z Cisowej na Karwiny. Taki system rozliczeń był do przyjęcia, gdy bilety kosztowały grosze. Obecnie są tak drogie, że nikt normalny nie zapłaci 4zł za przejechanie kilku przystanków. Zwłaszcza, gdy jeszcze musi wrócić albo gdy jadą dwie osoby. Byle wyjazd na zakupy dla 2 osób wyjdzie w ten sposób drożej niż taksówka. Śmiech na sali. Gdyby bilet do 15 min. kosztował np. 1zł to nie byłoby gapowiczów i kanary byłyby zbędne. Proste i logiczne.