Pan Bogdan* z rodziną dostał w latach starań mieszkanie komunalne. Na pierwszy rzut oko fantastyczna zmiana, lokal wyremontowany i gotowy do zamieszkania.
Miłe jednak złego początki. Nie trzeba było zbytnio szukać, by odkryć kilkadziesiąt rażących usterek i niedoróbek, z którymi nie da się normalnie funkcjonować, tym bardziej rodzinie, w której występują takie choroby.
Rodzina pana Bogdana wprowadziła się do wyremontowanego mieszkania, czyli zastali pomalowane ściany i wymienione panele podłogowe. W łazience zamontowano prysznic, muszlę klozetową i umywalką, a na ścianach nowe kafelki. Poprowadzono również nową instalację gazową.
Po odebraniu kluczy od mieszkania i gruntownym przejrzeniu okazało się, że ilość usterek przekracza możliwości naprawcze rodziny pana Bogdana. Postanowił zatem interweniować w Zarządzie Budynków i Lokali Komunalnych w Gdyni. I tu zaczyna się coś, czego nie da się inaczej określić – jak głęboka komuna! Środkowy Gomułka, a może nawet późny Bierut...
[FOTORELACJA]10082[/FOTORELACJA]
Jak rodzina pana Bogdana oglądała pierwszy raz mieszkanie brutalnie zabroniono im robić jakichkolwiek zdjęć. I cały czas pospieszano, tłumacząc, że to tylko pokazanie lokalu, a nie zwiedzanie.
Po licznych interwencjach telefonicznych pan Bogdan nabrał przekonania, że ZBiLK uważa, iż on i jego rodzina wydziwia i ma za wysokie oczekiwania w aspekcie wykończenie mieszkania.
Tu pojawia się pytanie – czy te wszystkie szacowne kapituły, które przyznają Gdyni nagrody i wyróżnienia wszelakie nie powinny być zaproszone na wizję lokalną takich mieszkań? (zapewne znalazłoby się setki różnych przykładów, które zburzyłyby wizerunek Gdyni w oczach zaszczytodawców, no ale pieniądz robi swoje i miasto płaci – miasto dostaje wyróżnienie!)
Klucze do rodziny pana Bogdana trafiły dopiero po podpisaniu umowy i UWAGA protokołu zdawczo-odbiorczego, tak naprawdę bez czynności zdawczo-odbiorczych.
- Na pierwszym oglądaniu mieszkania nie wolno nam było robić żadnych zdjęć, a oglądanie było pobieżnie. Po podpisaniu umowy i protokołu zdawczo-odbiorczego dopiero dostajemy klucze. Wtedy dopiero człowiek widzi co jest źle zrobione na mieszkaniu – opowiada pan Bogdan.
I wykończenie mieszkania rodzina pana Bogdana zaczęła sprawdzać od okien. Niby nowe... A jednak wiatr hula i wieje przez szpary! Nie popisali się „fachowcy” od remontów. A może brak jakiegokolwiek nadzoru i fuszerka goni fuszerkę.
ZBiLK gwarancji udziela na dwa lata. I co z tego, kiedy nie można doprosić się naprawa gwarancyjnych. Jedna wielka spychotechnika. Odpowiadają w stylu: „zrobi się, ktoś przyjedzie”... i czekaj tatka latka! Mijają dni, tygodnie, miesiące!
- Co do samego ZBiLK to przepychają odpowiedzialność na innych. Nikt tam za nic nie odpowiada, czasami usterki trzeba zgłaszać kilka razy a czas oczekiwania jest długi. Od prawie 2 miesięcy zgłaszamy okna, najstarsze ma ponad 20 lat i jest nieszczelne – dodaje pan Bogdan.
Nie można wyciągnąć żadnych konsekwencji. ZBiLK nie ujawnia kto wykonywał prace remontowe. „Fachowcy” którzy przychodzą do naprawy usterek tez nie kwapią się do czynności naprawczych.
- Takie od siebie, to Pan z gwarancji mówił, że ZBiLK nie kontroluje tego co i jak oni robią, gdyż gdyby za wszystko odpowiadali np. karami, to by nic nie zarobili – tłumaczy pan Bogdan.
Nieszczelne okna, źle wykończone instalacje, wystające kontakty, nie zabezpieczona instalacja gazowa, przeciekający brodzik od kabiny prysznicowej, źle osadzone futryny, źle położona instalacja elektryczna... to tylko niektóre usterki.
- Wysłaliśmy pisma, że ja choruje na SM (stwardnienie rozsiane) i nie wiadomo co dalej. Jak wyląduje na wózku muszę mieć jak się wydostać z domu. To dali z windą co 2 piętra, a my mieszkamy na IX, na którym akurat nie ma windy – żali się pan Bogdan i dodaje – Dwóch synów ma autyzm, każdy musiałby mieć swój pokój, w którym mógłby się wyciszyć, jak by się coś działo. Nie dali, mamy 36 metrów i nie mają gdzie dzieci odpocząć i zrelaksować się.
Czy może zażądać wyjaśnień od osób, które te mieszkania przydzielają?
I nie jest to przypadek jednostkowy!
- U teściowej, ahhhh, jakiś (...) miał źle podłączone kable i była dodatkowa faza na uziemieniu a wszystkie gniazdka do ściany były zamontowane na silikon sanitarny. Zrobili też gdzieś linie elektryczną widmo, która wywalała przy średnim obciążeniu od razu różnicówkę, a nie bezpiecznik. Elektryk do tego doszedł dopiero po 2 dniach. Smaczek jeszcze taki, że według Energii na stanie mieszkania był licznik a według ZBiLK licznika nie było i nie pozwalało to założyć licznika do czasu wyjaśnienia sprawy – opowiada pan Bogdan o mieszkaniu teściowej.
Do tego jeszcze rewelacyjny pokaz kompetencji „fachowców” zatrudnianych prze miejską instytucję podległą prezydentowi Wojciechowi Szczurkowi.
Do ścian z płyt kartonowo-gipsowych zamontowano zwykłe puszki do elektryczności na silikon. To nie koniec. Zamontowano również umywalkę, blat i skrzynkę elektryczną bez żadnych umocnień i stelaży na zwykłych kołkach.
Jak widać sprawa jest poważna i ma znamiona dyskryminacji osób chorych...
Jeśli ktoś z czytelników zechce podzielić się podobnym tematem zapraszamy do kontaktu:
https://www.facebook.com/mlodagdyniapl/
* - imię zmienione
Gil14:15, 09.12.2020
Ok, artykuł jest ale wygląda tu tylko na jednostronne przedstawienie sprawy, a gdzie stanowisko drugiej strony, np. ZBiLK?
Rodowity gdynianin21:11, 09.12.2020
Dużo agresji i nienawiści na tym portalu. Aby napewno artykuł jest wiarygodny?
Lokator19:48, 10.12.2020
Za głębokiej komuny, środkowego Gomułki, a może nawet późnego Bieruta, to autor artykułu brałby to mieszkanie bez wybrzydzania. Do pana lokatora jeszcze jedna rada, nie podoba się, to nie bierz i czekaj dalej. Jest wielu innych oczekujących na mieszkanie, również w ciężkiej sytuacji życiowej.
0 1
A co tu przedstawiać?