Zamknij

Nie ma komu zdjąć szwów. Chaos w służbie zdrowia. Lekarze boją się pacjentów jak ognia

11:18, 22.03.2020 Aktualizacja: 11:18, 22.03.2020
Skomentuj

Dwa tygodnie temu nastolatka wracając ze szkoły przewróciła się, upadła na szkło i mocno skaleczyła nogę. Okazało się, że rana wymaga interwencji lekarza i nadaje się do szycia.

- Pojechałam na Żwirki i Wigury, nie przyjęli nas, bo za dużo ludzi. Córką miała nogę zwiniętą ręcznikiem, tak krwawiła. Odesłali nas do szpitala,więc taksówką pojechałam do Redłowa. Tam wreszcie zszyli nogę – opowiada matka nastolatki.

Założono 2 szwy rozpuszczalne i 5 zwykłych. Lekarz nakazał pojawić się po czterech dniach na kontrolę, a za dwa tygodnie do zdjęcia szwów. Bardzo trudno było umówić się na zabieg. Wszędzie brak wolnych terminów. Kobiety w rejestracjach informowały, że do każdego lekarza jest wypełniona lista pacjentów ponad stan.

I tak nastolatkę ze szwami w nodze zastał stan zagrożenia epidemicznego. W Polsce pojawił się koronawirus. Zamknięto przychodnie. Pozostała garstka wykonujących zabiegi chirurgów.

Wszędzie,gdzie dzwoniła słyszałam odmowy. Próbowałam też rozmawiać z gabinetem w Orłowie, ale dowiedziałam się, że to chirurgia dla dorosłych i nie ma możliwości, by przyjąć moja córkę. Dodzwoniłam się do gabinetu chirurgii dziecięcej przy Warszawskiej, ale pani dała mi tylko pół godziny, co nie było dla mnie wykonalne. Pracuję w Sopocie. Musiałbym dojechać do Gdyni, pojechać po córkę i dopiero dotrzeć do przychodni. Chciałam wysłać dziadków, ale pani powiedziała, że bez upoważnienia nie przyjmą.

Po trzech dniach matka dziewczyny dodzwoniła się do chirurga na Żwirki i Wigury. Usłyszała, że nikogo nie przyjmują. Zamknięte. Po wielkich prośbach, błaganiach pani z rejestracji powiedziała, że ze szwami można chodzić trzy-cztery tygodnie. Po czym dodała, że i może córkę ewentualnie zapisać na za tydzień.

Koronawirus mocno zredukował możliwości leczenia wszelkich dolegliwości. Przychodnie są zamknięte dla pacjentów. Można porad wysłuchać telefonicznie. Przez telefon jednak nie da się zdjąć szwów.

- Tragedia normalne. Jeszcze do szpitala w Redłowie pojechałam, ale też odmówili. Lekarze boją się pacjentów jak ognia – podsumowuje pani Lidia z Witomina.

 

(Mariusz Sieraczkiewicz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%