Adam Stelmaszewski jest założycielem i prezesem Stowarzyszenia Nasze Orłowo. Zakochany w Orłowie razem z pozostałymi członkami organizacji robi wszystko, by przywrócić dzielnic dawny blask. Walczy o cmentarz w Kolibkach i zabytkową część tej zacnej dzielnicy Gdyni.
Zaczniemy od tego – kim jest Adam Stelmaszewski, prezes Naszego Orłowa?
Prywatnie jestem historykiem, uczę też łaciny. Nasze Orłowo to dla mnie ciekawy projekt, za pomocą którego można robić dobre rzeczy. Stowarzyszeniem kieruję, ponieważ ode mnie częściowo wyszła ta inicjatywa, jednak ciężko powiedzieć, abym odgrywał tutaj jakąś szczególną rolę. Staram się koordynować różne inicjatywy podnoszone przez członków stowarzyszenia oraz pilnować tego, aby od strony formalnej organizacja dobrze funkcjonowała.
Jak zrodziła się inicjatywa powołania Stowarzyszenia Nasze Orłowo?
Koncepcja „Naszego Orłowa” pojawiła się właściwie niezależnie w dwóch miejscach. W miarę poszukiwania osób chętnych do współpracy okazało się, że jest sporo mieszkańców, którzy myśleli o powołaniu jakiejś organizacji, która należycie by nas wszystkich reprezentowała. Tak powstała pierwsza ekipa, która założyła stowarzyszenie i do niej prędko dołączali kolejni członkowie.
Czy trzeba aż zakładać stowarzyszenie, by działać na rzecz dzielnicy?
Okazuje się, że niestety tak. Wielu z naszych członków, gdy działało w pojedynkę czuło się ignorowanych przez miasto. Narzekali, że nieraz ciężko było uzyskać jakąkolwiek odpowiedź, o rzeczowej nie wspominając. Wielu mieszkańców czuło się także samotnych w swoich zmaganiach.
Zresztą trzeba otwarcie powiedzieć, że istnienie stowarzyszenia rzeczywiście dużo pomaga nam w działaniach. Chociażby nagłaśnianie podejmowanych przez nas spraw, które w mojej opinii mocno podnosi skuteczność. Z różnych źródeł wiemy, że urzędnicy śledzą co piszemy. Każdy zastanowi się dwa razy, zanim odpowie nam „cokolwiek” mając świadomość, że my to opublikujemy.
Do tego dochodzi współpraca ludzi, którzy mają różną wiedzę i doświadczenie i mogą się wzajemnie wspierać, co pozwala nam merytorycznie się zmierzyć z miastem. To jest oczywiste, że ani ja, ani nikt inny ze stowarzyszenia nie jest specjalistą we wszystkich sprawach, od ruchu drogowego, przez urbanistykę po ochronę zabytków. A jednak udaje nam się podnosić te tematy merytorycznie.
Jak ważna dla Ciebie jest historia, jak by nie było, jednaj z najbardziej znanych dzielnic miast polskich?
Dla mnie, jako historyka, jest bardzo ważna i ciekawa. Świadomość, że żyjemy na dawnych dobrach rycerskich nie pozwala przejść obojętnie wobec lektury Kroniki Oliwskiej czy pruskich kodeksów dyplomatycznych.
Jednak nie trzeba się cofać tak daleko. Orłowo miało wyjątkowy klimat, zarówno jako uzdrowisko, jak i później, jako dzielnica willowa. Było to spokojne, częściowo rustykalne miejsce. Mimo to Orłowo było świadkiem zdarzeń, o których uczymy się na lekcjach historii. Odzyskanie niepodległości z wąskim pasem pobrzeża, później rok 1939.
Historia Orłowa, zwłaszcza międzywojennego, do dzisiaj jest bardzo żywa przez ogromną ilość zabytków, które towarzyszą nam na co dzień i przypominają o historii.
Orłowo zmienia się. Z cichej spokojnej dzielnicy staje się nowoczesnym miejscem dla ludzi, którzy kupują lub wynajmują tu apartamenty, by przebywać w nich od czasu do czasu. Na ile to zmieni Orłowo? I jak zmieni Twoim zdaniem?
Już zmieniło, jednak nie jest to dla nas duża zmiana. Powstały takie enklawy, które dość mocno wyalienowały się z reszty dzielnicy, także pod względem urbanistycznym. Mimo to uważam, że kilka wysp pustych osiedli raczej nie wpłynie na charakter całego Orłowa, które dalej pozostaje uroczą, willową dzielnicą. A znam też ludzi, którzy mieszkają na stałe w nowych osiedlach i czują się częścią naszej dzielnicy i chętnie dla niej działają.
Cmentarz Kolibki. Zapewne masa historii i opowieści. Czym Was tak przyciągnęła ta nekropolie, że postanowiliście przywrócić jej właściwy wygląd?
Cmentarz na Kolibkach jest dla nas żywą historią naszej dzielnicy. Co roku na Wszystkich Świętych spotykamy rodziny tam pochowanych, które ciągle przychodzą i opowiadają nam o przedwojennym Orłowie. Mimo to ten teren, będąc oficjalnie pasem drogowym, a nie cmentarzem, popada w ruinę.
Widzimy jednak wśród urzędników miejskich dużą wole współpracy odnośnie tego terenu. Wywożenie śmieci (które z różnych względów okazało się bardzo trudne), koszenie trawy i wycinka drzew, to są sprawy, odnośnie których widzimy dużo dobrej woli. Także drewniane krzyże, które ofiarował nam Zarząd Cmentarzy Komunalnych w Gdyni.
Zatrudniamy tam od ubiegłego roku wolontariuszy do porządkowania tego cmentarza. Było ich przeszło pięćdziesiąt. Sami przeprowadzamy akcję montowania nowych krzyży, w tym metalowych. Jednocześnie mamy w planach renowacje nagrobków. W tym celu współpracujemy z architektem, który przygotowuje dla nas projekt, który zamierzamy następnie uzgodnić z miastem. Jesteśmy dobrej myśli.
Zabytki orłowskie. Czy widzicie wolę władz miasta, by mimo wszystko ratować to co się jeszcze da? Czy może jednak bezpowrotnie znikną z mapy Orłowa stuletnie pensjonaty i zaciszne wille, które mają w sobie klimat nawet sprzed I wojny światowej?
Większość zabytków, które należą do miasta, to dawne lokale komunalne, które od czasu wysiedlenia lokatorów niszczeją. Miasto jedynie zabezpiecza je przed ewentualnym zamieszkaniem, czy dzikim zwiedzaniem, o żadnej renowacji nie ma jednak mowy. Oczywiście ostatecznie budynki te mają zostać sprzedane. Miasto ma nadzieje zapewne, że nowy właściciel je wyremontuje. Z doświadczenia z sąsiedniego Gdańska wiemy jednak, że gdy deweloper dostaje zabytek z opłakanym stanie, to raczej nie myśli jak go wyremontować, a raczej jak wyburzyć.
Dlatego tym bardziej należy potępić sytuacje, takie jak ta z dawnych budynków folwarcznych przy Wrocławskiej, w których poucinane były rynny powodując podmywanie fundamentów. Nie ma znaczenia, czy działanie to było celowe, czy nie. Pokazuje to, że nikt w mieście na bieżąco nie kontroluje stanu zabytków. Zresztą nie można oczekiwać zbyt dużo, jeśli wciąż zawiaduje nimi Zarząd Budynków i Lokali Komunalnych.
My jesteśmy świadomi, że te zabytki będą znikać i to jest nieuniknione. Zamierzamy jednak o nie zawalczyć. Dlatego zgłaszamy je odpowiednio do rejestrów i wykazów zabytków chcąc zapewnić im optymalną ochronę oraz nagłaśniamy co bardziej kontrowersyjne sprawy.
Jak działacie, co jest dla Was priorytetem?
Naszym sposobem działania jest indywidualne zaangażowanie poszczególnych członków w ważne dla nich sprawy. Jest oczywistym, że nawet pięcioosobowy zarząd nie byłby w stanie ogarnąć wszystkich problemów Orłowa. Dlatego zachęcamy do wspólnego działania oferując wsparcie i nagłośnienie działań poszczególnych członków.
Taki model, jak wierzę, może zapewnić nam największą skuteczność, zwłaszcza, że wszyscy pracujemy społecznie i nikt nie płaci nam za godziny rozmów z urzędnikami, wycieczki do Gdańska czy ogarnianie dziesiątek listów każdego miesiąca. Wszyscy jednak, jak wierzę, robimy to, co lubimy i co przynosi korzyść całej dzielnicy.
Oczywiście pewne sprawy podejmujemy niezależnie od tego, czy ktoś z członków jest do tego chętny. Takie tematy jak planowanie przestrzenne, czy ochrona najważniejszych zabytków to zawsze będą dla nas absolutne priorytety, niezależnie, czy osobiście kogoś z nas dotyczą.
Jak układa się współpraca z Radą Dzielnic Orłowo?
Współpraca z Radą Dzielnicy Orłowo układa nam się bardzo dobrze. Dzielimy się wzajemnie podejmowanymi przez siebie inicjatywami i nierzadko je wspieramy, jeśli jest taka potrzeba. Nagłaśniamy też działania podejmowane przez radę i samych radnych. Wystarczy wspomnieć choćby konkurs literacki „Z Orłowem w tle”, który organizowaliśmy wspólnie z Radą Dzielnicy Orłowo i księgarnią „Tak Czytam” w Gdyni. Okazał się on ogromnym sukcesem.
Kilku naszych członków jest także radnymi dzielnicy Orłowo. Mimo to uważamy, że stowarzyszenie jest skuteczniejsze w działaniu. Posiadamy osobowość prawną i w obsłudze nie jesteśmy uzależnieni od miasta. Obecna sytuacja, w której mieszkańcy nie mogą swoich spraw mailowo zgłaszać bezpośrednio radzie dzielnicy a muszą je kierować przez jednostkę miasta Gdyni uważam za patologiczną. Ma to, moim zdaniem, oczywiście na celu coraz większe paraliżowanie działalności rad dzielnic.
Mimo to nasi dzielnicowy radni, jak widzę, robią wiele dobrego i wykorzystują system, w którym muszą funkcjonować, jak najlepiej potrafią. Osobiście jestem im bardzo wdzięczny za tę pracę, którą, podobnie jak my, wykonują społecznie.
Orłowo mimo tego, że ma własny, odmienny klimat, to jednak dzielnica Gdyni. Jak ważne są relacje z innymi dzielnicami i czy widzisz szansę na wypracowanie narzędzi do współpracy różnych organizacji, instytucji i osób, tak by twierdzenie „zrównoważony rozwój” nabrało rzeczywistego wydźwięku?
Ciężko mi sobie wyobrazić taką współpracę obecnie. Ze strony instytucjonalnej, to widzę jedynie UrbanLab, który powstał do prowadzenia konsultacji z mieszkańcami, ale zamiast zająć się tym, co mieszkańców naprawdę interesuje i wzbudza kontrowersje, to zajmuje się na przykład zmianami klimatu. Nie neguje potrzeby zajęcia się tym oczywiście, bo to prywatnie temat mi bliski, ale miasto jako takie powinno w pierwszej kolejności dyskutować sprawy, które bulwersują mieszkańców. Mówię tu choćby o strefie płatnego parkowania, przy okazji której nikt nie skonsultował się nawet z radami dzielnic, o zwykłych mieszkańcach nie wspominając.
Odnośnie współpracy z innymi organizacjami, to złożyliśmy co prawda wspólnie z kilkoma stowarzyszeniami wspólny wniosek dotyczący medali Kwiatkowskiego, jednak na ten moment nie chce mi się tego komentować.
Współpracujemy natomiast ze Stowarzyszeniem Bryza i to z tego powodu, że jako jedyna miejska formacja autentycznie zainteresowała się tym, co mamy do powiedzenia na temat Orłowa, zamiast forsować na siłę swoją wizję naszej dzielnicy z pominięciem opinii mieszkańców. Odnoszę się tutaj oczywiście do polityki Miasta Wspólnego.
Jakie plany na najbliższą przyszłość?
W najbliżej przyszłości będziemy przede wszystkim zajmować się sprawą planowania przestrzennego w Orłowie nadmorskim, monitorować prowadzone przez nas sprawy dotyczące zabytków oraz zabiegać o renowacje zniszczonych przez wiatrołomy nagrobków na Kolibkach. Oprócz tego bliski jest nam ciągle temat drogi rowerowej przy ul. Wielkopolskiej, który prowadzi niezależny od Zarządu zespół.
Jednak przede wszystkim chcemy zabiegać dalej o partycypacje mieszkańców w podejmowanych przez miasto decyzję. Od dwóch lat próbujemy wytłumaczyć miastu, że chcemy współpracować i pomóc w tym, aby podejmowane decyzje były lepsze. Jest to dość oczywiste, bo przecież to my jesteśmy beneficjentami miejskich decyzji. Z nieznanych nam przyczyn miasto nie chce współpracować, a przecież nikomu raczej by to nie zaszkodziło. Jestem przekonany, że większości krytycznych głosów z naszej można by uniknąć kierując prośbę o opinię bądź zgadzając się na krótką rozmowę, o którą prosiliśmy. Oczywistym jest to, że my chcemy urzędowi pomagać, a nie szkodzić, bo przecież pomoc urzędowi, to bezpośrednio pomoc naszej dzielnicy.
Więcej o działaniach Naszego Orłowa przeczytacie tutaj: https://www.facebook.com/naszeorlowo
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz