Kampania wyborcza, mimo że oficjalnie jeszcze nie, to trwa na dobre. Partie organizują objazdy po Polsce, parlamentarzyści dwoją się i troją, wtórują im samorządowcy... Czasami w tym rozpędzie politycy rządowi nagradzają nawet takich, którzy jawnie deklarują wrogość do obozu rządzącego... byle tylko zdobywać kolejne potencjalne głosy.
Walka o fotele w ławach sejmowych i senackich już się rozpoczęła. I to ona dominuje w mediach. Jednak trwa również druga kampania „wyborcza” - samorządowa. Lokalni politycy próbują ogrzać swój wizerunek przy posłach i senatorach. Sami również uprawiają swoisty polityczny marketing, a to promując się z wykorzystywaniem wizerunku dzieci, a to atakując konkurentów czy społeczników.
Nasz materiał jednak nie dotyczy dnia dzisiejszego, a sprawy sprzed kilku miesięcy, jednak nadal bardzo aktualnej.
W społecznościach lokalnych poza wielkimi aglomeracjami samorząd bez systematycznej kontroli społecznej staje się karykaturą.
Nie chodzi tu jedynie o wysyłanie pytań czy składanie interpelacji przez radnych, ale przede wszystkim o działania na przykład organizacji pozarządowej, która umie poruszać się w przestrzeni strażniczej, watchdog'owej, kontrolującej władzę merytorycznie, zgodnie z przepisami prawa i w oparciu o reguły partycypacji społecznej.
Zresztą obowiązkiem władzy jest tłumaczyć się ze wszystkiego. Jeśli ktoś tego nie robi, to znaczy że z jednej strony próbuje omijać prawo, a z drugiej że w danej gminie jest zbyt mały nacisk społeczny na władzę, która wykorzystuje to i okopuje się, by rządzić „po wsze czasy”, jak polscy bolszewicy w minionej epoce PRLu.
Prawem mieszkańców jest zadawać pytania, mieć wątpliwości, kwestionować, a obowiązkiem władzy jest tłumaczyć, odpowiadać, przekonywać i służyć społeczności lokalnej. Jeśli takie procesy nie zachodzą to ewidentnie mamy do czynienia z przesłankami autorytaryzmu, a to z demokracją nie ma nic kompletnie wspólnego.
* * *
W pomorskich miastach coraz częściej pojawiają się oddolne inicjatywy strażnicze, które z gorszym lub lepszym skutkiem patrzą włodarzą na ręce.
W marcu br. sprawił na swoim blogu tekst:
Pytanie, które postawiłem w tytule posta jest dla bacznego obserwatora lokalnej polityki wręcz retoryczne.
Lokalni włodarze robią wszystko co w ich mocy, aby wejść w kampanię wyborczą w przyszłym roku już z rozpędu. Wystarczy spojrzeć na prowadzone przez nich akcje - Walentynki dla Seniora w ChCK, paczki na święta dla potrzebujących, pączki na tłusty czwartek, kwiatki na Dzień Kobiet. Lania cukru i słodzenia nie ma końca. Unikając realnych problemów przed którymi stoi nasze miasto oraz ignorując mieszkańców lokalni włodarze skupili się na szlifowaniu swoich zdolności marketingowych i PR. Niestety dla nich jest to tylko zewnętrzny dowód tego, że ich władza oraz ich koncepcje to jest po prostu wydmuszka niczym wielkanocna pisanka.
Obywatele, w swej większości, zapewne nie dostrzegają tych procesów i działań, które już są w toku. Należy tego żałować, bo brak głębszej refleksji ułatwia robotę tym "niby samorządowcom".
Narzucają się także liczne pytania - kto zapłacił za pączki, kto za kwiatki, kto za cukierki, kto za imprezy, kto za paczki dla potrzebujących - a przy każdej tej okazji są od lokalnych władz listy, uściski - słowem promocja pełną parą. W ruch poszły też najnowsze narzędzia promocji - Internet w formie social mediów. Jeśli dobrze odczytałem widoczne u mnie na FB informacje, to zarówno Panowie Kopczyński jak i Finster prowadzą płatną promocję na FB targetując się na mieszkańców Chojnic. Warto, aby mieszkańcy byli tego świadomi, że to są proste techniki budowy wizerunku. Wszystko to jest propaganda, w całości lub w wielkiej części sponsorowana z pieniędzy podatników. Innym przykładem są działania Mariusza Palucha, który promuje się wraz z Polską 2050 Hołowni w Chojnickim Centrum Kultury pod pozorem promocji muzyki Wodeckiego. Kto za to płaci?
To nie jest demokracja, to jest polityczne perpetuum mobile. Każdy przy wykorzystaniu środków publicznych i podpinając się pod nie byłby w stanie zbudować sobie promocję, które następnie zagwarantuje kontynuację władzy. Ten prosty mechanizm wykorzystują, według mnie, lokalni włodarze. W sposób dużo odważniejszych i agresywniejszy, aniżeli w poprzednich kampaniach wyborczych (choć ta nawet jeszcze nie wystartowała). Najbliższe wybory samorządowe odbędą się na wiosnę 2024 r.
Więcej: http://polityka-chojnice.blogspot.com/2023/03/czy-w-chojnicach-juz-trwa-kampania.html
* * *
Marcin Wałdoch na bieżąco komentuje działania władzy. To zapewne jej się nie podoba, ale musi się z tym pogodzić. „Inne zdanie” to jedna z domen demokracji.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz