Na co dzień obserwujemy zaangażowanie Krzysztofa Wilmy w działalność klubu piłki ręcznej KPR Fit Dieta Żukowo. My zapytaliśmy go jednak o jego próbę zaatakowania szczytu Mera Peak. Jeśli jesteście Państwo ciekawi, jak wygląda przykładowy dzień zdobywania szczytu w Himalajach, z jakimi problemami zmagają się uczestnicy wyprawy, koniecznie przeczytajcie rozmowę z Krzysztofem.
Kiedy podjąłeś decyzję, że zaatakujesz Mera Peak? Jak długo przygotowywałeś się do tak ekstremalnej wyprawy?
Marzenie o Mera Peak i Himalajach urodziło się w 2022 roku po zdobyciu Kazbeku 5054 m n.p.m leżącego w Gruzji. Natomiast wtedy moja rodzina nie chciała nawet o tym słyszeć i zajęło mi trochę czasu uzyskanie zgody. Tą otrzymałem od żony i córek w grudniu zeszłego roku i wtedy od razu rozpocząłem przygotowania do wyprawy.
Co czułeś tuż po przyjeździe do Katmandu?
Katmandu – miasto które uderza prosto w serce i wszystkie zmysły! Katmandu to chaos, którego nie da się opisać – trzeba go doświadczyć. Ruch uliczny przypomina taniec na granicy katastrofy: samochody, riksze, motocykle i piesi mijają się na centymetry, a ciągłe trąbienie to tu uniwersalny język. Powietrze? Ciężkie od smogu i pyłu, które czuć z każdym oddechem. Ulice? Kolorowe, tętniące życiem, pełne kontrastów od kolorowych straganów po ulice pełne śmieci i brudu spływającymi do kanałów i rzeki. A mimo to Katmandu ma w sobie coś, co przyciąga. W tym chaosie kryje się energia, która fascynuje i nie pozwala odwrócić wzroku.
Red: Jakie były Twoje wrażenie z pierwszych dni w samych górach? Zaskoczyły Cię warunki?
Pierwsze dni w górach podczas wyprawy na Mera Peak to fascynujące zderzenie z potęgą Himalajów. Czuje się respekt przed ich obliczem. Zachwycają majestatyczne krajobrazy, spokój natury i skromność, serdeczność lokalnych mieszkańców. Jednocześnie warunki mogą zaskoczyć – od zmiennej pogody po coraz rzadsze powietrze, które szybko daje się we znaki. Noclegi w prostych schroniskach oraz ograniczony komfort (brak prądu, ograniczony dostęp do sanitariatów, brak pryszniców) przypominają o surowości wyprawy. Wymagający szlak, męczące wejścia i zejścia, niebezpieczne urwiska wymagały pełnej koncentracji. Wizja szczytu który co chwilę pojawiał się w oddali dodawał motywacji.
Jak wygląda przykładowy dzień z takiej wyprawy?
Każdy dzień podczas wyprawy na Mera Peak był starannie zaplanowany, aby zoptymalizować aklimatyzację i przygotować uczestników na trudne warunki. To co najważniejsze w ciągu całego dnia to ilość wypitych płynów. To istotne z perspektywy aklimatyzację na wysokości i codzienne minimum to 5-6litrów. Pobudka i pakowanie się. 5.30-6.30. Przygotowanie sprzętu, odpowiedniego ubioru, spakowanie przekąsek i żeli energetycznych. Przygotowanie wody i herbaty na drogę wymagało gotowania wody na herbatę na specjalnych palnikach i urządzeniu (jetboil).
Śniadanie 7.00-7.30. Śniadanie to zazwyczaj ciepły posiłek, np. owsianka, jajka na twardo lub naleśniki z dżemem podawane z napojem składającym się z Imbiru, miodu i cytryny. Trekking 1 część 8.00-13.00.
Marsz trwa 4–6 godzin w zależności od etapu. Tempo jest spokojne, dostosowane do wysokości. Szlak prowadzi przez malownicze doliny, wiszące mosty, lasy i lodowce, z coraz bardziej surowym krajobrazem na wyższych wysokościach. Regularne przerwy na odpoczynek, nawodnienie i przekąski. Obiad 13.00.
Postój w schronisku lub obozie na ciepły posiłek, najczęściej zupa czosnkowa oraz ryż z makaronem i jajkiem. Zawsze posiłek bogaty w węglowodany. To też czas na regenerację i cieszenie się widokami. Trekking 2 część 14.00-16.00 W zależności od etapu, kontynuacja marszu do kolejnego obozu lub krótki spacer w celu lepszej aklimatyzacji. Na wyższych wysokościach, w obozach takich jak Khare, uczestnicy spędzają czas na przygotowaniach do wspinaczki. Relaks i Kolacja 18.00-19.00.
Po dotarciu do celu dnia czas na odpoczynek, rozmowy z grupą, czytanie książek, gra w karty lub przygotowywanie sprzętu. Kolacja to zazwyczaj ciepły, prosty posiłek z herbatą. Wczesny sen 20.00-21.00 Wysokość i zmęczenie sprawiają, że większość uczestników kładzie się spać wcześnie, by zregenerować siły na kolejny dzień.
Kiedy podjąłeś decyzję, że wracasz i to marzenie musi jeszcze poczekać?
To była najtrudniejsza decyzja jaką podjąłem. Pomimo trudnych warunków, wielu kryzysów czułem się rewelacyjnie, fizycznie, mentalnie, czułem, że jestem w życiowej formie. Mieliśmy tego dnia wyjście aklimatyzacyjne na 5800 metrów do High Campu. Warunki nas nie rozpieszczały, mocno wiało około 60km/h, co też potęgowało poczucie chłodu. Mimo to czułem się dobrze, nogi niosły, zaczął się lodowiec, kroki były równiejsze, tempo dobre, nic nie zapowiadało że będę miał problemy.
Niestety potęga gór i wysokość dały znać o sobie. Na wysokości 5800 m n.p.m. po dojściu do Mera High Campu zdążyłem zrobić kilka zdjęć i dosłownie w ciągu 2 minut mnie odcięło. Zaczął się przenikliwy ból głowy, pojawił się problem z oddychaniem, zawroty głowy, nie mogłem otworzyć oczu ani utrzymać kubka z herbatą, pojawiły się wymioty, a więc objawy ostrej choroby wysokościowej. Po podaniu leków w asyście Sherpy zszedłem do bazy na 5000 metrów. Na szczęście wszystko wróciło do normy i siły wróciły. Wtedy właśnie wobec powyższych objawów podjąłem decyzje o odpuszczeniu ataku szczytowego. Uznałem że ryzyko jest zbyt duże, nie chciałem ryzykować zdrowia i życia swojego, ani narażać innych członków wyprawy na niepowodzenia i zdecydowałem, że szczyt na mnie jeszcze poczeka.
No właśnie, wrócisz do Nepalu? Jeśli tak, to kiedy?
Nie wiem, na dzisiaj o tym nie myślę. Pomimo nie wejścia na szczyt, uważam, że droga, która przebyłem dała mi tyle nowych doświadczeń, nauki, wniosków, że cel uważam za osiągnięty. Zobaczyłem Himalaje z najwyższymi szczytami świata, poznałem kulturę, zawarłem nowe znajomości i jestem bogatszy w nowe doświadczenia. Czego chcieć więcej.
Fot: Nadesłane/ Krzysztof Wilma
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz