Zamknij

Tysiące gdynian działa dla rzecz innych

12:41, 08.12.2024 Aktualizacja: 12:50, 08.12.2024
Skomentuj

W Gdyni jest ich kilka tysięcy. Wykonują niezwykle ważną pracę: w szpitalach, placówkach opiekuńczych, instytucjach, szkołach. Działają na rzecz najbardziej potrzebujących. Często pomagają rozwijać pasje, zmieniać życie na lepsze, wspierają w poszukiwaniu własnej drogi. 5 grudnia obchodzimy Międzynarodowy Dzień Wolontariusza. Z tej okazji przybliżamy historie czworga osób, które niosą pomoc w naszym mieście.

Statystyczny wolontariusz częściej jest kobietą, bardzo często osobą młodą i ma wyższe wykształcenie. Angażuje się w wolontariat, bo chce zmieniać świat na lepsze. Rodzajów wolontariatu jest wiele, a wolontariuszy wciąż przybywa, choć w naszym kraju nadal jest ich mniej niż w innych państwach.

Z okazji Międzynarodowego Dnia Wolontariusza prezentujemy dziś sylwetki czworga wspaniałych, którzy oddają swój czas i pracę na rzecz Gdyni. To przedstawiciele ogromnej liczmy anonimowych osób, którzy każdego dnia działają na rzecz lepszej przyszłości.

Beata: biorę z życia to, co najlepsze

Beata Jakubowska: gdynianka, mama trójki dzieci, psychoonkolog. Każdego tygodnia wkłada słuchawki i rozpoczyna dyżur na Infolinii Onkologicznej Pomorskiego Instytutu Psychoonkologii z siedzibą w Gdyni. To niezwykle trudne rozmowy: z chorymi terminalnie, osamotnionymi w chorobie, bliskimi, którzy nie mogą się pogodzić z diagnozą: mamy, taty, dziecka.  Słucha, pomaga, towarzyszy często do końca. Rozumie lepiej niż ktokolwiek; w 2012 roku sama chorowała na onkologicznie.

Byłam w jednym z najlepszych momentów swojego życia, diagnoza zwaliła mnie z nóg – wspomina Beata Jakubowska. – Jest takie przysłowie: „Powiedz panu Bogu o swoich planach to go rozśmieszysz”; dokładnie tak było w moim przypadku. Doświadczyłam wszystkiego, o czym rozmawiam z moimi pacjentami. Pustki, która powstaje wokół osoby chorującej onkologicznie, gdy nagle przyjaciele i znajomi znikają, bo czasem nie wiedzą, jak powinni się zachować. Dlatego ja jestem i towarzyszę chorym oraz ich bliskim najdłużej jak mogę.

Wolontariuszem została po chorobie, choć epizody z pomaganiem i ratownictwem miała już jako dziecko – działała w szkolnym kole PCK. Zawsze poruszał ją los dzieci, osób starszych i bezradnych. Dlatego została psychologiem, a później psychoonkologiem. Jako wolontariusz działa w Polskim Towarzystwie Psychoonkologicznym, prowadzi warsztaty świadomości onkologicznej, dyżuruje na infolinii, wspiera setki gdynian zmagających się z chorobą.

Angażowanie się w pomoc pomaga mi myśleć, że to, co mnie spotkało, miało sens – przyznaje Beata.

Prywatnie kocha podróże, wciąż się rozwija i ma mocne przekonanie, że czyni świat lepszym każdego dnia.

Julka: moje życie to służba

Julia Pawlus: harcerka, drużynowa, studentka psychologii, gdynianka. Choć ma dopiero 20 lat, na swoim koncie ma już tysiące godzin przepracowanych na rzecz innych. Zaczęła bardzo wcześnie, jako dziesięciolatka, wstępując do Związku Harcerstwa Rzeczpospolitej, a służbą na rzecz innych zaraził ją tata, gdyński harcerz.

Służba jest nieodłączną częścią życia każdego harcerza – mówi Julia Pawlus. – Najpełniej pokazał to okres pandemii, a później wojny na Ukrainie, kiedy setki harcerzy ruszyły do działania. Ale nasz wolontariat nie ogranicza się tylko do czasów katastrof. Działamy na rzecz potrzebujących przez cały rok, zawsze znajdzie się ważne zadanie do wykonania i ludzie, którzy potrzebują pomocy.

Gdy wybuchła wojna w Ukrainie, Julka działała na pierwszej linii gdyńskiego frontu, czyli na dworcu, częstując gorącą zupą i pomagając uchodźcom odnaleźć się w nowej rzeczywistości. W trakcie swojej działalności często robiła rzeczy, które były dla niej zupełnie nowe: szyła poduszki dla starszych osób oraz te na pozór zwyczajne: pakowała paczki na święta i uczestniczyła w przygotowaniach gdyńskiej wigilii dla samotnych i potrzebujących.Teraz wolontariatem zaraża innych, prowadząc w naszym mieście drużynę harcerek.

Z doświadczenia wiem, że najtrudniejszy wolontariat to taki, gdy spotka się bezpośrednio z osobami potrzebującymi – opowiada Julia. – Nie wszyscy są na to gotowi. Dlatego uważam, że w wolontariacie najpiękniejsze jest to, że można pomagać na wiele sposobów.

Julka zapewnia, że nigdy nie przestanie działać na rzecz innych. Planując swoją przyszłość, rozważała medycynę, bo wtedy można pomóc wielu osobom.

Ale uznałam, że mogę tego nie udźwignąć psychicznie i wybrałam psychologię – dodaje Julia Pawlus. – W ten sposób z pomagania zrobiłam swój zawód. Niezależnie od tego myślę, że wolontariuszką pozostanę już na zawsze.

Gaia: pomagam ludziom stać się lepszymi

Gaia Di Marco: przyszła lekarka, naukowczyni, licealistka. Uczy się w III Liceum Ogólnokształcącym z Oddziałami Dwujęzycznymi i dzieli tym, co potrafi najlepiej: wiedzą.

Już w podstawówce uczyłam inne dzieci, bo zawsze fascynowała mnie nauka i wszystko, co z nią związane, przychodziło mi dość łatwo – opowiada Gaia Di Marco. – Gdy dostałam się do wymarzonego liceum, mimo natłoku nowości i zmian, od razu zaczęłam się rozglądać za przestrzenią dla siebie, gdzie mogłabym dzielić się moimi umiejętnościami z innymi. Tak poznałam fantastyczną nauczycielkę, pani Anię Rzepę, która nie tylko zaraża młodzież ideą wolontariatu, ale też daje możliwości realizowania go w zgodzie ze sobą, swoimi marzeniami i aspiracjami.

W ten sposób Gaia trafiła do Pracowni 3lab, w ramach której koordynuje projekt 3class. Jest to bezpłatna platforma korepetycji dla wszystkich potrzebujących uczniów, nie tylko z Gdyni, ale całego kraju.

Na wolontariat poświęcam dużo czasu, działam każdego dnia – wyjaśnia Gaia. – Przy okazji nabywam całe mnóstwo ważnych kompetencji: przeprowadzam setki rozmów z uczniami, rodzicami, negocjuję, odpowiadam na maile. Uczę się cierpliwości, radzenia sobie ze stresem, organizacji czasu. Jeszcze do niedawna prowadziłam lekcje, teraz skupiam się bardziej na organizacji i wspieraniu innych wolontariuszy. Sam wolontariat obecnie jest częścią ważną edukacji, trudno go pominąć.

Gaia podkreśla, że w jej liceum wolontariat jest oczywisty, a działanie na rzecz innych najpiej wychodzi w grupie.

Samu nie zrobi się tak wiele, jak we współpracy z innymi – dodaje Gaia Di Marco. – Dużo czerpię od moich kolegów, nauczycieli, cenię sobie współpracę z Kiarą Stępień, która była moją poprzedniczką w 3cllasie.

Prywatnie Gaia lubi grać na pianinie, w tenisa, kocha sport. W przyszłości chce studiować medycynę.

Jeremi: zostałem wolontariuszem i nie mogę przestać

Jeremi Kozieczko: lat trzynaście, uczeń ósmej klasy, miłośnik sportu, gdynianin. Do wolontariatu trafił jak większość jego rówieśników, aby zebrać punkty, potrzebne do kwalifikacji do liceum. Miał dziesięć lat i pasjonował się sportem, odpowiedział więc na ogłoszenie Gdyńskiego Centrum Sportu.

Niemal od razu trafiłem na metę Runmageddonu, gdzie miałem rozdawać medale sportowcom – wspomina Jeremi. – Od razu poczułem, że to jest to, co chciałbym robić. Taki wolontariat dał mi ogromną satysfakcję, szybko poczułem się bardzo potrzebny.

Młody wolontariusz w krótkim czasie zebrał wymaganą ilość godzin prac do licealnych kwalifikacji, ale z wolontariatu nie zrezygnował.

Kocham sport, uprawiam koszykówkę i siatkówkę, możliwość działań na rzecz sportu daje mi ogromną radość – przyznaje Jeremi Kozieczko. – Byłem już sędzią, pokazywałem małym dzieciom jak biegać, spotkałem wielu wspaniałych sportowców. Myślę, że wolontariuszem zostanę na długo.

Prywatnie Jeremi przygotowuje się do egzaminu ósmoklasisty – w przyszłości chciałby się uczyć w „Dwójce” bądź „Szóstce”. Gdy dorośnie, chciałby być pilotem – już teraz uczy się latania na symulatorze, który ma w domu.

Zachęcam wszystkich do przygody z wolontariatem – podkreśla Jeremi. – Tego się nie da porównać z niczym innym.

 

(hs za: UM Gdynia/fot. Katarzyna Balcerzak)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%