Anita Demianowicz podróżuje, pisze i fotografuje. Współpracuje m.in. z magazynami Podróże, Poznaj Świat i Rowertour. Prowadzi prezentacje i warsztaty podróżnicze w całej Polsce.
Jest również przewodniczką grup trampingowych dla kobiet, a także organizuje festiwal TRAMPki-Spotkania Podróżujących Kobiet. Jest absolwentką kilku kierunków studiów, m. in. filologii polskiej na UG i Polskiej Szkoły Reportażu.
We wrześniu 2016 ukazała się jej debiutancka książka: "Końca świata nie było".
My przedstawiamy jej materiał, w którym promuje Gdynię w ramach Turystycznych Mistrzostwach Blogerów.
Gdynia to miasto niedoceniane przez turystę. Nie ma tu wielu historycznych zabytków. Jest za to coś więcej. Poza piękną naturą, morzem i plażami, jest też ciekawa historia i wiele smaczków. Coś, co zainteresuje jedynie wysmakowanego turystę, który lubi podążać nieprzedeptanymi szlakami. Jeśli jesteś takim typem, zapraszam na spacer ze mną i Yuką zakamarkami Gdyni, mojego rodzinnego miasta.
Przekraczamy potok Swelina i stawiamy pierwszy kroki już w Gdyni – mieście nawet młodszym od Sopotu. Wyjątkowym jednak. Drugiego takiego nie ma w Polsce. Swoją wyjątkowość zawdzięcza szybkiemu przyrostowi ludności. Po wybudowaniu portu w Gdyni, w ciągu 19 lat liczba ludności wzrosła od ok. 300-800 osób, które zamieszkiwały rybacką wieś Gdynia do miasta liczącego 127 tysięcy osób.
Ten gwałtowny przyrost miał oczywiście też swoją ciemną stronę. Gdynia była dość drogim miastem. W centrum osiedlały się więc osoby zamożne. Ci, których nie było stać, przenosili się na obrzeża miasta, tworząc dzielnice biedy. W latach 30. powstał w Gdyni Meksyk, Pekin, Budapeszt czy Chińska Dzielnica.
Zabieramy Was z Yuką na spacer po Gdyni. Przejdziemy trasą nad morzem, pokręcimy się po lasach, ale też zajrzymy w mniej znane uliczki Gdyni.
Przekraczając rzekę Swelina wchodzimy od razu do Kolibek, czyli dzielnicy Orłowa, która przede wszystkim kojarzyła mi się od kilku lat z letnimi imprezami typu Globaltica oraz z zespołem pałacowo-parkowym i XIX-wiecznymi stajniami. Odkąd mam Yukę, kojarzą mi się Kolibki z Psią plażą oraz wybiegiem dla psów, z których można korzystać cały rok, bo niestety trzeba pamiętać, że w Gdyni od maja do września z psami można wchodzić tylko na wyznaczone plaże.
Gdynia Orłowo jest moją ulubioną dzielnicą. Dawniej była osobną rybacką wsią, której nazwa pochodzi od nazwiska właściciela tutejszych ziem Niemca Johanna Adlera. Adler postawił przy ujściu rzeki Kaczej karczmę, którą nazwał Adlershort, co oznacza „orle gniazdo”. I tak powstało Orłowo. Co ciekawe karczma Adlera przetrwała do dziś, wchodząc obecnie w skład szkoły plastycznej.
Tuż obok dawnej karczmy znajduje się Domek Żeromskiego. Pisarz jednak się tu nie urodził, a bywał na wakacjach z rodziną. Tutaj też tworzył. Obecnie w domku znajduje swoją siedzibę Towarzystwo Przyjaciół Orłowa i Rada Dzielnicy. Można też wypić tutaj pyszną kawę i w słoneczne dni rozsiąść się z widokiem na morze.
Poza Domkiem Żeromskiego jest w Orłowie jeszcze jeden bardzo ciekawy budynek. Tak zwane Opuszczone Sanatorium usytuowane na zalesionym wzgórzu, które wchodzi w skład Klifu Orłowskiego. Budynek powstał w 1964 roku i był sukcesywnie rozbudowywany. Po 1994 roku powstała jednak ekspertyza mówiąca o osuwającej się skarpie i prawdopodobieństwie zawalenia się sanatorium. Ekspertyza była fałszywa, ale sanatorium przestało istnieć. Pozostał jedynie budynek, który wcale się nie zawalił, a jedynie zniszczał, stając się miejscem spotkań miejscowych meneli, a latem młodzieży i turystów, chcących obejrzeć od środka opuszczone sanatorium. W lecie jest tu ponoć ruchliwie jak w centrum handlowym. Poza sezonem jesteśmy jednak w środku sami.
Sanatorium to też idealne miejsce na klimatyczne sesje ślubne, a nawet jak się okazuje ciekawe tło do teledysków. Jeden ze swoich klipów nagrał tu Organek.
Całość bogato ilustrowana zdjęciami: https://www.banita.travel.pl/gdynia-atrakcje-poza-utartym-szlakiem-ktore-mozesz-zobaczyc-z-psem/
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz