Krzysztof Kotwicki, były trener Spójni Gdynia, która przez rok grała na parkietach ekstraklasy piłki ręcznej mężczyzn, wygrał ze Związkiem Piłki Ręcznej w Polsce. Teraz występuje o 400 tysięcy złotych odszkodowania.
Zmagania Krzysztofa Kotwickiego zaczęły się ponad 5 lat temu, kiedy trener odmówił zrobienie licencji A. Posiadał już drugą klasę trenerską i z powodzeniem prowadził lub asystował w prowadzeniu drużyn, które osiągały bardzo dobre wyniki na parkietach piłki ręcznej.
Kiedy po jego odmowie ZPRP odmówił mu prawa wykonywania zawodu na dwóch najwyższych szczeblach trenerskich (ekstraklasa i I liga piłki ręcznej), szkoleniowiec skierował sprawę do sądu.
Jego kariera układała się znakomicie. Był asystentem trenerów, których prowadzone kluby zdobywały medale mistrzostw Polski, dotarł do finału Pucharu EHF. Był zatrudniany w kadrze narodowej i kobiet i mężczyzn. I co najważniejsze, jako pierwszy z MMTS Kwidzyn dotarł do 3 i 4 miejsca w ekstraklasie. Od lat był jednym z bardzo wysoko ocenianych selekcjonerów piłki ręcznej.
Swoją walką I determinacją udowodnił, że racja leży po jego stronie. Wygrał sprawę w sądzie I mimo odwołania ZPRP, Sąd Apelacyjny w Warszawie podtrzymał wyrok I instancji. Decyzją sądu Krzysztof Kotwicki ma prawo wykonywać zawód trenera piłki ręcznej w całym zakresie, do ekstraklasy włącznie. Nie musi posiadać licencji wymaganej przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce.
Zawód trenera został uwolniony. Trener bowiem nie jest zawodem zaufania społecznego, co określają przepisy. Dlatego wewnętrzne ustalenie ZPRP nie mogą w żaden sposób kolidować z prawem obowiązującym w Polsce. Tym kierowały się sądy. Dla trenera licencja może mieć jedynie znaczenie symboliczne i ilustrować jego własne umiejętności podnoszone zgodnie z wolą. Nie może to jednak mieć wpływu na zatwierdzanie kadry trenerskiej przez związki sportowe.
Z drugiej strony Sąd Apelacyjny podkreślił, że ZPRP jest obecnie monopolistą w przestrzeni piłki ręcznej, co zasadniczo ogranicza wykonywanie uwolnionego zawodu trenera i w związku z tym żadne licencje nie mogą być blokadą dla bycia szkoleniowcem.
Już dziś wielu komentatorów uważa, że ogłoszony wyrok, pozytywny dla Krzysztofa Kotwickiego mocno zamiesza na świecie sportu w Polsce. Mimo tego, że nasze prawo nie przewiduje precedensu, już związki sportowe powinny się liczyć z kolejnymi procesami, które mogą wytoczyć trenerzy, który ogranicza się wykonywania zwodu na najwyższych szczeblach rozgrywkowych.
Jest to również początkiem procesu pozwów odszkodowawczych, na które również centrale dyscyplin sportowych muszą być przygotowane.
K. Kotwicki wnosi o 400 tys. zł. Kilka takich spraw i Związek Piłki Ręcznej w Polsce może stanąć na skraju bankructwa. Wnioskowana kwota wynika z wyliczen trenera, który twierdzi, że tyly mógłby zarobić, gdyby nie zakaz ZPRP. Miał bowiem możliwość zwarcia uwowy z klubem z Kwidzyna, który jednak stawiał warunek posiadania licencji A.
Związek wniósł do Sądu Najwyższego kasację. To tymczasowo wstrzymuje proces o odszkodowanie. Jednak już na początku przyszłego roku ZPRP musi spodziewać się procesu o 400 tys. zł.
Pod koniec 2018 roku Krzysztof Kotwicki wydał oświadczenie, w którym nie zostawił suchej nitki na centrali piłki ręcznej w Polsce.
Po pierwsze:
System wydawania licencji trenerskich wprowadzony przez Związek Piłki Ręcznej w Polsce (ZPRP) nie jest spójny z systemem licencyjnym Europejskiej Federacji Piłki Ręcznej w ramach tzw. RINCK Convention, ponieważ jednoosobowy twórca polskiego regulaminu dokonał oszustwa i nie umieścił w nim "ścieżki akademickiej", która jest integralną częścią systemu Europejskiego. Mówi ona o tym że absolwenci Wyższej Uczelni Sportowej po dwuletnim stażu w zawodzie uzyskują licencję "A".
Po drugie:
ZPRP wg. ustawy o sporcie - art. 13 ust. 1 punkt 2 - która stanowi, że to polskie związki sportowe (w tym przypadku ZPRP) mają wyłączne prawo do ustanawiania i realizacji reguł sportowych, organizacyjnych i dyscyplinarnych we współzawodnictwie sportowym organizowanym przez związek, ale nie ma prawa ograniczania wykonywania zawodu trenerom uzyskanego w wyniku wieloletniego kształcenia się na wyższych uczelniach.
Sąd Apelacyjny w uzasadnieniu wyroku zwrócił uwagę że w tej ustawie brak artykułu mówiącego o tym że związek jest władny określać na jakim poziomie rozgrywek może pracować trener z określoną licencją.
Po trzecie:
Zarząd Związku – zgodnie ze statutem ZPRP – ma kompetencje do tworzenia zasad współzawodnictwa sportowego w piłce ręcznej oraz sprawuje nadzór nad ich przestrzeganiem. Ma również prawo do ustanawiania sytemu licencji trenerskich i ich wydawania, dopiero od czerwca 2018 roku, gdyż dopiero na walnym zgromadzeniu związku zostały wprowadzone zmiany do statutu, który te kompetencje ustalił.
Uzasadnienie wyroku z marca 2018 stanowiło że to walne zgromadzenie związku może zatwierdzać regulamin licencyjny a nie zarząd.
Uchwalając te zmiany ZPRP przyznał się do tego że regulamin licencyjny zatwierdzony przez zarząd a nie walne zgromadzenie, jest niezgodny z prawem czyli statutem ZPRP.
Związek może wprowadzać licencjonowanie trenerów, ale nie ma prawa ograniczać im prawa do wykonywania zawodu po uzyskaniu odpowiednich kwalifikacji.
Po czwarte:
Wyrok Sądu Apelacyjnego w mojej sprawie jest prawomocny i ZPRP może wystąpić do Sądu Najwyższego tylko o kasację tego wyroku.
Po piąte:
Dlaczego dopiero teraz ZPRP rozpoczął konsultacje z Ministerstwem Sportu i Turystyki i prowadzone są dalsze analizy prawne w tym zakresie?
Takie analizy powinny być prowadzone przed wprowadzeniem regulaminu, a nie tworzenie go jednoosobowo bez żadnych konsultacji.
Przypomnę tylko że prawnik związkowy Pan Marian Rudnik, został zapytany na pierwszym spotkaniu przez uczestników kursu licencyjnego o to, z kim był konsultowany regulamin licencyjny? Odpowiedział, że nie jest przygotowany na udzielenie odpowiedzi na to pytanie i ustosunkuje się do niego na następnym spotkaniu. Niestety nie pojawił się już na żadnym spotkaniu i nikt ze ZPRP nie udzielił odpowiedzi na to pytanie.
Odpowiedzią są chyba obecne konsultacje prowadzone po pięciu latach od wprowadzenia tego niezgodnego z prawem, statutem, RINCK Convention i zdrowym rozsądkiem regulaminu.
Przypomnę również, że twórca tego "bałaganu", żeby nie użyć mocniejszego słowa, został już zwolniony z ZPRP.
"Przypomnę tylko, że prawnik związkowy Pan Marian Rudnik, został zapytany na pierwszym spotkaniu przez uczestników kursu licencyjnego o to, z kim był konsultowany regulamin licencyjny? Odpowiedział, że nie jest przygotowany na udzielenie odpowiedzi na to pytanie i ustosunkuje się do niego na następnym spotkaniu. Niestety nie pojawił się już na żadnym spotkaniu i nikt z ZPRP nie udzielił odpowiedzi na to pytanie." - podsumowuje kompetencje ZPRP Krzysztof Kotwicki, trener piłki ręcznej.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz