Zamknij

Bonkowski ZABIERA GŁOS ws. zabicia psa... Przyjmujecie tłumaczenia byłego senatora?

18:34, 23.04.2021 Aktualizacja: 18:41, 23.04.2021
Skomentuj

Nie mógł się bronić, bo przebywał w policyjnej izbie zatrzymań, a prokuratura wnioskowała o miesięczny, tymczasowy areszt. Sąd się z tym nie zgodził. Teraz były senator Waldemar Bonkowski z Kościerzyny jest już na wolności i odpiera medialny atak. Zgodził się na publikację danych osobowych i wizerunku. Zapewnia, że nie ma nic do ukrycia.

Bonkowski został przedstawiony jako osoba, która uwiązała potężnego psa rasy owczarek kaukaski do samochodu i ciągnęła go, leżącego po asfalcie. Obwieszczono już zakończenie jego politycznej kariery. Przeciwko Bonkowskiemu opowiedzieli się nawet politycy Prawa i Sprawiedliwości. Przez lata reprezentował tę partię, ale został z niej wyrzucony za publikowanie antysemickich treści. W tej najnowszej sprawie, związanej z psem, Bonkowski nie czuje się winny, a na pewno nie uważa się za psiego kata. Zapewnia, że to nieszczęśliwy zbieg okoliczności, a najwięcej złego zrobili kierowcy, w tym ten, który filmował zdarzenie. 

- Sam za siebie mówi fakt, że sędzina nie zgodziła się z decyzją prokuratury, odrzucając wniosek o miesięczny areszt tymczasowy dla mnie - zaznacza Bonkowski.

Wyjaśnia on, że od kilkudziesięciu lat posiada psy, nazywane popularnie kaukazami. Feralnego dnia dwa z trzech posiadanych przez niego psów uciekły. Wybieg ma powierzchnię 7 ha i jest ogrodzony, ale psy podkopały się pod ogrodzeniem i “dały nogę”.

- Ksiądz zadzwonił i powiedział, że moje dwa psy wałęsają się po wsi. Wiedziałem, że jest duże zagrożenie, bo były na obcym terenie. Na własnym podwórku dadzą się nawet pogłaskać, nie są groźne, ale na obcym terenie wystarczyłoby, żeby ktoś miał w ręku kij, a mogłoby się to zakończyć tragicznie - opowiada.

Wsiadł do samochodu i pojechał szukać swoich psów. Natknął się na nie kilka kilometrów od domu. Sukę udało mu się złapać i uwiązać na smyczy. Twierdzi, że następnie psa przywiązał do haka w samochodzie i dystans około 3 km pokonywał przez ponad godzinę. Mówi, że co chwilę zatrzymywał się i spoglądał także w lusterko patrząc czy pies idzie spokojnie z tyłu za samochodem. 

- W lusterkach cały czas miałem kontakt z psami. Jeden szedł z tyłu, na smyczy, a drugi jakieś 100 m. za nim. Wolno jechałem, pies szedł szybkim krokiem, a młody podążał za swoją matką. Problem zaczął się, gdy pojawili się przypadkowi kierowcy, którzy zaczęli trąbić i nagrywać. Psy przestraszyły się tego hałasu. W pewnym momencie pies odczepił się ze smyczą z haka i stanął w poprzek ulicy. Pogłaskałem go, doprowadziłem do haka i na powrót zaczepiłem. Przejechałem być może jakieś 50 m. Samochody z tyłu zaczęły trąbić i pojawiło się ich więcej. Widziałem jednak, że pies idzie, a drugi za nim podąża. W pewnym momencie mężczyzna, który nagrywał film, zrównał się z moim samochodem. Było to dosłownie kilka sekund po tym, jak pies z tyłu zaparł się i przewrócił. Kierowca ten powiedział mi, że ja psa po asfalcie ciągnę - opowiada Bonkowski.

Twierdzi on, że był to nieszczęśliwy zbieg okoliczności i jednocześnie efekt ogromnego stresu. Według jego wersji, pies po prostu w pewnym momencie na tyle przestraszył się, że zaparł się, nastąpiło szarpnięcie i doszło do pęknięcia kręgosłupa. Bonkowski uważa, że nie byłoby tej całej sytuacji, gdyby nie panika i trąbienie przypadkowych kierowców. Jest pewien, że tak, jak kiedyś, doprowadziłby swoje owczarki do domu. Psy już kilka razy mu uciekały.

- Jak ten kierowca powiedział mi, że pies przewrócił się i leży za samochodem, wybiegłem z auta i przez kilka minut próbowałem go reanimować. W pewnym momencie warknął i już myślałem, że przeżyje, ale niestety pies zmarł - zaznacza Bonkowski. 

Neguje on wszelkie twierdzenia sugerujące, że znęca się nad zwierzętami. Nie spodziewał się, że sprawa stanie się tak bardzo medialna. W momencie, gdy siedział w policyjnej izbie zatrzymań, całą Polskę obiegła informacja, że były senator znęca się nad zwierzętami, ciągnąc psy na sznurze po asfalcie. Zdenerwowały go słowa niektórych polityków, między innymi wicerzecznika prasowego PiS, Radosława Fogla. 

- Co oni mogą wiedzieć na ten temat, jak bazowali tylko na medialnych informacjach, a ze mną nikt nie rozmawiał? Wystarczyło zapytać, a nie robić medialną burzę - komentuje Bonkowski. - Doszło do tego, że w sobotę pod mój dom podjeżdżały samochody i ludzie krzyczeli, że chcą mnie zabić. Był nawet wóz oklejony słynnymi błyskawicami. Zrobiono ze mnie psychopatę, a prawda jest taka, że musiałbym być skończonym idiotą, żeby w ciągu dnia, w publicznym miejscu zabijać w ten sposób psa. Nie po to kupuję psy za kilka tysięcy złotych i o nie dbam, zapewniając im bardzo dobre warunki do życia, żeby robić takie rzeczy. Gdybym był psychopatą, to znęcałbym się nad zwierzętami na swojej posesji, gdzie w promieniu 1 km nie ma żadnych sąsiadów.

Według jego relacji sąd nie wyraził zgody na areszt. Całą sytuację uznano za zdarzenie losowe. 

- Słyszę teraz, że miałbym tego psa do bagażnika do samochodu wsadzić. Ludzie nie wiedzą, co mówią. Jak ja miałbym wsadzić do bagażnika psa ważącego 90 kg? Jak taki owczarek zaprze się i to jeszcze na obcym terenie, to nie ma na niego mocnych - zeznaje Bonkowski. - Zaczynam się bać, bo hejtują mnie publicznie, grożą, że zabiją i dom spalą. Krzyczeli, że mam wyjść z domu. To jest jakiś horror, co się dzieje! 

Precyzuje, że pies, który nie przeżył tego incydentu, to suczka rasy owczarek środkowoazjatycki. Drugi pies, który biegł kawałek dalej, to mieszanka owczarka środkowoazjatyckiego z owczarkiem kaukaskim. 

- Ja moje psy bardzo kocham i posiadam od 40 lat. Mają bardzo dobre warunki. Ogromny wybieg i karmy na 3 miesiące do przodu. Niestety nawet takiego człowieka jak ja, przy takim nieszczęśliwym wypadku, uczynią psychopatą. Najbardziej zabolały mnie słowa polityków PiS, z którymi współpracowałem przez 30 lat. Szczególnie ten Fogiel głupot nagadał. Mają do mnie telefon. Mogli zadzwonić i zapytać, a nie w mediach głupoty opowiadać. Ksiądz proboszcz, jak to usłyszał, powiedział, że osobiście list do tego Fogla napisze i go skrytykuje za to, co on zrobił. Przyłączyli się, jak te owce, do medialnej nagonki, a najprawdopodobniej chcą coś na tym po prostu ugrać. Dostali szansę zniszczenia rywala na tym terenie, przed kolejnymi wyborami - komentuje były senator. 

Potwierdza on, że po zdarzeniu martwą sukę zakopał w ogródku. Truchło znalazła później policja. Drugi pies został zabrany przez tak zwanych "animalsów", ale po świętach ma do Waldemara Bonkowskiego wrócić. Jego zdaniem, z pewnością o wiele lepiej będzie mu na jego gospodarstwie, niż w jakimś przytulisku, gdzie nie ma nawet tyle przestrzeni. 

- Tłumaczyłem im od początku, że skoro uważają mnie za psychopatę, to powinni zabrać jeszcze jednego mojego owczarka kaukaskiego i wszystkie koty. Zabrali tylko tego, który uciekł i biegł z tyłu za samochodem. Rozumiem, że zamierzają tego owczarka przesłuchiwać? - drwi były senator. - Ewidentnie w tej sprawie chciała się też wykazać nowa prokurator, która w Kościerzynie pracuje od miesiąca. Nalegała, żeby dać mi miesiąc aresztu i sugerowała, że będę mataczyć. Tymczasem mataczenie to wszystko to, co pojawiło się w przestrzeni medialnej. Co niektórzy moim kosztem postanowili przyspieszyć swoje kariery, a pani prokurator najwidoczniej chciała przypodobać się swoim mocodawcom. 

Zaznacza on, że z jego strony nie było rozmyślnego działania ani typowego znęcania się nad zwierzętami. Pies przywiązany na smyczy do haka w samochodzie przeszedł za nim około 3 km. Do incydentu doszło tuż przed samym domem. 

- W mediach potrafili napisać, że ja prowadziłem samochód z psem przywiązanym na sznurze. Oczywiście sznur brzmi lepiej niż smycz, no i trzeba dodać jeszcze, że rzekomo pędziłem. Szambo się wylało, a politycy różnych opcji rzucili się na mnie, jak hieny - podkreśla polityk z Kościerzyny. 

Obrońcy praw zwierząt ostro potraktowali byłego senatora. Było wiele krytycznych wypowiedzi publicznych na jego temat. Wstrzemięźliwość zachował Radosław Waszkiewicz ze Stowarzyszenia BUBA Pomocna dla Zwierząt w Miastku. Teraz z uwagą wsłuchuje się w tłumaczenia Bonkowskiego. W pewnym stopniu je przyjmuje, ale ma też istotne uwagi. 

- Jeśli ktoś kilkadziesiąt lat hoduje takie psy, powinien mieć odpowiednie środki do przewozu tych zwierząt. Dla takich psów powinna być specjalna przyczepa, aby móc bezpiecznie je przewozić - komentuje Waszkiewicz. - Jeśli tak było, jak mówi pan Bonkowski, to moim zdaniem ewidentnie zabrakło mu wyobraźni. Przecież zakup takiej przyczepy dla pana Bonkowskiego nie powinien być problemem, bo jest człowiekiem zamożnym. 

Przyjmujecie tłumaczenia byłego senatora?

(Mariusz Sieraczkiewicz za: ibytow.pl)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
Nie przegap żadnego newsa, zaobserwuj nas na
GOOGLE NEWS
facebookFacebook
twitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%